Chapter III

854 125 87
                                    

Oikawa wyglądał krucho i słabo… ale pięknie. Zawsze był piękny. W sile i słabości Iwaizumi przyznał, że chłopak zawsze sprawiał, że było piękne, nawet jeśli nigdy mu tego nie powiedział.

Zatrzymał się przy drzwiach, niepewny, czy powinien wejść, ponieważ Oikawa siedział na swoim łóżku, zgarbiony, z rękami ułożonymi apatycznie przed sobą i głową zwróconą w stronę okna. Był bledszy i szczuplejszy niż za pierwszym razem, gdy widział go siedzącego na szpitalnym łóżku.

Byli na studiach, Oikawa pojechał do domu na lato, podczas gdy Iwaizumi został w Tokio na swój letni staż, kiedy odebrał telefon od Matsukawy, który również wrócił do domu tego lata. Oikawa upadł i został zabrany do szpitala.

Gdy tylko usłyszał, pojechał następnym autobusem do Miyagi… tylko po to, by znaleźć Oikawę siedzącego na łóżku, uśmiechającego się do niego i drażniącego się, że za bardzo się martwi.

Powoli otworzył drzwi, ale Oikawa się nie ruszył - zbyt pogrążony w myślach, by zauważyć, jak wchodzi. Nic nie powiedział i po prostu stał w milczeniu, obserwując go.

Wydawał się teraz mniejszy, był pewien, że gdyby stali obok siebie, byłby od niego wyższy. Jego brązowe włosy były rozczochrane, a serce bolało, ponieważ Oikawa tak bardzo dbał o swoje włosy, że nawet w gorsze dni upewniał się, że jego włosy są idealne. Jego ręce były suche, kościste i blade… tak jak reszta jego ciała. Ale pomiędzy tymi palcami trzymał lekko pogniecioną nutę.

Jego serce po prostu podskoczyło, mózg przestał działać, a strach, że prawie go stracił, nagle stał się zbyt prawdziwy.

Otworzył usta, żeby zawołać jego imię i zwrócić jego uwagę. Ale to, co miało być „Oi Shittykawa”, nagle stało się… „Kocham cię”.

Nagłe westchnienie. Potem znów zwróciły się do niego szeroko brązowe oczy. - Iwa-chan? Jego imię wymknęło się z tych suchych, popękanych ust… i dwoma ogromnymi krokami Iwaizumi chwycił rękę Oikawy i przyciągnął go do piersi zamykając w ciasnym i niezręcznym uścisku.

Wdychał swój zapach… mieszankę środka dezynfekującego, kolekcję narkotyków i słodki zapach samego Oikawy . Wypełnił płuca tym uzależniającym zapachem, a kiedy pomyślał, że nie może się nacieszyć, poczuł, że drugi facet wtapia się w niego.

Ręce okrążyły jego plecy, powoli i słabo… twarz schowana w zgięciu szyi. Kiedy poczuł wilgoć na ramieniu, zdał sobie sprawę, że Oikawa płacze. W panice odsunął się, trzymając go na odległość ramienia. „Co się stało? Coś cię boli? ”

Oikawa potrząsnął głową, zakrywając połowę twarzy rękami, a łzy i smarki spływały w obrzydliwych, ale uroczych strumieniach. „Ja tylko…” zakrztusił się. „Myślałem, że nigdy…” wziął kilka głębokich, bolesnych oddechów. „Po prostu tak bardzo cię kocham”.

Iwaizumi patrzył na niego… po prostu patrzył i widział go całego . Z jego irytująco idealnym wezgłowiem, uroczo brzydką, płaczącą twarzą i oczami błyszczącymi od łez, które po prostu nie przestawały. I Boże, jak on to przegapił?

Oikawa Tooru był piękny, bo on nigdy, z miłości do niego, że może on być czymkolwiek innym, ale pięknym.

Tej nocy, kiedy pocałował Oikawę, bycie zbyt pijanym nie było wystarczającą wymówką. Nie miał wymówki, poza tym, że zawsze się zastanawiał, czemu chciał pocałować Oikawę.

„Iwa-chan… umieram”. Oikawa zawołał: „To niesprawiedliwe… dla ciebie”.

"Co jest?"

"To. Robisz to. To… okrutne ”.

"Co ty mówisz? W zasadzie całe nasze życie byliśmy razem. Nic się nie zmieni."

„Wszystko się zmieni”. Oikawa powiedział stanowczo, jego głos był zachrypnięty i Iwaizumi zastanawiał się, czy mówienie nie powoduje również zbytniego bólu. Może. „Nie chciałbym jechać, a ty nie chciałbyś, żebym poszedł”.

Iwaizumi gapił się na niego, otworzył usta, żeby powiedzieć, że mówi coś naprawdę głupiego, ale wiedział też, że to prawda. Przyznanie się do ich miłości nie zmieniłoby faktu, że Oikawa nadal był poważnie chory. Ale… „W takim razie będziemy to robić, aż nadejdzie czas, żebyś wyszedł ”. Powiedział: „To nie tak, że kiedy powiesz mi, że nie możemy tego zrobić, i tak bylibyśmy w stanie to zatrzymać”.

Mówił te rzeczy, ale w głębi jego umysłu wciąż tkwił strach… ale ten strach przed utratą Oikawy był stosunkowo niewielki w porównaniu ze strachem przed brakiem go w ogóle. Wybór był dość oczywisty .

„Nie chcę cię skrzywdzić”.

- Powiedziałem, że cię kocham, do cholery. - syknął Iwaizumi, coraz bardziej niecierpliwy. „Po prostu… pozwól mi cię kochać, dobrze?”

Nie wiedział, kiedy zatrzymały się łzy Oikawy. Nie wiedziałem, kiedy on to zrobił - kiedy Oikawa w końcu posłał mu najjaśniejszy uśmiech, jakiego nie widział od dawna. Albo kiedy Oikawa skinął głową. A może kiedy wziął czekoladowłosego faceta z powrotem w ramiona i pocałował jego usta.

Wiedział tylko, że w tym wyjątkowym momencie wszystko wydawało się przyjemne, tak jak powinno.

*

xoxo

✔oikawa's last wish/es || [tłumaczenie PL]Where stories live. Discover now