13

980 95 5
                                    

Obudziło mnie mocne klepnięcie w policzek. Lekko uchyliłem ciężkie, zmęczone powieki. Całe ciało boleśnie pulsowało. Odczuwałem skutki wcześniejszego pobicia. 
Gdy obraz zrobił się bardziej wyraźny ujrzałem Ashtona. Był zrospaczony i przerażony. Miał mocno zaciśnięte usta i smutne oczy. Podniósł dłonie i odsunął mi mokrą od krwi i potu grzywkę z czoła. Spojrzał prosto na mnie. Brązowozielone oczy wydawały się być zrozpaczone, pełne strachu.
-Już dobrze- szepnął- jestem tu z tobą tak jak ty byłeś ze mną-dodał i mocno mnie przytulił. Bolało, ale tego właśnie było mi trzeba. Jego ramiona były silne i mocno obejmowały mnie w talii. Odprężyłem się i głośno westchnąłem.
-Luke, dlaczego zrobiłeś to wszystko?-spytał gdy pomagał mi wstać. Wiedziałem, że to pytanie jest nieuniknione, ale miałem nadzieję, że padnie później. Nogi bolały, ale nie miałem problemu z utrzymaniem całego ciała. Staneliśmy naprzeciwko siebie i po prostu patrzyliśmy sobie w oczy. Czułem, że ta chwila jest na swój sposób magiczna. TERAZ ALBO NIGDY, LUKE! Miałem wątpliwości co do powiedzenia mu prawdy, ale jak najszybciej je od siebie odgoniłem. Musiał ją poznać i dowiedzieć się wszystkiego.
-Zorganizowałem wtedy dla nas piknik na dachu budynku- szepnąłem- to był podpunkt z listy-dodałem
Blondyn patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Jakby zdziwionym i złym w jednym.
-Tylko tyle?- spytał z wyrzutem- o to tyle krzyku!? Myślałem, że stało się coś poważnego!- denerwował się. Nie znał całej prawdy- ja się martwiłem, a tobie chodziło o głupi piknik!?
Czułem jak moje policzki robią się wilgotne. Wiedziałem, że długo nie powstrzymam łez, ale chciałem chociaż udawać silnego- bo tak naprawdę wcale taki nie byłem.
-Wiesz co, Ashton!? Nie chodziło tylko o ten cholerny piknik! Chodziło o to, że poszedłeś na randkę z Cher, o to, że okropnie się nad tym nastarałem i o to, że wreszcie poczułem się wystarczająco silny i zdeterminowany, żeby wyznać ci jak bardzo cię kocham!
Gdy tylko go o tym wszystkim poinformowałem poczułem nieopisaną ulgę. Jakbym cały czas musiał dźwigać wielką torbę napakowaną po brzegi kamieniami, a teraz wreszcie mogłem ją odstawić i iść dalej bez niej.
Wściekły wyraz twarzy Irwin'a stopniowo łagodniał. Zdawał się być totalnie zaskoczony, długo nic nie mówił. Napięcie było wręcz namacalne.
Zacząłem żałować moich słów. Mogłem milczeć. Nie zniósłbym odtrącenia z jego strony. Był dla mnie bardzo ważny, jak nikt inny.
-Luke, ja...-szepnął- ja...- nie potrafił ułożyć tego co chciał powiedzieć w logiczną całość. Kilka razy otwierał usta i już myślałem, że wyda z siebie jakikolwiek dźwięk, ale on wtedy ponownie je zamykał.  Lekko się do mnie przysunął i podniósł dłoń. Nie wiedziałem czemu, ale byłem pewny, że zaraz jego ręka uderzy z wielką siłą w mój policzek, dlatego zamknąłem oczy. Byłem strasznie zdziwiony gdy zamiast tego poczułem na moich ustach jego. Jego wargi były przyjemnie ciepłe i miękkie. Był bardzo delikatny, jakby bał się, że mógłbym go odepchnąć i odrzucić, ale ja nie miałem takiego zamiaru. Kciukami gładził moje piliczki, a miejscu, w którym stykały się z moją skórą miałem wrażenie, że przepływa prąd. Pocałunek był pełen uczucia, jakby nie potrafił przekazać słowami tego co czuje i dał mi o tym znać w ten sposób. Oddałem pocałunek czując w całym ciele przyjemne ciepło. Miałem wrażenie, że śnię. Moje najśmielsze marzenia się spałniały. Chłopak, którego kocham odwzajemnia moje uczucia. Byłem wtedy najszczęśliwszy na świecie. Drżałem, nie dowierzając w to co się dzieje. Emocje wzięły górę, mój oddech przyspieszył, a ręce wylądowały na biodrach blondyna.
-Też cię kocham, Luke- usłyszałem i już miałem ponownie złączyć nasze usta w ponownym, pełnym pasji pocałunku, gdy zdałem sobie, że chłopaka nie ma już przy mnie, a ja zacząłem spadać.

Obudziłem się zlany zimnym potem. Oczy miałem szeroko otwarte, a oddech bardzo szybki. Rozejrzałem się dookoła. Leżałem w tym samym miejscu, w którym zostawili mnie moi oprawcy. 
TO BYŁ TYLKO SEN... 
A ja przez ten cały czas byłem pewny, że to prawda, był bardzo prawdopodobny. Byłem tak strasznie naiwny, przecież Ash w życiu by tak nie zareagował. Poza tym był na randce z Cher, pewnie mu się podobała. Widocznie nie dla nas były wspólne kolacje przy świecach wyjścia do kina i długie, romantyczne spacery.
Próbowałem wstać, ale tak jak we śnie wszystko mnie bolało. Po kilku minutach stałem już o własnych siłach. Przeszedłem kilka kroków, ale ból brzucha nie dawał za wygraną. Łapiąc się wszystkiego co było w zasięgu udało mi się dostać pod drzwi mojego domu. Zadzwoniłem, ale nikt mi nie otworzył.

All I need is you... » LashtonWhere stories live. Discover now