Delusions of Grandeur (4/4)

528 55 12
                                    


W czasie, w którym pojazd dotarł do Songpa-gu, Taehyung zastanawiał się, czy nie zadzwonić do Jungkooka, ale zdecydował, że lepiej tego nie robić. Niedawno Jimin próbował dzwonić do niego pierdyliard razy, więc nie zamierzał tego powtarzać. Cokolwiek Jungkook teraz robił, prawdopodobnie było ważne, dlatego dzwonienie do niego zdawało się bezsensowne. Z resztą, co w ogóle miałby mu powiedzieć? Pytanie, czy czuje się dobrze wydawało się raczej dziwne i niepotrzebne, wykraczające daleko poza sprawy biznesowe i zamiast tego graniczące z bliskością. Mimo to, wciąż czuł naglącą potrzebę, by to zrobić i coś mu powiedzieć. Jeżeli z Jungkookiem nie było w porządku, byłaby to zła rzecz, mogłoby to wpłynąć zarówno na biznes jak i na jego bezpieczeństwo. Ale Taehyung chciał tylko mieć pewność, że wszystko z nim w porządku. Nie było nic… złego, w chęci upewnienia się, czy dobrze znosi sytuację. 

Samochód zatrzymał się przed kasynem, Taehyung ogarnął się, po czym wysiadł, poprawiając marynarkę, upewniając się, że wygląda bardziej reprezentacyjnie. Trudno było dobrze wyglądać, kiedy jego skóra wciąż miała dość chorobliwy odcień a włosy zaczęły zlepiać się od potu. Dlatego wygładził ostatnie zagniecenia na ubraniu i wyszedł z pojazdu, trzaskając drzwiami. Tak, jak w jaskini, gdy wszedł do budynku nikt go nie zatrzymał, kobieta przy biurku jedynie uśmiechnęła się i skinęła do niego głową. Więc Taehyung po prostu odsunął kotarę i wszedł do obszaru głównego, przechodząc na piętro, by dostać się do biura Seokjina. Upewnił się, by najpierw zapukać, zanim otworzył drzwi, w przeciwieństwie do tego, co zrobił u Yoongiego. 

Seokjin nie siedział tak jak zwykle przy swoim biurku, w zasadzie właśnie wychodził z małego pomieszczenia połączonego z biurem. Taehyung zauważył duży, parujący kubek w jego dłoni, dotarł do niego bardzo wyraźny zapach kawy: mocny i kwaśny. Szybki rzut oka na na otwarte przejście, ukazało mu małe pomieszczenie, które wyglądało jak aneks kuchenny, w którym bez wątpienia zrobił tą kawę. Seokjin przez chwilę mu się przyglądał, mrugając powoli zza swoich okrągłych okularów tak, jakby miał kłopot ze zrozumieniem, co on robił w jego gabinecie. Po chwilowej ciszy, drugi mężczyzna przesunął się i postawił kubek na biurku.

 – Dobry wieczór, Taehyung, nie spodziewałem się dziś ciebie zobaczyć – powiedział zanim cicho się zaśmiał. – chociaż, to, że tu przyszedłeś ma sporo sensu, biorąc pod uwagę to, co się dzisiaj stało. 

– Ta, ma sporo sensu – zgodził się Taehyung kiwając głową i zamykając za sobą drzwi. Drugi mężczyzna poruszył się, by stanąć za swoim fotelem, nie usiadł w nim, był zbyt zajęty przeglądaniem mu się. – Dzisiaj… Zgaduję, że to prawdopodobnie najbardziej wiekopomna noc w historii Haedogje Pa, huh? 

– Zapewne tak jest, tak. Słyszałem, że przeszedłeś przez piekło, Taehyung – powiedział Seokjin powoli przesuwając fotel i ułożył swoje ręce na biurku. – Zostałeś postrzelony, tak? Postrzelony, ratując życie pana Jeon? Myślę, że zdecydowana większość ludzi Haedogje Pa powinna być ci wdzięczna, mają u ciebie dług. Niewielu ludzi przyjęłoby kulę, to oznaka niezwykłej lojalności. 

– Żadna z tych kurew Haedogje Pa nie jest lojalna, Seokjin – nie zgodził się z zdegustowanym dźwiękiem. – Nie obchodzi ich lojalność, tylko ich pieprzone konta bankowe. 

– Wygląda na to, że ostatnimi dniami sporo ludzi wymienia się kulkami, zamiast słowami – wymamrotał Seokjin. – Więc po co dokładnie tutaj jesteś? 

 
Taehyung przeszedł przez pokój, by podejść do drugiego fotela, siadając w nim bez zaproszenia. Seokjin uniósł swój wzrok, przez moment przyglądał mu się po czym odwrócił spojrzenie z powrotem na ekran komputera. Powoli sączył idealnie przygotowaną kawę. Usiadł na krześle, próbując zrelaksować się jak tylko mógł. 

House of CardsWhere stories live. Discover now