~3~

350 7 2
                                    

*Kuba*

Spotykaliśmy się dużo przez te dwa tygodnie. Na imprezę, nad rzekę lub po prostu się czegoś napić. Kacper nas opuścił, więc chodziliśmy wszędzie w czwórkę. Próbowałem wyrwać się bez Lilki. Korzystałem z tego, że mieszka daleko. Dzwoniłem czasem do Bartka na spontaniczne wyjście, ale ten zawsze miał jakieś "ale". I dziwnym trafem, zawsze mógł wtedy, gdy Lilka. Bartek z Zośką albo byli ślepi, albo świetnie ukrywali przed samymi sobą, że widzą naszą nienawiść. Bo zwykłą "nietolerancją" nie można było już tego nazwać. Nietolerancję to ja mogę mieć laktozy. Ta dziewczyna była po prostu straszna. Jedyne co mnie martwiło to to, że widziałem w niej wiele cech, które sam posiadałem. Byliśmy pod wieloma względami bardzo podobni. Zgubieni w wielkim świecie. W towarzystwie, ale jednak samotni. Nieśmiali.

O naszym incydencie z autem żadne z nas nie wspominało. Nigdy. Mieliśmy więc swego rodzaju cichą umowę, pakt, kiedy nie mówiliśmy nic przy znajomych. Nie chciała truć całej naszej znajomości, szanowałem to.

Potwierdziła się też moja teoria, że Lilka wiecznie zachowywała się kulturalnie i nonszalancko. "Dama", słyszałem w swojej głowie. Tak, to było zdecydowanie najtrafniejsze określenie. Była bardzo inna. Zupełnie, całkowicie inna. Najbardziej rzuciło się to w oczy (choć z pewnością nie tylko mi) pewnego wieczoru, kiedy umówiliśmy się w pubie pierwszy raz po powrocie Kacpra.

Staliśmy wtedy oparci o drewnianą obudowę tarasu nad Wisłą, na którym siedziały gromady przyjaciół i par. My, trzech chłopaków w czarnych bluzach, przypatrywaliśmy się dziwnemu widokowi. Umówiliśmy się tylko na "coś małego", bo razem z Bartkiem mieliśmy pojawić się jutro o 8 na spotkaniu w Toruniu. A byliśmy w Warszawie. Ogarnęliśmy ostatnio nowy biznes - stronkę w internecie. Otwieraliśmy nasz sklep. Jutro miało mieć miejsce najważniejsze spotkanie w tej kwestii, z facetem który to wszytko ogarniał. Nie byliśmy spięci, raczej bardzo z siebie zadowoleni, co potwierdzała nasza obecność w pubie nad Wisłą.

Zośkę zabrała z domu Lilka, bo miała po drodze. Klaudia znalazła je gdzieś potem. Szły więc teraz razem przez cały plac, rozmawiając o czymś energicznie. Czułem że się zapatrzyłem, ale nie chciałem tego zmieniać. Lilka bowiem bardzo widocznie różniła się od dwóch dziewczyn.

Klaudia, z wplecionymi w krótkie włosy niebieskimi pasemkami podskakiwała idąc, podrzucając w powietrze za dużą, różową koszulkę, przykrywającą jej całą górę podartych spodni. Na to narzuconą miała grubą, acz krótką zieloną kurtkę. Zośka idąca obok, trzymała pod ramię Lilkę. Czarne włosy miała splecione na głowie w dwa dobierańce, których końcówki były czerwone. Czarne legginsy przykrywała tylko misiowata czarna bluza, pod którą miała tylko czerwoną krótką bluzkę. Nic dziwnego więc, że Lilka idąca obok nich sprawiała nieco kosmiczne wrażenie. Dziwne, aczkolwiek piękne. Przyłapałem się na tym myśleniu i potrząsnąłem głową.

Blondynka miała wysokie kozaki z niewysokim obcasem, o kolorze ciepłego brązu, zupełnie jak pasujący do nich płaszcz, przewiązany teraz czarnym, skromnym paskiem. Na czarne jeansy opadał za duży, wełniany sweter, delikatnie ciemniejszy od jej skóry. Była tak bardzo inna.

Zupełnie nie jak my -pomyślałem i zalała mnie fala irytacji jej osobą. Nie była jak my. Nie pasowała tu.

-Cześć -powiedziała, wyjątkowo pierwsza, oddając koleżanki ich chłopakom. Nabrała już pewności siebie. Żebyś się tu za pewnie nie poczuła.

***

Jedynymi osobami, które dzisiaj nie piły, były Kacper i Lilka. Reszta się dobrze bawiła.

Siedzieliśmy tam już kilka godzin, zamawiając już którąś kolejkę u przemiłego kelnera. Nagle poderwał się Kacper.

Ja Ciebie bardziej.   ~GargamelVlog~    ♔︎Where stories live. Discover now