ROZDZIAŁ IV

2.8K 121 241
                                    

Jesteś prawie nieprzytomna, ale i tak dostrzegasz obłęd tej sytuacji. Czy oni myślą, że żyją w jakiejś dramie albo powieści? Wybór bierzesz jako swoją szansę od losu i wybierasz najmniejsze prawdopodobne zło, palcem wskazujesz na.. I.N'a. Chłopak nie spodziewał się, że wybierzesz jego. Uśmiechnął się ciepło w twoją stronę. Han, który aktualnie cie podtrzymywał pomógł usiąść ci na krześle. Przyniesiono ci szklankę wody. Zostałaś sama z I.N'em, który wyjmował z apteczki potrzebne rzeczy.

- I.N to twoje prawdziwe imię czy tylko przezwisko?- pytasz, aby przerwać niezręczną ciszę.

- Przezwisko, na imię mam Yang JeongIn...- Odpowiada krótko i zwięźle.

Chłopak skupia się na swoim zadaniu, ma ci opatrzyć rany. Powoli podchodzi i siada na krześle naprzeciwko ciebie. Powoli zaczyna oczyszczać twoja ranę na kolanie. Woda utleniona, którą przemywa ci ranę, sprawia ci wiele bólu. Zaciskasz szczękę i kurczowo trzymasz się kieszeni swojej bluzy. Nagle czujesz czyjąś ciepłą dłoń na swoich, spoglądasz w górę i widzisz JeongIn'a patrzącego ze współczuciem na ciebie. Mimowolnie wkrada ci się rumieniec i odwracasz wzrok.

- Jak cię boli, to mów.- wraca do odkażania rany.

Obserwujesz jego dłonie, dopiero teraz zauważasz jak dobrze jest zbudowany, a mimo to tak delikatnie zajmuje się twoimi ranami. Poza młoda twarzą i radosnym usposobieniem, wydaje się być dość troskliwy i rozważny, uśmiechasz się do siebie. Czujesz się dobrze i bezpiecznie w jego towarzystwie. Nim się orientujesz masz już założone opatrunki.

- Wszystko skończone, już w porządku.- I.N klepie cię lekko po głowie i spogląda na zegarek.- O! Już późno, będę szedł. Dobranoc!- zbiera rzeczy i wychodzi.

Dochodzi już 1. Zostałaś sama, reszta już pewnie śpi. Orientujesz się, że I.N zapomniał związać ci ręce. Mimo wszystkiego co się wydarzyło nadal jesteś przetrzymywana jako zakładnik. Myślisz o możliwych sposobach ucieczki.

Stwierdzasz, że mimo ryzyka najlepszym rozwiązaniem jest ucieczka przez okno, które zauważyłaś w korytarzu. Powoli, starając się nie wydawać żadnego dźwięku podchodzisz do drzwi i wyciągasz wsuwkę ze swoich włosów. Może zadziała myślisz i wkładasz ją do zamka. O dziwo po pewnym czasie coś kliknęło. Z trudem wyciągasz zmasakrowaną wsuwkę z zamka i powoli otwierasz drzwi. Dyskretnie wychylasz głowę i sprawdzasz czy na pewno nikt cię nie pilnuje. Czysto. Na paluszkach podchodzisz do jednego z okien. Jest całe w kurzu, widać, że porzucone dzieci zbyt często go nie czyszczą. Czujesz obrzydzenie, ale wola ucieczki jest silniejsza. Wdrapujesz się na parapet przy okazji wycierając połowę kurzu. Wstrzymujesz oddech i otwierasz okno. W głębi czujesz, że to za proste, ale nie zamierzasz się poddawać. Okno otwiera się z lekkim skrzypnięciem. Nie znajdowałaś się zbyt wysoko nad ziemią więc bez wahania zeskakujesz, ale przy lądowaniu ranne kolano daje o sobie znać. Nie będziesz w stanie biec tak szybko jak normalnie. Rozglądasz się i orientujesz się, że jesteś w jakimś opuszczonym pustostanie, najpewniej w lesie. 

Decydujesz się iść przed siebie. Masz wrażenie, że coś się zaraz wydarzy. Ale czy to nie jest normalne kiedy igra się z własnym życiem. Kto wie co porzucone dzieci będą chcieli ci zrobić. No, ale tak w sumie nie wyglądali na złych ludzi... Może LiNoł jest trochę wredny, ale za to są dość przystoj... Potrząsasz głową, aby pozbyć się tych dziwnych myśli.

-Y/N! Oni cię porwali! Wróć do zmysłów!- Zaraz zakrywasz sobie usta, nie wiedziałaś, że powiedziałaś to tak głośno.

Doszłaś do jakiś schodków, więc po nich schodzisz. Bliżej ziemi, bliżej domu no nie? Uśmiechasz się pod nosem. Nagle słyszysz jakiś dźwięk za swoimi plecami. Odwracasz się w jego stronę i uspokajasz się. To tylko para gołębi walczy o jakąś reklamówkę. Odwracasz się w stronę swojego pierwotnego kierunku i uśmiechasz się do siebie.

- Już myślałam, że zauważy...- zaniemówiłaś z nagłego szoku.

-O! Patrzcie kto do nas przyszedł...- zaczął Hyunjin, a Felix wyciągną w twoją stronę rękę.- Choć grzecznie z nami, a nic ci się nie stanie.

Niepewnie unosisz prawa dłoń. A Felix uśmiechnął się zachęcająco. Zauważasz, jego piegi. „Adorable! Są takie urocze!", nie możesz powstrzymać swoich myśli. LiNoł i HyunJin przyglądają ci się z uśmiechami starając się wyglądać przyjaźnie.

- SIKE!- zabierasz rękę i biegniesz co sił w nogach do okna.

Szczęśliwie byliście na paterze więc bez większej szkody przeskakujesz i znajdujesz się w lesie. Słyszysz jak chłopcy biegną za tobą. Nie zatrzymujesz się, dzięki adrenalinie chwilowo nie czujesz bólu w kolanie. Masz wrażenie, że ich zgubiłaś. Zatrzymujesz się za dość grubym drzewem, aby odsapnąć. Ciężko ci się oddycha, a serce bije jak dzwon. Nogi się pod tobą uginają. Nie masz siły iść dalej. Nie masz najlepszej kondycji, jest zimno i ciemno, a poza tym dochodzą obrażenia od walki z Hyunjinem. Odrywasz jeden z opatrunków JeongIn'a z czystej frustracji, co chyba nie było najlepszym pomysłem.

- We got you.- słyszysz niski szept przy swoim uchu z wyraźnie australijskim akcentem.- You're going with us.

Odwracasz się i stajesz twarzą w twarz z Felixem. Czujesz jego ciepły oddech na swojej szyi i mocno zaciśniętą chłodną dłoń na nadgarstku. Przerażona patrzysz błagalnie w jego ciemne oczy, starasz się sprawić by cię puścił. Zbierasz cały urok i skupiasz go w swoim spojrzeniu.

- Proszę...- Widzisz jak Felix odwraca wzrok z zawstydzenia, a jego twarz robi się lekko czerwona. Jego uścisk delikatnie się poluźnia, ale nie na tyle, aby się z niego wyrwać.

-Dam ci wybór –mówi po chwili milczenia.- Wolisz dołączyć do reszty, czy zostać tylko ze mną?- znów łapiecie kontakt wzrokowy, widzisz w jego oczach iskierki... jakby nadziei?


'Mówiłam, że nie o mnie chodzi' - |Stray Kids| Y/N imagine|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz