The Box p. III

193 24 19
                                    

Ta część nigdy nie miała powstać, ale ostatnie tygodnie mocno dały mi się we znaki. Musiałam dać upust emocjom, w wyniku których powstało to coś. Jeśli poczujecie się po tym źle - bardzo was przepraszam i jeśli chcecie porozmawiać - jestem dla was. 

_________________________

Patrzył przed siebie, zaś jego wzrok utknął w jednym miejscu, gdzie fale wzburzonego oceanu uderzały o brzeg. Było już późno, słońce już dawno znikło za horyzontem i z trudem mógłby wskazać, gdzie znajdowała się granica między bezkresną wodą, a czarnawo-granatowym niebem. Tego wieczoru był zupełnie sam i wydawało się, że nawet Księżyc nie miał zamiaru pokazać się na nieboskłonie.
Znów siedział na masce swojego czerwonego pick-upa, ale tym razem wiedział, że to ostatni raz. Po raz ostatni był w tym miejscu, patrzył na wzburzoną wodę i czuł ulgę, prawdziwą ulgę. To był moment, w którym miał zamknąć cały rozdział. 

Wyjął z kieszeni telefon i po chwili uruchomił swoją ulubioną aplikację do odtwarzania muzyki i w wyszukiwarce wpisał tytuł piosenki. Piosenki, która towarzyszyła mu od kilku tygodni. Podłączył słuchawki do telefonu i nacisnął 'play', zamykając oczy i wsłuchując się w pierwsze takty i słowa piosenki.

Looking up from underneath

Fractured moonlight on the sea

Reflections still look the same to me

As before I went under

Znów ujrzał jego uśmiech, ten delikatny, ten który tak uwielbiał i zdecydowanie był jego ulubionym. Zobaczył jego wyciągnięte dłonie, tak bardzo zachęcające go do podejścia i zatopienia się w tak znanym mu uścisku, pełnym czułości i miłości.

Znów siedział na kanapie w salonie i wpatrywał się w beanie, z którą nie rozstawał się od wielu dni. Anne i Gemma w końcu uznały, że mogą wrócić do domu, choć wiedział, że jedno jego słowo wystarczyłoby, aby na nowo rozpakowały swoje bagaże i zostały u jego boku jeszcze dłużej. Jednak życie toczyło się dalej i jeśli on nie miał zamiaru na razie ruszać dalej, tak nie mógł do tego zmuszać matki i siostry. Jego serce krwawiło, gdy żegnał się z nimi, ale poczuł też ulgę. W końcu został sam.

Oh, and it's breaking over me

A thousand miles out to the sea bed

Found the place to rest my head

W pomieszczeniu panował półmrok i kojąca cisza, przerywana jedynie skwierczeniem drwa w kominku i sporadycznym pociąganiem nosa.

- Dlaczego płaczesz? – usłyszał za plecami tak bardzo znany sobie głos i odwrócił się tak szybko, że w innych okolicznościach najpewniej skręciłby kark. 

Na progu stał Lou, jego Lou i spoglądał na niego z zaniepokojeniem wymalowanym na twarzy. Jednak zupełnie nie przypominał siebie sprzed tygodni, wprost przeciwnie. Pomimo niewielkich sińców pod oczami wyglądał na zupełnie zdrowego – jego policzki nie były zapadnięte i zdobił je delikatny, zdrowy rumieniec. – Kochanie? – jego zachrypnięty głos ponownie rozbrzmiał w salonie, zaś Harry zupełnie zamarł na kanapie. Nie potrafił się poruszyć, a wszelkie słowa uwięzły w gardle.

- Lou?! – zdołał wykrztusić, a szatyn natychmiast znalazł się u jego boku. Harry poczuł znajome ramiona i niemal zapłakał, gdy poczuł ciepło bijące od drugiego ciała. To nie mógł być sen, prawda?

- To ja, mój najcenniejszy skarbie. – usłyszał tuż przy uchu ciepły głos i poczuł lekkie muśnięcie ust. – Tęskniłem... - dodał, a Harry jeszcze mocniej docisnął do siebie ukochanego.

- Myślałem, że straciłem cię już na zawsze! - wychlipiał brunet, w odpowiedzi słysząc tylko chichot.

- Zawsze jestem z tobą, skarbie. – Louis spojrzał w jego załzawione oczy i delikatnie wytarł łzy z policzków. – Zawsze... - podkreślił i nachylił się do pocałunku, pocałunku, który jednak nie nastąpił.

Louis uśmiechnął się smutno, jakby wiedział co za chwilę się wydarzy, i zanim ich usta się spotkały, rozpłynął się w powietrzu. Zastąpiły go drobinki piasku, który w półmroku przypominał bardziej popiół.

Louis pojawił się i zniknął szybko, niczym burza piaskowa, pozostawiając zdruzgotanego bruneta, którego serce po raz kolejny się złamało.

Ten sen stał się dla niego największym ukojeniem i najgorszym przekleństwem.

*

And it's peaceful in the deep

'Cause either way you cannot breathe

No need to pray, no need to speak

Now I am under

Zeskoczył z maski samochodu i znów wylądował bosymi stopami na piasku, który tym razem był zimny i nieprzyjemny. Mimo to, na jego twarzy zagościł uśmiech, a z każdym krokiem czuł, że jego serce co raz bardziej napełnia się ulgą. Otworzył oczy i z nadzieją spoglądał we wzburzone morze. Pomyślał o matce i siostrze, mając jedynie nadzieję, że zrozumieją jego decyzję i kiedyś mu wybaczą.

Oh, and it's breaking over me

A thousand miles out to the sea bed

Found the place to rest my head

Zdjął z siebie puchową kurtkę i odrzucił na bok, a wiatr niemal na zawołanie zaczął mocniej dąć i listopadowy chłód niemal przesiąkł go do szpiku kości. W pierwszym momencie wzdrygnął na to uczucie, ale po chwili jego ciało zaczęło się przyzwyczajać.

Pierwszy krok był już za nim.

Though the pressure's hard to take

It's the only way I can escape

It seems a heavy choice to make

But now I am under, oh*

Z każdym krokiem woda była coraz bliżej, zaś radość i ekscytacja powoli ogarniały jego ciało.

Był już tak blisko.

Nie zatrzymał się, gdy lodowata woda dotknęła jego stóp.
Nie zatrzymał się, gdy całe jego ciało zesztywniało i na pewno doznało wstrząsu termicznego.
Nie zatrzymał się, gdy wysoka fala zasłoniła mu pole widzenia.

Widział swój cel, widział Louisa na wyciągnięcie ręki.
I nie miał zamiaru się zatrzymać.

- Po prostu się temu oddaję. - wyszeptał i zniknął pod ciemną taflą wody. Tak zimnej, ale i słodkiej jednocześnie.

W nadziei, że Louis i ocean już nigdy nie pozwolą mu odejść. 

___________

* Never Let Me Go w wykonaniu Florence + The Machine

To definitywny koniec. 

The Box [ONE SHOT]Where stories live. Discover now