7. Piwo na mój koszt

112 5 1
                                    


Parkinson długo nie wracała tamtego wieczora. Ja krążyłam po dormitorium zastanawiając się co zrobiłam nie tak. Analizowałam nasze rozmowy szukając słów, które mogły ją urazić. Nic, pustka w głowie. Czyżby naprawdę obraziła się za to, że nie dałam jej znać, że nie idę na zajęcia z eliksirów? Zmęczona położyłam się spać w nadziei, że cały dzisiejszy popaprany dzień to jakiś żart i jutro wszystko będzie normalne.

Niestety ranek nie przyniósł zmian. Pansy ignorowała mnie, na powitanie od chłopaków usłyszałam "cześć panno Potter", a myśli pętlące się po rozmowie ze Snapem nie ustawały. Czułam się zagubiona i samotna. Może trochę sama się izolowałam. Nie musiałam unikać innych, ale nie miałam ochoty na jakieś docinki.

Samotnie ruszyłam na śniadanie. Wcześniej spakowałam potrzebne podręczniki, które naszykowałam już wczoraj wieczorem, by zająć czymś ręce. Udało mi się zręcznie niezauważoną wyjść z pokoju wspólnego Slytherinu. Nie było to bardzo trudne, bo połowy osób już nie było, a reszta zajęta była śmianiem się z Goyle, który dostał Wyjca.

Zamyślona szłam w kierunku Wielkiej Sali. Na jednym z korytarzy zauważyłam Harrego. Szedł naprzeciw mnie. Byliśmy jednak zbyt blisko, by którekolwiek zmieniło kierunek swojej trasy na inną. W niezręcznej ciszy, bez patrzenia sobie w oczy minęliśmy się. Po chwili usłyszałam jednak jego głos za plecami.

-Y/N....- zaczął niepewnie. Odwróciłam się nic jednak nie mówiąc. Patrzył jeszcze chwilę w ziemie po czym uniósł głowę i poprawił okulary- przepraszam Cię za to nieporozumienie. Naprawdę nie chciałem byś miała jakieś problemy przez to. To była pomyłka... przejęzyczenie...

Pod koniec tych tłumaczeń czy przeprosin, sama nie jestem pewna, mijająca nas grupa uczniów zaczęła pogwizdywać. Harry odwrócił głowę w przeciwną stronę czekając, aż przejdą. Po tym wrócił wzrokiem na mnie czekając na odpowiedź. Ja przyglądając mu się cały ten czas z nieobecną miną w odpowiedzi wysłałam tylko delikatny, ale szczery uśmiech i odwracając się na pięcie ruszyłam w dalszą drogę.

To było wszystko na co dziś stać Y/N  Y/L/N. Gdy stanęłam przed drzwiami do Wielkiej Sali poczułam się niepewnie jak pierwszego dnia. Jakby znowu wszyscy stali się obcy. Od razu straciłam apetyt. Nie dałam rady tam wejść, było to zbyt trudne.

W przypływie spontaniczności postanowiłam wybrać się dziś na wędrówkę. Z dala od fochów Pansy, dogryzek uczniów i psychicznego Snape'a. Ruszyłam przed siebie bez konkretnego celu. Tak jak się obawiałam, mimo, że opuściłam Hogwart moje myśli dalej były w jego wnętrzu. Nie zatrzymywałam się, szłam pewnie dalej.

-Na śniadanie to chyba w przeciwnym kierunku- usłyszałam kogoś za sobą. Był to Draco ze swoim ulubionym uśmieszkiem. Byłam całkowicie zaskoczona i na dźwięk jego słów odwróciłam się niemal natychmiast. Byłam pewna, że jestem sama.

- Co ty tu robisz? Śledzisz mnie?- spytałam lekko podnosząc głos. Ciśnienie jeszcze mi nie opadło

-W sumie to tak, widziałem jak rozmawiasz z Harrym, a potem ruszasz w stronę wyjścia z Hogwartu. Wszystko w porządku?- spytał jakby naprawdę przejęty. To był jeden z tych momentów w których nie jestem pewna czy na pewno rozmawiam z tym samym Draco Malfoyem co zawsze.

-Nie, nic nie jest. Muszę się wyrwać, zregenerować, poukładać wszystko w głowie inaczej oszaleje- mówiłam to z opuszczoną głową i przygnębieniem w głosie. Chyba przypływ szczerości z jego strony odblokował również mój.

