To dziś. To już dzisiaj najważniejszy mecz w całym sezonie. Nasze być albo nie być. Kto wygra będzie uważany za potęgę tego miasta. Nie denerwuje się, bo jestem profesjonalistką i umiem poradzić sobie z nerwami przed meczem. Mamy się zebrać w szatni trzy godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Wiem, że dzisiaj na trybunach będzie moja rodzina i Rafał. Niestety rodzice mojego chłopaka obecni będą jedynie w naszych sercach i pamięciach ponieważ zginęli w wypadku samochodowym podczas powrotu z wakacji dwa lata temu. Rafał ma tylko rok młodszego brata Grześka, który z powodu choroby nie będzie w stanie pojawić się na derbach, ale wiem, że chłopak będzie wspierał nas z domu. Kiedy się ogarnęłam w domu, ruszyłam do mojego czarnego Audi. Na miejscu byłam parę minut przed umówioną godziną. W szatni jak zwykle czekała już Dominika. Mimo, że znałam się z nią już długo, bo 3 lata to czułam się mimo wszystko niezręcznie po ostatniej sytuacji między nami.
- Hej. - rzuciłam na przywitanie do koleżanki zamykając za sobą drzwi od szatni.
- Cześć. - odpowiedziała lekko się uśmiechając i poprawiając kosmyk włosów za ucho.
- Gotowa na chwałę i panowanie? - zaśmiałam się lekko
- Widzę, że Ty zawsze jesteś pewna wygranej.
- Oczywiście, że tak. Ale mimo wszystko pamiętaj Domi...nie można być zbyt pewnym siebie, bo przeciwnik może to wykorzystać.
- Tak, oczywiście masz rację.
Już po chwili w szatni zebrała się cała drużyna. Poczekałyśmy na trenera, który po przekazaniu wszystkich najważniejszych informacji oddał nas w ręce trenera przygotowania motorycznego. Po rozgrzewce wszystkie się przebrałyśmy w trykoty, w których dzisiaj zagramy. Jako, że gramy mecz na własnym stadionie, wyjdziemy w pierwszym komplecie strojów a to oznacza czarne koszulki z białym rysunkiem jaguara, który zrobiony jest na takiej wysokości tej części trykotu, że wydawać by się mogło, że ten wyskakuje z naszego lewego boku. Do tego czarne spodenki z białym numerem na lewej nogawce i czarne getry z trzema białymi, poziomymi paskami pod kolanem oraz logiem sponsora technicznego na wysokości piszczela. Po odprawie i przemowie motywacyjnej wzięłam do ręki proporzec z naszym herbem i poprowadziłam drużynę na boisko. Zatrzymałyśmy się przy boku boiska razem z drużyną naszych przeciwniczek, przywitałyśmy się z kibicami machając do nich ręką. Później nadszedł czas na przywitanie obu drużyn. Kiedy już zbiłyśmy piątki, ja oraz kapitan Złotych Orłów wymieniłyśmy się proporcami i razem z sędziami stanęłyśmy do wspólnego zdjęcia zaraz po tym jak wybierałyśmy połowę boiska, od której chcemy zacząć mecz. Zaczynałyśmy my. Przez pierwsze 45 minut mecz był bardzo wyrównany. W przerwie meczu dostałyśmy odpowiednie wskazówki od trenera Piotra. Początek drugiej połowy zaczął się brutalnie. Kiedy wychodziłam sam na sam z bramkarzem, obrońca Orłów faulował mnie a ja runęłam na murawę. Sędzia szybko reagował i ukarał sprawcę żółtą kartką a nam podyktował rzut wolny. Ustawiłam piłkę w wyznaczonym miejscu, odsunęłam się na 3 duże kroki, wypuściłam głośno powietrze przez usta po czym wzięłam rozbieg i uderzyłam. To wszystko trwało jak w zwolnionym tempie. Piłka przeleciała nad murem obrońców i zakręciła idealnie przy lewym słupku prosto w okienko. Strzał nie do obrony. Wpadło tak jak chciałam. Trybuny się rozszalały pod wpływem radości po zdobytej bramce. Gram w piłkę już ponad 12 lat, ale zawsze kocham kiedy słyszę kiedy spiker razem z kibicami krzyczą:
"Bramkę zdobyła grająca z numerem 16....!"
