17

321 19 18
                                    

Droga minęła nam na słuchaniu muzyki oraz zwyczajnych rozmowach. Jechaliśmy może z godzinę, sama nie wiem dokładnie. Zatrzymaliśmy się na małym parkingu przy lesie. Oprócz naszego auta (tzn, Harry'ego) stały jeszcze tylko dwa samochody.

Wysiadłam z auta i rozprostowałam nogi. Na dworze było całkiem przyjemnie, świeciło słońce, a wiatr był prawie nieodczuwalny. Styles wyciągał właśnie coś z bagażnika. Podeszłam bliżej zaciekawiona.

– Co to? – zapytałam, mając na myśli torbę, którą trzymał.

– Zobaczysz – wyszczerzył zęby.

– Co ty taki tajemniczy dzisiaj jesteś? – zagadnęłam z delikatnym uśmiechem na twarzy, gdy ruszyliśmy wąską dróżką w głąb lasu. – Czekaj, czy ty mnie właśnie ciągniesz w las, żeby mi coś zrobić? Mam się bać? – zaśmiałam się. Prawda była taka, że nawet bym go o to nie podejrzewała. Nie bałam się, że chciałby mi coś zrobić. Gdyby był to kto inny, to w życiu bym się nie zgodziła, aby w ogóle tu przyjechać, ale z nim czułam się o to spokojna.

– O wow, rozszyfrowałaś mnie – powiedział z udawanym podziwem i oboje zaczęliśmy się śmiać. – Widzę, że humor ci dopisuje, co?

– Umm, tak. Dzisiaj chyba czuję się lepiej. – Odparłam. To rzeczywiście była prawda, nawet nie zdążyłam tego zauważyć, ale tak, byłam dziś bardziej radosna, co mnie cieszyło, ale coś tyłu głowy mówiło mi, że to tylko chwilowe. Jednak postanowiłam, że postaram się chociaż do wieczora tym nie przejmować. Ja też czasem zasługuję na odpoczynek.

Dotarliśmy do kamiennych schodów, które były dość kręte. Wspięliśmy się nimi na samą górę, a widok czekający na nas na miejscu był... niezwykły.
Wyglądało to trochę jak klif, a za nami stała jakby ściana z kamienia. Gdzieś z boku stały wysokie drzewa, a z ziemi wyrastała zielona, miękka trawa. Niebo przybrało pomarańczowego koloru, a słońce powoli zachodziło, co dawało piękny efekt. Szczerzyłam się jak głupia, bo dawno nie widziałam takiego czegoś. Cały czas byłam przeciez zamknięta w czterech ścianach.

Podeszłam nad krawędź tego jakby klifu i spojrzałam w dół. Jak się okazało, na dole było jezioro. Woda połyskiwała niesamowicie i wydawała się taka czysta, że aż miało się ochotę tam wskoczyć. Uśmiech wciąż nie schodził mi z twarzy. Byłam w szoku, że takie piękne miejsce może być gdzieś w głębi lasu. Przymknęłam oczy i zrobiłam głęboki wdech.

– Harry – powiedziałam, gdy poczułam, że jest blisko mnie – tu jest pięknie! – otworzyłam oczy i spojrzałam się na niego.

– Podoba ci się? – uśmiechnął się.

– Nawet bardzo – również posłałam mu ciepły uśmiech.

Chłopak wyciągnął z torby koc, a następnie położył go na ziemi blisko krawędzi klifu, ale nie za blisko, żeby oczywiście było bezpiecznie. Gestem ręki wskazał mi, żebym usiadła. Nie trzeba mi było powtarzać dwa razy. Harry usiadł tuż obok mnie.

– Jak odkryłeś to miejsce? – odezwałam się po chwili ciszy.

– Kiedy przyjechałem do tego miasta po studiach, czułem, że straciłem jakąś cząstkę mnie. Próbowałem znaleźć coś w zamian i odkryć jakieś miejsce, gdzie mógłbym pomyśleć. Jeździłem sporo po całym stanie* i w końcu trafiłem na to miejsce. – Uśmiechnął się do siebie, jakby wspominając tamten czas. – Kiedyś przyjeżdżałem tu bardzo często i zawsze tylko tu siedziałem i rozmyślałem. No, czasem też pływałem w tamtym jeziorze. – zaśmiał się i skinął głową na krawędź, gdzie na dole znajdował się wspomniany zbiornik wodny. – To było takie moje miejsce, w zasadzie wciąż jest, ale teraz bywam tu rzadziej.

– Czy ktokolwiek wie o tym miejscu? – zapytałam zaciekawiona.

– Oprócz Ciebie nikt. – Byłam w miłym szoku. Bo dlaczego nikomu o tym nie mówił, a mnie już tak? Czułam się w pewien sposób wyróżniona.

– Nawet Louis?

– Nope – uśmiechnął się.

To było naprawdę miłe. Jeszcze nigdy nie byłam w takiej sytuacji, że ktoś podzielił się taką cząstką siebie tylko i wyłączne ze mną. A z tego, co mi opowiedział, jest to ważna cząstka.

– Dlaczego więc postanowiłeś pokazać to właśnie mi? – przybliżyłam się jeszcze bardziej zaintrygowana.

– Cóż, chyba pomyślałem, że też potrzebujesz takiego miejsca. Poza tym, wiem, że dla innych nie byłoby to nic nadzwyczajnego, ot zwykła dziura. Sądzę, że jesteś jedyną osobą, z którą mógłbym się tym podzielić.

Uśmiechnęłam się szeroko. Miło pierwszy raz od długiego czasu usłyszeć, że jestem ważna i trochę doceniana. Rozum podpowiadał mi, że na to nie zasługuję, ale serce krzyczało: Jesteś tego warta. Nie wiedziałam już, czyjego głosu słuchać.

– hej, wszystko w porządku? – spytał, najwyraźniej zauważając moje rozterki.

– Um, tak. To znaczy, nie do końca – westchnęłam. Położyłam się na plecach, a ręce położyłam na brzuchu.

– Chcesz mi o tym opowiedzieć? – on również się położył.

– Po prostu jestem trochę rozdarta. J-ja chyba nie chcę o tym teraz mówić. – Zamknęłam oczy, mając nadzieję, że nie będzie o to zły.

– Rozumiem to – jego ton głosu był uspokajający, cieszyłam się, że nie każe mi o tym mówić.

Słońce coraz bardziej zachodziło, przez co niebo wyglądało jeszcze bardziej niesamowicie.

Harry's POV

Nie chciałem, aby przejmowała się swoimi obawami, a żeby była radosna, tak jak wcześniej. Żeby naprawić atmosferę, postanowiłem zmienić temat, więc zadałem pytanie:

– Byłaś kiedykolwiek w związku?







°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•
*Harry i Mia mieszkają w USA. Ogólnie akcja toczy się właśnie tam.

Jednak dzielę ten rozdział jeszcze na kolejną część haha.
Chciałabym wiedzieć czy wolicie dłuższe czy właśnie krótsze rozdziały? Pomogłoby mi to bardzo. Wgl to jak pisałam ten rozdział, to wydawał mi się jakiś dłuższy, więc zdziwiłam się jak zobaczyłam liczbę słów xd.

Nie zapomnij o "⭐", jeśli Ci się podobało <3

Psychologist || h.sWhere stories live. Discover now