-Chyba znam takie miejsce- rzucił Draco. Odpowiedziałam zdziwioną miną. On nie tłumaczył nic tylko kazał ruszać.

***

Nawet nie wiem kiedy, a siedziałam w Dzurawym Kotle- barze przy ulicy Pokątnej. Nie było w nim o tej godzinie zbyt wiele osób.

-Proszę bardzo, piwo kremowe, ja stawiam- Draco postawił kufel przy mnie i usiadł ze swoim naprzeciw mnie

-Dziękuję, za wszystko. Naprawdę. Nie musiałeś tu ze mną przychodzić.

-Drobiazg. Sam potrzebowałam uciec - tu zrobił przerwę by wziąć łyk piwa- Z tobą nadarzyła się świetna okazja

-Masz swoich kumpli, możesz z nimi przyjść kiedy chcesz- mówiąc to odruchowo posmutniałam, bo przypomniałam sobie o Pansy.

-Proszę cię...- Draco zmarszczył brwi i potrząsnął głową- Crabbe i Goyle to głąby. A Blaise'owi tylko jedno w głowie. Ślini się na widok każdej... Na twój widok..

-Fuj- przerwałam szybko krzywiąc się. Zaczęliśmy się śmiać

- To co się wydarzyło, czemu chciałaś się wyrwać?- Zaczął łagodnym tonem. Czekając na moją odpowiedź wziął kilka kolejnych łyków piwa.

- No wiesz ta cała sytuacja z Harrym i Pan....

- Nie uwierzę- tym razem on mi przerwał- Znam cię na tyle by wiedzieć, że to nie to. Dałabyś sobie z tym radę. To coś innego. Możesz mi wszystko powiedzieć- Draco chwycił mnie za rękę, którą obecnie miałam wyłożoną na stole.

Chciałam już mu wszystko powiedzieć. Jednak sekundy po tym jak położył swoją dłoń na mojej chwycił mnie mocno za nadgarstek i pociągnął mnie za sobą. Razem wylądowaliśmy w jakimś wąskim przedsionku, może jakimś schowku na miotły. Byliśmy bardzo blisko siebie. Draco położył palec na moje usta. Byłam zdezorientowana.

Po chwili Malfoy wychylił swoją głowę. Następnie gestem pokazał mi bym również spojrzała. Snape. Właśnie wszedł do baru. Nie skończyłoby się najlepiej, gdyby zobaczył nas tu razem w czasie zajęć.

Gdy stał tyłem skorzystaliśmy z okazji i uciekliśmy tylnym wyjściem. Cały ten czas Draco trzymał mnie za rękę. Gdy udało nam się uciec zaczęliśmy się chichotać. Musieliśmy zakryć usta dłoniami by stłumić dźwięk, by nie dać się wykryć. Czuliśmy się jak pierwszoroczniaki, które pierwszy raz uciekają z domu.

- Szkoda, że nie udało się dopić tego piwa- uśmiechnął się Malfoy. W geście pożegnania z nimi odwrócił się i spojrzał się przez małe okienko do baru. Jego twarz natychmiast zbladła. Również spojrzałam by zrozumieć co się stało. Snape siedział z jakąś kobietą o czarnych włosach z białymi pasemkami. Nie dało mi to informacji na temat zmiany humoru Draco. Postanowiłam więc o to spytać.

- Coś nie tak?

-Nic takiego... Chodźmy już lepiej- powiedział to oschle i odwrócił się plecami do okna.

Ruszyliśmy dalej. Siedliśmy w pobliskim parku. Od czasu sytuacji pod barem prawie nie rozmawialiśmy. Malfoy chyba zaczął zauważać, że czuję się z tym coraz bardziej niezręcznie.

- Przepraszam, chciałem byś poczuła się lepiej, a przez moje humory wszystko popsułem...

-Co ty gadasz?! Nic nie popsułeś, świetnie spędziłam z tobą czas i przestałam myśleć o... wszystkim. - głos mi odrobinę przycichł przy ostatnim słowie. Draco odwrócił głowę w moją stronę. Jego mina ewidentnie pytała o szczegóły, które miałam mu już zdradzić wcześniej.

Zaczęłam patrzeć przed siebie, gdzieś daleko. Westchnęłam.

-Wczoraj nie było mnie na eliksirach, bo byłam u Snape'a...


Córka Slytherinu  [Harry Potter] [ Draco Malfoy ]Where stories live. Discover now