"Madi!!!!"
Madi...to moje przezwisko z murawy. Kibice zamiast skandować moje nazwisko to raczej wybierają opcję z przezwiskiem. Jestem już chyba bardziej pod nim znana niż właśnie pod własnym nazwiskiem. Zawsze mnie takie momenty cieszą i dodają polotu w skrzydła.
Długo nasza radość nie trwała. Po 15 minutach Orły zdobyły wyrównującą bramkę. Miałyśmy remis aż do czasu doliczonego. Na ok minutę przed końcem miałyśmy rzut rożny. Z rogu wybijała Domi, ale piłkę wybiła przeciwniczka wprost pod nogi swojej koleżanki, która minęła naszych obrońców jak tyczki na treningu i biegła sama na naszą bramkarkę. Widząc co się dzieje wykorzystałam swój atut w postaci bardzo szybkiego sprintu. Szybko ją dogoniłam i na wślizgu zagarnęłam jej spod nóg piłkę. Szybko z nią zawróciłam i skierowałam się pod bramkę rywalek. Minęłam 2 obrońców i oddałam strzał, który zakończył się zwycięskim golem. Sędzia gwizdnął na znak zakończenia meczu. Mamy to! Panujemy w tym mieście! Podziękowałyśmy kibicom za doping zbijając piątki, robiąc zdjęcia i składając autografy. W szatni jak zwykle była radość i śpiewy radości. Kiedy już się pakowałyśmy do wyjścia podeszła do mnie Dominika.- Mogła byś zaczekać? Chciałabym z Tobą o czymś porozmawiać na osobności.
- Eee...tak pewnie, oczywiście. - odpowiedziałam jej lekko zdezorientowana tym co dziewczyna może ode mnie takiego chcieć, że woli rozmawiać na osobności.
Kiedy w szatni nie było już nikogo prócz nas, stanęłam pod ścianą i czekałam aż dziewczyna zacznie mówić. Długo nie mogła wydusić z siebie słowa więc postanowiłam, że zacznę.
- No to...co chciałaś mi powiedzieć?
- Bo ja...ja...umm...- jąkała Dominika
- Śmiało Domi. - zachęcałam ją
- Bo ja...się za...zakochałam. - znów niepewnie odpowiedziała po czym opuściła głowę
- To super. Przecież to piękne uczucie. - odpowiedziałam nie będąc świadoma tego co ja właściwie mówię. Przecież dobrze wiedziałam, że tu chodzi o mnie.
- Ale Magda...ja się w Tobie zakochałam. - odpowiedziała pewniej
- Umm...Domi...- nie skończyłam mówić bo dziewczyna zerwała się z ławki, na której siedziała i ruszyła w stronę drzwi.
Złapałam ją za rękę i spojrzałam w oczy. Nie wiele myśląc Dominika wpiła się w moje usta swoimi przyciskając mnie tym samym do ściany. Nie wiem dlaczego ale przez chwilę odwzajemniłam pocałunek. Mimo wszystko w porę się ogarnęłam i odsunęłam koleżankę od siebie.
- Magda przepraszam. Ja nie wiem co we mnie wstąpiło. To było bez sensu, zapomnijmy o tym i mi wybacz przede wszystkim. - złapał ją słowotok prawdopodobnie ze zdenerwowania.
- Nie powiem. To było...coś czego się nie spodziewałam...
- Magda błagam wybacz mi.
- Wiesz...ja.. chyba powinnam już iść. - odpowiedziałam spuszczając wzrok w podłogę i opuszczając szatnię.
W tym wszystkim nie chodziło o Domi. Nie chodziło o to co zrobiła czy powiedziała. Nie miałam jej tego za złe. Ona mi uświadomiła jedną rzecz, przed którą ja tak bardzo uciekałam od dłuższego czasu.
![](https://img.wattpad.com/cover/242215246-288-k666007.jpg)
YOU ARE READING
Be the only one
Short StoryMagda jest młodą,perspektywiczną piłkarką. Jest po uszy zakochana w swoim chłopaku,z którym rozumieją się bez słów. Pewnego dnia Magda przychodzi na siłownię w "odpowiednim" momencie....a może i nieodpowiednim?