Rozdział trzydziesty pierwszy

5.1K 147 1
                                    

Ivy

    Przez resztę lotu nie potrafiłam się skupić ani na słuchaniu muzyki, ani na widokach za oknem, a tym bardziej na tym, że moją głowę wciąż zaprzątały myśli o tym, co stało się w toalecie samolotu. Sama też byłam zaskoczona, że w ogóle to się wydarzyło.
    Od czasu do czasu tylko spoglądałam na Jamesa, dalej nie wierząc w to, że jakąś godzinę wcześniej mu obciągałam w toalecie samolotu. Rzeczywiście, nasza relacja była ciut popaprana. Czułam, jak moje policzki pąsowiały na samo wspomnienie. Nagle James złapał mnie za dłoń. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Nie myśl o tym tyle. - zagryzłam wargę zdenerwowana. Czyżby mnie przejrzał?
- Skąd wiesz, o czym myślę? - uniosłam głowę wyżej, by móc dobrze na niego spojrzeć.
- A jaki może być inny powód tego, że się rumienisz i co rusz spoglądasz na moje krocze? - z tym drugim nie do końca tak. Więc, aż tak dobrze mnie nie przejrzał.
- Nieprawda. Nie patrzyłam akurat tam. - najpierw patrzyłam na jego twarz. Na jego ustach widniał zadziorny uśmieszek. Później kątem oka zerknęłam na jego krocze, a tam zauważyłam dość sporą wypukłość.
- Chyba powinienem usiąść gdzieś indziej, bo przy tobie zawsze mi staje i zawsze potrzebuję porządnego zadowolenia. - o, cholera. Czułam, jak na samo wyobrażenie tego, co mogłabym robić z nim, zrobiło mi się gorąco. Zacisnęłam uda, co nie umknęło uwadze mojego szefa. - Wiem, jak na ciebie działam, nie musisz tego ukrywać. - kurde, a jednak. Potrafi czytać ze mnie, jak z otwartej księgi. Wtedy do mojej głowy napłynął szatański pomysł. Zbliżyłam się do Jamesa na tyle blisko, by tylko on usłyszał to, co chciałam powiedzieć.
- Musisz wytrzymać, dopóki nie będziemy w hotelu, a tam... - mój głos był lekko zachrypnięty i dość seksowny, by przez resztę lotu James nie mógł się skupić. - Porządnie się nim zajmę. - mówiąc to, moja ręka momentalnie wylądowała na jego twardej wypukłości w spodniach. Mój szef wciągnął głośno powietrze, a później je wypuścił, po czym spojrzał na mnie.
- Nie wiem, czy wytrzymam. - przyznał. Uśmiechnęłam się zwycięsko w jego stronę. I pomyśleć, że jeszcze dwa miesiące temu odrzucałam go, bo bałam się zakochać i mu zaufać, a dzisiaj mówiliśmy sobie takie sprośne rzeczy. Zdecydowanie, James Shadow to bóg, który potrafił czynić cuda. I nie mówiłam tu tylko o seksie oralnym.
    Jak się okazało, zaraz po przylocie spotkał nas problem, bo kierowca, którego wynajął James, by móc swobodnie poruszać się po mieście, a nie taksówką, spóźniał się. Jak się później okazało, po telefonie Jamesa do niego, stał w korku i nie miał jak go ominąć.
- Mogłeś wybrać cieplejszą porę roku. - stwierdziłam. Blondyn jedynie się uśmiechnął, po czym dodał:
- Mógłby się bardziej pospieszyć, bo ja jedyne na co czekam, to porządne obciąganie w hotelu. - jednak miałam nadzieję, że nie będzie tego przypominał mi. Ale nie zapominajmy o tym, że sama mu to zaproponowałam.
- Jesteś jednak popapranym seksistą. - stwierdziłam. Dopiero zdałam sobie sprawę z tego, że staliśmy zbyt blisko siebie, a jednak nie odsunęłam się.
- Być może. Ale nazwij mnie tak dopiero, jak poznasz moje wszystkie zdolności. - puścił do mnie oczko, a ja się zarumieniłam. Ponownie tego dnia. James jednak miał ten swój urok, nawet jeśli mówił o seksie.
    Ponad pół godziny później byliśmy już pod hotelem. Nie wiedziałam, dlaczego, ale już od samego wyjścia z samochodu James się zapierał, że on porozmawia z recepcją. Choć gdy tylko zauważyłam młodą i szczupłą brunetkę o śniadej cerze, wiedziałam, jaki mógł być tego powód. Ale wolałam nie wnikać. Stałam w holu, podziwiając wnętrze hotelu. Jeżeli z zewnątrz The Times Square Edition wyglądał jak nie z tej bajki, to bałam się zaglądać do któregokolwiek z pokoi. Aczkolwiek był to hotel pięciogwiazdkowy i tym bardziej mogłam spojrzeć, jak on w ogóle wyglądał. Nie zrobiłam tego i teraz się z tego cieszyłam.
- Gotowe. - usłyszałam za plecami głos mojego szefa, więc odwróciłam się w jego stronę. Gdy tylko zaczęliśmy iść w stronę windy, spojrzałam na brunetkę, która patrzyła na Jamesa, jakby miała go zaraz zjeść. Wywróciłam oczami.
- Umiesz bajerować kobietami. - stwierdziłam, ponownie przenosząc wzrok na mojego szefa.
- Skąd ta myśl? - wskazałam na dziewczynę za recepcją. Na ustach pojawił się uśmiech, który próbował ukryć. - Ciebie nie zbajerowałem, choć bardzo się starałem. - na rymowanki mu się zebrało. Odpowiedziałam mu dopiero gdy wsiedliśmy do windy.
- Po prostu nie działa na mnie twój urok. - gdyby nie to, że były tu też inne osoby, prawdopodobnie odpowiedziałby mi coś w swoim seksistowskim stylu, ale na szczęście nie byliśmy tu sami.
    Byłam zaskoczona, gdy weszliśmy do wielkiego apartamentu. Dlaczego? Przecież sama rezerwowałam pokoje w hotelu. Właśnie, pokoje. Dwa połączone pokoje, a to był pieprzony apartament, o którym ani razu nie słyszałam. Pamiętałabym, gdybym zmieniała rodzaj pokoju, ale tak nie było. Coś czułam, że w tym wszystkim maczał palce James i ze względu na to nie chciał, żebym to ja się zajęła odebraniem klucza. Co za podstępny oszust!
- Apartament? Serio? Kiedy zdążyłeś to zmienić? - spytałam zaskoczona. Aczkolwiek mógł mieć w tym jakiś swój plan.
- Nie wyciągaj pochopnych wniosków, dopóki się nie dowiesz prawdy. - zaczął spokojnie. Niestety, on chyba jeszcze nie poznał mojej wybuchowej strony.
- Pochopnych wniosków? - spojrzałam na niego, próbując wyciągnąć jak najwięcej informacji z jego postawy, ale ku mojemu zaskoczeniu, był cały rozluźniony.
- Po prostu chciałem... - jednak nie pozwoliłam mu dokończyć jego wypowiedzi i się wcięłam.
- Wiem, co chciałeś. Ale to ci nie wyjdzie. Myślisz, że jak wynajmiesz apartament to będę twoja? Zapomnij. - powiedziałam pewna siebie i skierowałam się w stronę wyjścia. - Muszę ochłonąć. - jednak James zagrodził mi drogę.
- Ivy... - zaczął. Jego spokojność zaczynała mnie dobijać. Ja właśnie na niego nawrzeszczałam, nie wiedziałam czy słusznie, a on dalej był spokojny.
- Wypuść mnie. - ku mojemu zaskoczeniu wykonał mój rozkaz i po chwili znalazłam się na hotelowym korytarzu, kierując się w stronę wind, a następnie opuściłam ten hotel.
    Nie rozumiałam, dlaczego James wcześniej mnie o tym nie poinformował? Pewnie i tak bym się na to nie zgodziła, ale ważne, że w ogóle chciał mnie o tym poinformować, a ja dopiero po wszystkim się dowiedziałam o tym, że zarezerwował apartament. Co chciał tym osiągnąć? Nie wiedziałam. A może źle go potraktowałam, a tym bardziej źle zinterpretowałam jego intencje? Może po prostu chciał mi udowodnić swoją miłość? Ale jaki byłby tego sens, wynajmując apartament, zwłaszcza, że byliśmy tu służbowo? Chyba powinnam była wrócić i go wysłuchać. A może jednak dobrze wszystko zrozumiałam i on chciał mnie tylko wykorzystać? Ugh, nie. James taki nie był. Chyba. Zaufałam mu, raz już mnie okłamał, ale miał ku temu powody. Jaki tym razem cel miał?
    Siedziałam na jednej z ławek w pobliskim parku. Oczywiście, że nie znałam Nowego Jorku tak dobrze, by swobodnie się tu poruszać, ale szłam przez siebie i w ostateczności trafiłam do tego parku.
- Ivy... - usłyszałam za sobą głos Jamesa. Długo mu się zbierało, by ze mną porozmawiać.
- Jak mnie znalazłeś? - spytałam, wstając.
- Poprosiłem o to informatyka, bo w innym przypadku pewnie bym cię nie znalazł. - oczywiście, mogłam się tego spodziewać. - Ivy, źle mnie zrozumiałaś. - dodał. Mężczyzna podszedł bliżej. Widziałam jego sylwetkę. Jak przystojny i seksowny. Jednak stałam nieugięta.
- Być może. To nie zmienia jednak faktu, że mnie okłamałeś. Mogłeś mi powiedzieć od razu i wtedy nie byłoby tej bezsensownej kłótni. - odwróciłam się, chcąc już odejść, ale wtedy James powiedział coś, co kompletnie zbiło mnie z pantałyku.
- Chciałem spędzić ten czas z tobą. - zszokowały mnie jego słowa. Spojrzałam na niego przez ramię.
- Czyli nie ma żadnego spotkania służbowego? - teraz wszystko miało swój sens.
- Jest. Ale dopiero w poniedziałek. Uznałem, że oboje potrzebujemy wolnego czasu po tym, co się ostatnio działo. Chciałem udowodnić ci moją miłość. Kocham cię i nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby wykorzystać cię bez twojej zgody. - cholera, byłam przerażona trochę, bo mu wierzyłam w to, co właśnie powiedział. Kochał mnie, a to było najważniejsze.
    Wtedy zrobiłam coś, co nawet mnie zaskoczyło, ale wiedziałam, że byłam mu to winna. Odwróciłam się w stronę Jamesa i podeszłam do niego. Momentalnie moje usta dotknęły warg mojego szefa i złączyły się w namiętnym, ale pełnym miłości pocałunku. Pomimo, że na początku się bałam, to jednak teraz już byłam gotowa.
- Kocham cię. - powiedziałam, gdy oderwaliśmy się od siebie.

Udawana narzeczona ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz