Rozdział dwudziesty dziewiąty

27 1 0
                                    

W klubie było jak co wieczór gwarno i tłoczno, Hilmi miał swoją prywatny stolik, przyszedł z synem, towarzyszyło im tylko dwóch ochroniarzy, Rafael był zdenerwowany, takie wizyty bossa zawsze go stresowały, nie wychodził wtedy w ogóle ze swojego biura, chyba że wezwałby go Hilmi.

Dziś miała występ ulubiona striptizerka Hilmiego, Cristal, miała wykonać specjalny taniec tylko dla niego, Hilmi popijał szampana.

Baris pojawił się w klubie i zasiadł cicho w kącie by nie rzucać się nikomu w oczy, obserwował Hilmiego, Nataniel gość który miał go zaatakować miał się pojawić za kilka minut, wiedział co ma robić, po zakończeniu zadania miał się stawić w warsztacie chłopaków po kasę i miał szybko zniknąć.

Najlepiej by było by wyjechał z miasta aby Hilmi nie próbował go szukać i zabić, wiadomo że stanie się jego największym wrogiem.

Przy stoliku rozległ się głośny śmiech Bernarda, upatrzył sobie jakąś dziewczynę która teraz siedziała mu na kolanach, Hilmi oklaskiwał Cristal.

Baris podszedł do baru by zamówić sobie drinka, dostał sms od Mariana że Nataniel jest pod klubem i czeka na znak od niego, Baris potwierdził zgodę smsem.

Nataniel wszedł do klubu, skrzyżował spojrzenie z Barisem który stał przy barze niedaleko stolika Hilmiego i kiwnął mu nieznacznie głową.

To był znak, Nataniel wyciągnął pistolet i ruszył do stolika Hilmiego, ten jeszcze niczego nie zauważył wpatrzony w Cristal a Bernard całował dziewczynę, dwaj ochroniarze też niczego nie widzieli, jeden poszedł do toalety, drugi po kolejnego szampana.

-Hilmi Solmaz! -zawołał Nataniel kierując broń ku niemu.-Dzisiaj zginiesz!

Bernardo zrzucił dziewczynę z kolan, Hilmi pobladł, Bernardo wstał ale Nataniel zawołał-Stój tam gdzie jesteś bo zabiję!

-Czego chcesz?-zapytał Hilmi rozglądając się za ochroniarzami, gdzie te bezużyteczne dupki?

-Tylko twojej śmierci.

Baris podbiegł do niego, ten go pchnął i strzelił, Baris zasłonił Hilmiego, kula drasnęła go tylko w ramię, syknął z bólu!

W klubie podniósł się wrzask, ludzie spanikowali, ochroniarze przybiegli ale Nataniel wymknął się z tłumu ludzi, jego zadanie było zakończone, miał tylko drasnąć Barisa w ramię i to zrobił.

Baris osunął się z bólu na ziemię.

Hilmi zaskoczony patrzył na niego potem podniósł głos na ochroniarzy-Co tak stoicie? Ten chłopak uratował mi życie, zabieramy go do szpitala , szybko.

Ochroniarze z klubu próbowali uspokoić ludzi a Rafael przybiegł do stolika Hilmiego.

-Co się dzieje panie Hilmi? Słyszałem strzał.

-Beznadziejną masz tu ochronę, jak to możliwie że każdy może tu wejść i strzelić do mnie jak do psa!

-Czy ktoś do pana strzelał panie Hilmi? Jest pan ranny? Kto się ośmielił?

-Zwiał,  nic mi nie jest, nieważne, ten chłopak mnie uratował, zawieziemy go do szpitala, osobiście tam pojadę.

Rafael spojrzał na Barisa.

-Ale ja go znam....-rzekł niemrawo Rafael.

-Kim jest mój wybawca? Znasz go? 

-To Baris Sazerac, mój kuzyn, znaczy syn mojej kuzynki, nie wiem co on tu robi...

-Twój kuzyn? No to trzeba było tak od razu gadać, chłopak rzucił się by mnie zasłonić ciałem ale przecież mnie nie zna.

Baris ocknął się, dwóch mężczyzn wzięło go pod boki.

Gorzka czekoladaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz