08

2.6K 132 130
                                    

Końcówka października nadeszła niespodziewanie szybko i chyba zaskoczyła nas wszystkich.

Właśnie minęła północ, a ja siedziałam przed komputerem, mimo że rano musiałam być już w pracy. Realizowanie Bolesnych Poranków zapowiadało się niezwykle boleśnie, ale nie mogłam przespać premiery płyty Adriana i to dosłownie. „Hoodie" kilka chwil temu pojawiło się już na serwisach streamingowych, a z racji tego, że chłopak do tej pory nie dał mi posłuchać tego cudeńka, musiałam zrobić to teraz.

Odsłuch zajął mi trochę ponad pół godziny. Byłam w ogromnym szoku. Przecież te numery były tak dobre, a ich autorem był nie kto inny jak mój wkurzający sąsiad do roweru. Na dodatek dzisiaj byłam z nim umówiona na wieczór i to wszystko brzmiało jak kompletny absurd.

Wyłączyłam monitor, zdjęłam słuchawki i zaczęłam szykować się do snu, chociaż w głębi serca chciałam przesłuchać ten album jeszcze przynajmniej pięć razy. W ogóle to miałam ochotę iść do Adiego i go wyściskać, ale z jakiegoś powodu on wolał nie celebrować hucznie premiery, więc zrezygnowałam z tego pomysłu.

Leżąc już w łóżku skupiłam wzrok na sukience, która wisiała na wieszaku, który z kolei zawiesiłam na drzwiach od szafy. Była czarna, ale w zależności od padającego na nią światła mieniła się. Była także obcisła i jak na mnie bardzo krótka. Jednak zdecydowałam się na ten wybór, bo nawet nie pamiętałam kiedy byłam ostatnio na randce.

Przynajmniej kreacje na dzisiaj miałam przygotowaną, ale za cholerę nie miałam pomysłu w co mam się ubrać w sobotę.

Urodziny niespodzianka dla Janusza zostały rzecz jasna połączone z imprezą Halloweenową i odbywały się w mieszkaniu u Zawistowskiego. Przebrania były obowiązkowe, a mi jakoś nic ciekawego nie wpadało do głowy.

Z samego rana wybiegłam z mieszkania bojąc się, że zaraz spóźnię się na tramwaj. W tym całym pośpiechu prawie nadepnęłam na przedmiot leżący na mojej wycieraczce.

Uśmiechnęłam się szeroko, widząc opakowanie z pokiereszowaną twarzą Połońskiego. Schyliłam się i najpierw chwyciłam do ręki drewniane jojo, a dopiero później płytkę. Otworzyłam to cudo i w środku zauważyłam dedykacje zapisaną czarnym markerem.

Podlewam naszego kwiatka regularnie, nie musisz się tym martwić Klara! Miłego słuchania.
Beteo

Przyznam, że ten niewielki gest, który pewnie zajął mu dosłownie chwile zrobił mi cały dzień.

Miałam wyśmienity humor aż do tego stopnia, że śmiałam się ze wszystkich żartów rzucanych przez Kędziora, Arka i Bartka.

Właściwie uśmiech zszedł mi z twarzy dopiero o siedemnastej, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Poczułam dziwne szarpnięcie w brzuchu i chyba zaczęłam się stresować tym wyjściem.

Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze upewniając się, czy moja szminka nie jest rozmazana, a włosy nie sterczą na wszystkie strony.

Na moje szczęście wszystko było w najlepszym porządku, dlatego westchnęłam głośno i nacisnęłam na klamkę.

- Cześć... O kurwa - powiedział stojący w drzwiach chłopak - To znaczy... Cześć Klara.

- Cześć Adrian - odpowiedziałam chichocząc cicho - Pomożesz?

Wskazałam dłonią na płaszcz, a blondyn jedynie energicznie pokiwał głową. Pomógł mi założyć na siebie moje okrycie wierzchnie i zagwizdał pod nosem.

- Wyglądasz po prostu... No zajebiście! Serio mówię...

- Zajebista to jest twoja płyta - przerwałam mu.

Widok blok | BeteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz