1. Muszę podjechać do sądu.

11 3 4
                                    

piątek 7:25 

- W końcu piątek! - Bella wchodząc do mojego samochodu bardzo dosadnie pokazała mi, że jest zadowolona z faktu, iż dzisiaj piątek. 

- Wiesz  co to oznacza? - Spojrzałam na czarnowłosą z uśmiechem.

- Idziemy na imprezę. - Przyjaciółka uśmiechnęła się i zaczęła się malować.

Kiedy bliźniacy nie przychodzili moja frustracja zaczęła wzrastać i zaczęłam trąbić. 
Pięć minut później, pierwszy wsiadł Cole do którego się uśmiechnęłam, a drugi wsiadł Dylan, który chciał zapalić papierosa w moim samochodzie. 

- Dylan jak chcesz palić to wychodzisz - Odpaliłam samochód i wycofałam się z podjazdu sąsiadów. 

- Otworzę szybę - Blondyn odpalił fajkę i puścił mi oczko - A i podjedź jeszcze po Mię.

Nie słuchałam dalej rodzeństwa tylko kierowałam się na przedmieścia miasta po koleżankę, która jak zwykle się spóźniła, przez co musiałam jechać szybciej do szkoły. Sama lubiłam jeździć szybko, ale kiedy jeździłam z kimś to bałam się, że uśmiercę przyjaciół lub staną się kaleką przeze mnie. 

Dojeżdżając do szkoły zaczęła dzwonić do mnie mama. Nie odbierałam, ponieważ wolałam się skupić na drodze niż znowu kłócić się z matką. Rano kiedy mówiła o tym, że muszę jechać do sądu i zgłosić swoje oświadczenie z którym rodzicem mam zostać to się wkurwiłam już nawet nie wkurzyłam tylko po ludzku wkurwiłam. Mam siedemnaście lat, a muszę decydować z kim mam zostać przez rok. Nie komentując już tego, że ojciec się wyprowadza do Europy a mama do Nowego Jorku. 
Po około dziesięciu minutach dojechałam i zaparkowałam swoją Audi na parkingu. Znajomi wyszli tylko została ze mną Bella. 

- Poczekaj musze do mamy zadzwonić - powiedziałam, kiedy rówieśniczka chciała wyjść z samochodu. 

Bella odpaliła papierosa i otworzyła drzwi, aby nie zadymić mi autka. 

- Halo? Czemu ty ode mnie nie odbierasz tego telefonu? Po co ci telefon jak nie umiesz z niego korzystać? - Krzyki rozniosły się na linii jak tylko mama odebrała ten telefon. 

- Co chciałaś? - Odpięłam przy okazji swój pas bezpieczeństwa. 

- Dzisiaj o siedemnastej musisz jechać do sądu. Za tydzień się wyprowadzamy - Jak tylko usłyszałam te cztery słowa to załamanie nerwowe nastąpiło w moim organizmie.

- Nigdzie z tobą nie jadę, śpię na weekend u Viki nie dzwoń ani nie pisz do mnie - Rozłączyłam się wkurzona i wyszłam z samochodu trzaskając drzwiami. 

- Co się stało? - przyjaciółka mnie przytuliła i patrzyła na mnie z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy.

- Dzisiaj do tego sądu musze jechać - Zapaliłam papierosa i kierowałam się do szkoły.  

- Nie za dużo tych papierosów palisz? Ja z tobą nie pojadę bo musze do fryzjerki jechać, poradzisz sobie? Może Vicki pojedzie z tobą? - Salwa z ust dziewczyny poszła w moją stronę. 

- Chodźmy na lekcje - Dalej nie rozmawiałyśmy już ze sobą.

Zaczynaliśmy plan dwoma godzinami wf-u. Nie należę do dziewczyn, które jęczą, że  wf i muszą się przebierać. Z chęcią razem z Bellą się przebrałam w leginsy i białą koszulkę. Na nieszczęście mamy wf z Cody'm Mitchem, który jest aroganckim dupkiem. 

Po dzwonku wyszłam jako pierwsza z szatni i po drodze spotkalam Cody'ego, który gadał z jakimś chłopakiem. Ów chłopak spojrzał się na mnie i łobuzersko, może prześmiewczo uśmiechnął się, na co sprzedałam mu środkowego palca i weszłam na salę gimnastyczną. Zajęłam miejsce obok Maddie. Mia dzisiaj nie ćwiczyła, ponieważ miała okres czy coś. 

