Siedzieliśmy u szczytu stołu pod girlandą z eukaliptusa i małych lampek. Stół zdobił lniany obrus i kilka różnych wazonów z kwiatkami. Płomienie świec tańczyły radośnie. Byliśmy już po kolacji, towarzystwo zaczęło się rozluźniać. Shawn zdjął marynarkę i podwinął rękawy swojej koszuli, ja wypięłam ciężką spinkę z włosów pozwalając im opaść kaskadą delikatnych loków na plecy.
- Shawn, co robi tu John? - Zapytałam w końcu.
- Mówiłaś, że Ed jest w ciąży więc nie możemy poprosić go o występ na weselu...
- Cherry a nie Ed. - Poprawiałam go.
- No Cherry. Nie przerywaj mi. - Wyszczerzył się, a następnie pocałował moją dłoń, którą trzymał w swojej od jakiegoś czasu. - Veronica mówiła, że zawsze marzyłaś o tym, żeby John Mayer zaśpiewał na twoim ślubie. Chciałem zorganizować Eda zamiast Johna po aferze jaką zrobiłaś wiosną...
Dzięki Shawn, przypominaj mi o tym w dniu ślubu.
- Ale Eda się nie dało to jest John.
- Mogłeś mnie uprzedzić? - Skwasiłam się.
- Nie mogłem, bo by nie było niespodzianki. A i tak John zjebał, bo miał się dopiero pojawić... Teraz.
Shawn wskazał głową małą scenę na końcu parkietu. John mościł się wygodnie na stołku z gitarą w ręku.
- Mogę? - Shawn wstał i wyciągnął dłoń w moją stronę. W tym całym planowaniu zapomnieliśmy o przećwiczeniu jakiegoś tańca. Podałam mu dłoń i wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę kamiennego parkietu. Już pierwsze akordy uświadomiły mi jaką piosenkę wybrał dla nas Shawn.
- Jest coś w twoich oczach co nadaje im wspaniałości, zatrzymaj mnie i skradnij mój oddech*...
Głos Johna, tak inny od Edwina McCaina wibrował nosowo nad miękkimi akordami pojedynczej gitary. Shawn ujął mnie w talii i delikatnie prowadził w walcu.
- Nauczyłeś się walca? - Zapytałam wtulając nos w jego obojczyk.
- Wziąłem kilka lekcji.
- I powiedz, że należymy do siebie, odnajdź naszą miłość...
- Dlaczego wybrałeś tę piosenkę? - Zapytałam podejrzliwie.
- Zostawiłaś zalogowanego pinteresta.
- Więc go przeszukałeś i wybrałeś piosenkę, którą przypięła jakieś dziesięć lat temu zamiast tej, którą przypięłam miesiąc temu?
Shawn zatrzymał się przydeptując mi rąbek sukni.
- Błąd? - Skrzywił się.
- Nie. - Zaśmiałam się. - Ale mogło być lepiej.
- Wiedziałem. - Spojrzał na Johna i wymienili spojrzenia, a on odłożył gitarę i przesiadł się do pianina
- W takim razie stary, dobry Sinatra.
I nie miałam pojęcia co John zagra. I choć jednemu i drugiemu daleko było do Sinatry, to dziś nie było nic cudowniejszego.Cały wieczór minął na tańcu, jedzeniu i zabawie. W wilgotnym, słonym powietrzu włosy Shawna niesfornie kręciły się, tak samo moje, które mimo wosku i lakieru i tak postanowiły skręcić się i napuszyć. Wyglądaliśmy jak eleganckie pudle. Ale to się nie liczyło. Nasiąkaliśmy każdą chwilą, łapaliśmy każdy swój uśmiech, każde spojrzenie. Tego dnia zaczęła się lepsza część życia i nic nie miało już stanąć na naszej drodze.
***
Trzy dni później, gdy opuszczaliśmy hotel w Shanghaiu musieliśmy uciekać tylnymi drzwiami dla obsługi. Wylatując z Bali postanowiliśmy podzielić się ze światem radosną nowiną. Posypały się życzenia głównie od jego fanów, ale i od ludzi z branży. Gdy pod jego postem na Instagramie pojawił się komentarz samej Queen Bey wpadłam w taka euforię, że półnago odtańczyłam taniec radości na środku pokoju hotelowego.
Alex, który dostał klucze do naszego domu i miał pilnować mojego biznesu co jakiś czas przysyłał zdjęcia najróżniejszych rzeczy, które przychodziły od fanów Shawna, jego sponsorów jak i totalnie obcych firm. Nie miałam pojęcia, że tak to właśnie wygląda. Zaczęłam cieszyć się, że ślub odbył się w tajemnicy i nie musieliśmy martwić się natarczywą prasą i ich dronami. Gdy mój własny manager i asystent przysłał mi zdjęcie fikuśnej bielizny Agent Provocateur zabroniłam mu cokolwiek otwierać.
- Zastawi nam całą piwnicę tymi paczkami.
- Będziemy mieć Gwiazdkę w środku roku.
Śmiał się. Ale później przyznał mi rację. Sam był ciekawy co znajdziemy w domu. Nie przypuszczał, że nasz ślub odbije się takim echem.
- Alessia dzwoniła dziś z gratulacjami. - Zaczął, gdy taksówka zatrzymała się pod hotelem w Bolonii.
- O, to miło. - Chyba jednak nie. Wciąż miałam mieszane uczucia co do tej dziewczyny. - A Camilla się odzywała? Jakoś chyba uciekła mi wiadomość od niej pomiędzy tymi setkami tysięcy na twoim ig.
- Właściwie... - Shawn zastanawiał się chwilę. - Nie. Nie miałem od niej żadnych wiadomości ostatnio.
Przeczuwałam kłopoty. Ale starałam się o tym nie myśleć. Teraz miałam ciekawsze rzeczy do roboty, jak na przykład prywatna wycieczka po winnicy i próbowanie win. Tak właśnie powinna wyglądać podróż poślubna.
YOU ARE READING
The Painter III: Świt nad Toronto
FanfictionGdy sekret z przeszłości wydostał się na światło dzienne, nikt nie może być pewny swoich uczuć. Ile jeszcze sekretów skrywa w sobie niepozorna Emma Everett? Czy Shawn da radę udźwignąć to wszystko? A co gdy pojawi się dodatkowa osoba... "-Tu nie ch...