fragile

417 49 29
                                    

W święta ze snu wyrwał go łomot do drzwi. Przeklinając, ile wlezie, wyplątał się z kołdry i uścisku Remusa i poszedł otworzyć. Nie zawracał sobie nawet głowy ubieraniem się czy narzucaniem chociaż bluzy czy koszulki, bo zakładał, że zaraz i tak wróci do łóżka. Był zresztą tak zaspany, że nawet o tym nie pomyślał.

Momentalnie oprzytomniał, gdy ujrzał stojącą na progu osobę. Zamrugał parokrotnie i przetarł zmęczone oczy, przekonany, że ma zwidy. Zjawa jednak nie zamierzała znikać, w dodatku rzuciła mu się na szyję. Niewiele brakowało, żeby stracił równowagę, ale zdołał w porę przytrzymać się framugi.

— Regulus?

Zdecydowanie się nie spodziewał tutaj ujrzeć swojego brata, zwłaszcza że Regulus rzadko kiedy chciał mieć z nim do czynienia.

— Przepraszam, że cię nachodzę, ale nie miałem dokąd pójść.

— Wejdź.

Machinalnie zaprosił go do środka i zaprowadził do salonu, gorączkowo się zastanawiając, co powiedzieć — oferować herbatę, jedzenie, pomoc czy dzwonić do matki. Po drodze zagarnął również jedną z koszulek Remusa, porzuconą na kaloryferze w łazience.

— Więc, uch, chcesz czegoś do picia? Albo do jedzenia?

Regulus potrząsnął głową, siadając na kanapie, więc Sirius do niego dołączył. Czuł się tak niezręcznie, jak nigdy dotąd; właściwie rozmawiali ze sobą teraz tak rzadko, że nawet nie wiedział, od czego zacząć. Było też w dodatku stanowczo zbyt wcześnie na odzyskanie przytomności umysłu bez jakiejkolwiek kawy i śniadania — zegar wskazywał dopiero siódmą, a siódma rano w święta to był środek nocy.

— Uciekłem z domu.

Te słowa chyba wyrwały się Regulusowi bez udziału jego woli, bo zszokowały ich obydwu. Siriusa zaskoczyły nawet podwójnie, bo ucieczka z domu zupełnie nie pasowała do tego grzecznego Regulusa zawsze słuchającego matki. Cóż, z drugiej strony wyjaśniałoby to wypchany czarny plecak leżący w jego nogach... Sirius jednak nie mógł nic poradzić na swój sceptycyzm. Matka w przeszłości się posuwała do gorszych zagrań, byle tylko odzyskać nad nim kontrolę.

— Słucham? — spytał wreszcie, niezbyt inteligentnie. Może się przesłyszał. Może Regulus wcale nie powiedział mu właśnie, że uciekł z domu. Może to ten brak kawy sprawiał, że przekręcał słowa.

— Uciekłem z domu. Mówię poważnie. Naprawdę to zrobiłem.

— Co się stało?

Regulus zrobił kwaśną minę i Sirius ledwo zwalczył chęć parsknięcia śmiechem. Regulus zawsze przybierał taki wyraz twarzy, gdy coś szło nie po jego myśli albo trafiał na coś wyjątkowo niedobrego.

— Pokłóciłem się z rodzicami.

Wyglądało na to, że Sirius będzie musiał wyciągać z niego siłą każde pojedyncze słowo. Wobec tego uniósł brew, nie spuszczając wzroku z brata i mając nadzieję, że go tym zachęci do nieco dłuższej wypowiedzi. Nie udało mu się to.

— O co?

— Chcą, żebym złożył papiery na medycynę.

catching smoke | ✓Where stories live. Discover now