21. Only friends

306 22 3
                                    

"Ja jestem jak latawiec urwany z uwięzi. Puf! Odfruwam... A ty - to zabawne, często to sobie powtarzam - masz dość siły, żeby mnie przy sobie zatrzymać, i dość inteligencji, żeby mi pozwolić uciec."

Moje w miarę dobre samopoczucie tego dnia, sięgnęło dna. Siedząc w samochodzie i czekając na Daniela, który musiał coś załatwić zastanawiałam się nad sensem istnienia świata i tego jak bardzo życie mnie nienawidziło. Nie chciałam ranić moich bliskich, jednak cały czas to robiłam, świadomie bądź nie. Po rozmowie z Robertsen mentalnie czułam się jakbym dostała od kogoś w twarz. Dlatego, kiedy tylko wróciliśmy do mieszkania bez słowa zamknęłam się w swoim pokoju. Tande chyba poszedł w moje ślady, ponieważ nie słyszałam żadnych odgłosów z salonu, gdzie mężczyzna miał w zwyczaju przesiadywać oglądając telewizję. Odkąd przyleciałam do Norwegii z Ewą rozmawiałam zaledwie kilka razy, kobieta nie dzwoniła do mnie codziennie bym zdała jej relację z całego dnia, praktycznie nie dzwoniła wcale. Jednak jestem pewna, że nie musiała tego robić, bo Tande za moimi plecami na bieżąco jej o wszystkim donosił.

Rano, kiedy wreszcie opuściłam swój pokój Daniela już nie było. Z kartki, którą zostawił w kuchni obok talerza z kanapkami dowiedziałam się, że mężczyzna pojechał do swoich rodziców. Uśmiechnęłam się na wspomnienie państwa Tande, którzy byli dla mnie zawsze kochani. Nawet po naszym rozstaniu, kiedy mój kontakt z Danielem nie ograniczał się jeszcze do zdawkowych gratulacji, chłopak pisał mi, że mnie pozdrawiają. Wyciągnęłam telefon z bocznej kieszeni spodni i napisałam Tandemu krótką wiadomość, by pozdrowił ode mnie rodziców, po czym zabrałam śniadanie, które przygotował dla mnie mężczyzna i usiadłam na kanapie włączając telewizję. W czasie reklam mimowolnie zerknęłam w stronę półki, na której dzień wcześniej postawiłam ramkę ze zdjęciem Daniela i Anji, ale fotografii już tam nie było. Norweg musiał je zauważyć i zapewne schował gdzieś w czeluściach szuflady, znajdującej się w jego sypialni.

Tego dnia miałam odrobinę lepszy humor dlatego, kiedy Daniel wrócił do mieszkania nie uciekłam od razu do siebie. Siedziałam w salonie przyglądając się jak mężczyzna rozpakowywał w kuchni rzeczy, które przywiózł z domu. Wizyta u jego rodziców zawsze kończyła się przywiezieniem torby pełnej wałówki, zresztą który szanujący się rodzic tak nie robił? Moi byli tacy sami. W tym momencie uzmysłowiłam sobie, że dawno nie rozmawiałam ze swoimi rodzicami, przez co dopadły mnie wyrzuty sumienia. Postanowiłam, że zadzwonię do nich wieczorem, tak byśmy mieli czas porozmawiać trochę dłużej. Przez moją chwilową nostalgię nie zauważyłam jak Tande opuścił kuchnie i prawdopodobnie udał się do swojego pokoju.

-Rodzice też cię pozdrawiają, było im trochę przykro, że nie przyjechałaś ze mną.- oznajmił Norweg siadając obok mnie z kubkiem gorącej herbaty. Blondyn nie miał już na sobie ciemnych dżinsów i bluzy, w którą jeszcze chwile temu był ubrany, za to w typowym domowym ubiorze rozwalił się kanapie zabierając mi pilota.- Tym razem fakt, że wyszedłem z domu, kiedy jeszcze spałaś działa na twoją korzyść, ale wątpię, że następnym razem też to przejdzie.

-Uwielbiam twoich rodziców, ale obawiam się, że moja wizyta w twoim rodzinnym domu da im nadzieję na coś co się nie wydarzy.

-Na to, że do siebie wrócimy?- zapytał niepewnie spoglądając na mnie swoimi błękitnymi jak niebo oczami.

-Tak.

-To już za późno. Myślą, że skoro mieszkamy razem, to do siebie wróciliśmy. Szególnie moja mama tak uważa.

"I masz babo placek."

Naprawdę nie chciałam robić nikomu nadziei na to, że ja i Tande jeszcze kiedyś do siebie wrócimy. Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, tylko w tym przypadku to właśnie ja byłam tym rwącym nurtem, który niszczył wszystko na swojej drodze, bagnem w które nie należy się pakować. Nie każdy zdawał sobie sprawę z tego, że we dwójkę zbudowaliśmy coś, kosztem czegoś innego, jego kosztem, bo tylko on w tym związku był skłonny do poświęceń. Zdawałam sobie sprawę z tego, że mój wyjazd do Norwegii miał drugie dno, tak naprawdę nie było różnicy w tym, gdzie aktualnie znajdowałam się na świecie. Od czego miałam niby uciec? Od bólu? Samotności? Złamanego serca, czy pogrzebanych ambicji? Daniel po raz kolejny miał zostać przeze mnie wykorzystany. Miał być plastrem, który przyklejony do mojej skóry zakrywał gojąca się ranę. Nikt nie brał pod uwagę jego uczuć, a przecież Norweg nie był robotem niezdolnym do ich odczuwania.

-Wiem, że rozstaliście się z Anją z mojego powodu.- wypaliłam bez zastanowienia, przerywając tym samym dłuższą chwilę ciszy, która panowała między nami. Czego jak czego, ale wyczucia brakowało mi zawsze.- Daniel wiem, że być może wciąż coś do mnie czujesz, ale powinieneś w końcu ułożyć sobie życie.

-Nie wiem kto i co ci powiedział, ale nie rozstaliśmy się przez ciebie.- burknął odwracając się ode mnie. Stąpasz po cienkim lodzie Bilan, uważaj bo się zaraz pod tobą załamie.

-To w takim razie dlaczego? Byliście taką idealną parą...

-Przepraszam Zoja, ale to jest sprawa wyłącznie między nami i niczego ode mnie nie wyciągniesz.- jego ton był chłodny jak skandynawskie powietrze. Norweg nie ukrywał, że nie ma najmniejszej ochoty rozmawiać o swojej byłej dziewczynie i związku, który z nią tworzył.- Mogę cię jednak zapewnić, że to nie była twoja wina, po prostu to co na pozór wydaje się idealne, nie zawsze takie jest.- wraz z kolejnymi wypowiadanymi przez niego słowami, głos dwudziestolatka stawał się cieplejszy, a spojrzenie, którym nawet mnie zaszczycił łagodniejsze.

-Naprawdę mi przykro, Danny.- przysunęłam się bliżej mężczyzny i objęłam go, opierając głowę o jego ramię. W pewnej chwili blondyn odłożył porcelanowy kubek na stolik i przyciągnął mnie bliżej do siebie, zamykając w szczelnym uścisku, tak jak robią to przyjaciele.

FallenWhere stories live. Discover now