- Czaicie? Mamy zaproszenie na domówkę do Cody'ego! - Bella piszczała jak porypana. 

- Kiedy? - Ciekawa spojrzałam właśnie na wchodzącego do sali owego chłopaka. 

- Dzisiaj o 19 widzę Ciebie Speark u mnie bo spodobałaś się mojemu znajomemu - chłopak zaczął się uśmiechać jak psychopata. 

- Szpital psychiatryczny nadal przyjmuje wiesz? Mogę ciebie zapisać - Słodko uśmiechnęłam się do Cody'ego. 

- Chyba ty - Cody posłał mi środkowego palca, przez co wiem ,że zrobił to dlatego, ponieważ 10 minut temu sama zrobiłam tak samo.

Na wf myślałam o tym, dlaczego Cody zaprosił akurat nas, skoro nie oszukując się nie jesteśmy takie jak on i jego świta, do której można powiedzieć, że należy Dylan. On jako jedyny ma kontakt z Cody'm. 

- Maddie, Natalie wybieracie składy mieszane - nauczyciel w-fu dopowiedział nam jeszcze, że skoro jest październik to niedługo zaczną się nabory do szkolnej drużyny piłki siatkowej. Wydawało mi się, że razem z Maddie się nadajemy, dlatego kazał nam wybrać składy.

Najpierw wybrałam Bellę, poźniej Mike chłopaka z mojej klasy, Juliet z klasy Cody'ego, Breda z klasy czwartej oraz Dylana z mojej klasy. Maddie po wybraniu składów podeszła po piłkę do trenera. Były jeszcze trzy inne składy, które grały dopiero po nas. Na moje nieszczęście Cody był w przeciwnej drużynie. 

Gra toczyła się dalej, aż do momentu kiedy Cody zagrywał, starałam się przyjąć sposobem dolnym, ale w dziwnym kierunku wykręcił mi się prawy nadgarstek. Z bólem jęknęłam, ale zdecydowałam się grać dalej.  W końcu nastała moja kolej serwowania, postarałam się zagrać najmocniej jak potrafiłam, Cody, który starał się przyjąć piłkę dostał w głowę, przez co morderczym wzrokiem spojrzał się na mnie. 

- 1:1 - Wyszeptałam w jego stronę i posłałam mu buziaka.

Dalej nic ciekawego w szkole się nie działo. W między czasie pogadałam z Viki czy pojedzie ze mną, ale musiala jechać na zakupy bo zostaje u niej do niedzieli. Po skończonych lekcjach pojechałam odwieźć najpierw Mię i Belle do fryzjera a na końcu chłopaków. Miałam jeszcze przeszło godzinę czasu, więc pojechałam do Mcdonald's. Jadąc spokojnie zauważyłam jakiś wypadek, więc zwolniłam. Jakiś chłopak mnie próbował zatrzymać.

Odsunęłam okno i spojrzałam się w stronę chłopaka. 

- No nie wierzę, to znowu ty? - Parsknął chłopak, dopiero teraz zorientowałam się, że jest to Cody z tym chłopakiem, który był w szkole. 

- Chcesz coś szczególnego bo się spieszę - Nieznajomy chłopak ciągle patrzył na moją twarz i zaczęłam sama mu się przyglądać. Ciemne włosy, brązowe oczy i kształtne usta. 

- Podrzucisz mnie i znajomego do domu?  Samochód się mi rozpieprzył - Gestem ręki pokazałam mu, że mają wsiadać. Dzięki temu dobremu uczynkowi trafię do nieba. Tak sobie tylko mówię. 

- Mitchell stawiasz mi za to maczka. Zapnij pasy - kątem oka obserwowałam, jak znajomy dupka zapina pas.

- A to gdzie się śpieszysz? - Cody spojrzał się na mnie

- Muszę podjechać do sądu, nic szczególnego - Zatrzymałam się na czerwonym świetle 

- Cody włącz nawigacje do ciebie - Wyjęłam moje złote okulary na które wydałam swoje całe oszczędności.

Po chwili ruszyłam w wybranym kierunku. Nawigacja pokazywała 7,6 km. 

- Ty mieszkasz na jakimś pieprzonym odludziu? - Cody się na mnie spojrzał zdziwiony. 

- To ty nie wiedziałaś, że mieszkam na tym nowym osiedlu obok ulicy Skłodowskiej Curie? - Pokręciłam przecząco głową. 
Po pięciu minutach podjechaliśmy do Maca. 

- Poproszę Drwala z kurczakiem z podwójnym bekonem, a dla kolegów będzie... - Odwróciłam się w stronę znajomego i nieznajomego 

- 3x zestaw powiększony z drwalem i do picia coca cola - Chłopak z tyłu odpowiedział za nas wszystkich - Wyjdę zadzwonić - Trzasnął drzwiami i wyszedł.

Usłyszałam dźwięk mojego telefonu i odebrałam go od razu. 

- Halo? - Przejechałam do okienka żeby zapłacić

- Curuś podjedź jeszcze po zakupy i podrzuć mi do pracy dobrze? Musze zostać dłużej - Mój tata prowadzi firmę kurierską i sieć hoteli o nazwie ''Speark ze spółką". Nie wiem co on widzi w tej pracy, serio. 

- Dobrze, będę ok 20 - Odłożyłam telefon i czekałam na zamówienie.

- Twoi rodzice się rozwodzą prawda? - Zdenerwowana spojrzałam się w stronę rówieśnika. 

- Co cię to obchodzi? - Mój wzrok przesunęłam na panią która podawała zamówienie - Zawołaj kolegę - Podziękowałam i zjechałam na parking. 

- Hardin! Chodź jeść - A więc tak ma imię osobnik. 

W ciszy zjedliśmy burgery i zaczęłam jechać. Chłopacy coś tam gadali, ale nie miałam chęci rozmowy z nimi. Wjechałam na osiedle Cody'ego. Białe domy, granatowe dachy, duży podjazd i garaż. Praktycznie domy były takie same. 

- Dzięki Natalie, pamiętaj, że dzisiaj impreza o 19 - Szlak, zapomniałam

- Spóźnię się z godzinę, ale będę - Uśmiechnęłam się i wycofałam z podjazdu. 

- Gdzie mieszkasz? - W lusterku odnalazłam wzrok Hardina.

- Osiedle New Jersey - Zdziwiona odwróciłam wzrok. 

- Vic tam mieszka, nie widziałam Ciebie nigdy - Chciałam jakoś atmosfere rozluźnić.

- Nie ma mnie za często w domu. To znasz wszystkich sąsiadów koleżanki? - Sarkastycznie zaczął się śmiać.

- Nie, ale takiego dupka bym zapamiętała - Posłałam mu najmilszy uśmiech jaki mogłam zrobić.

- Wo, ale pocisk - Nie odpowiedziałam już nic na to. Ukradkiem zobaczyłam, że jest juz 16.55. Szlak! Nie zdążę do sądu, a muszę jeszcze się przebrać bo w niebieskich mom jeansach z dziurami i czerwonej koszulce nie wejdę na rozprawę i wywiad. 

- Szlak, szlak, szlak - Uderzyłam w kierownice. 

- Przestań bo nas rozbijesz - Jeszcze on się musi odzywać.

- Wysiadaj z samochodu jestem spóźniona - Dupek spojrzał się na mnie jak na wariatkę.

- Co ci jest - No czemu on nie może po prostu wyjść.

- Na 17 mam być w sądzie a musze się przebrać - Odnalazłam kosmetyki w torebce i zaczęłam poprawiać moje brązowe usta i rzęsy. 

- Dwa domy dalej mieszka moja koleżanka, może ci coś pożyczy - Z tego wszystkiego włożyłam maskarę do oczu. 

-Co? Dzięki- Wysiadłam z chłopakiem i na szybkości zamknęłam drzwi 

RESZTA BĘDZIE W NASTĘPNYM ROZDZIALE. PISALAM GO OD TYGODNIA I ZA KAŻDYM RAZEM COŚ MI NIE PASOWAŁO. WIEM, ŻE DUŻO DIALOGU, ALE NASTEPNY ROZDZIAŁ BĘDZIE MIAŁ WIECEJ FABUŁY... DO ZOBACZENIA


Fallen AngelWhere stories live. Discover now