Wstęp

4 1 0
                                    

Biała broda pierwsza ukazała się młodzieńcom zamieszkującym obóz pod Twierdzą Liptich. Po chwili ukazała się zmarszczona twarz Białego Krasna.

Legend wśród całej rasy. Biali Krasnowie byli najstarszymi członkami górskiego ludu. Jedynie ci co przeżyli ponad cztery góry czasu*. Jedyni pamiętający jeszcze czasy wspaniałości Elfickiego Cesarstwa oraz Górskiej Konfederacji.

Teraz Twierdzą Liptich niegdyś zabezpieczająca górskie drogi stała się ostatnią linią obrony. Potężne mury zrobione z górskich skał coraz bardziej pustoszał. Zostali tylko saperzy, żołnierze i ci co mieli zostać wojownikami Górskiej Gwardii.

Nimi mieli zostać nastolatkowie przyglądający się starcowi. Niewielu z nich osiągnęło trzy pagórki czasu**. Większość jeszcze nawet bród nie miała. Co świadczyło o ich młodości.

— Dostałem się do Solkreig***? — przerwało chwilową ciszę pytanie.

Niewiele czasu potrzebowali, by odpowiedzieć twierdząco. Jeden za drugim.Minęło może kilka chwil nim usłyszeli ciche:

— Licht.****

Nagła cisza rozprzestrzeniła się po pokoju. Spokojnie wojownik ruszył do stołku stojącego w kącie. W chwili,gdy usiadł dźwięk znów zawładnął pokojem.

Chłopcy podbiegli do gościa. Chwilę później cała grupa siedziała w ciszy.

— Zamieszkujecie obóz wojenny. Będziecie tymi, którzy jako pierwsi staną do regularnej walki z Zielonoskórymi. Sloch em blach*****. Musicie poznać ich.

Wasza walka opierać się będzie na szturmie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Wasza walka opierać się będzie na szturmie. Jesteście tymi co niszczą herszta. To zawsze ten największy i najsilniejszy. Pamiętajcie stworom tym jedynie odcięta głowa śmierć pewną daje.

Wspominał teraz rady nauczyciela. W chwili, gdy po raz pierwszy miał ruszyć do walki. Po bokach stali jego bracia. Ciężkie i grube blachy z Gibretańskiej Stali nachodziły na siebie. Stal ta równie mocna i elastyczna jak sieci zachodnich pająków, tylko dla najlepszych wojowników była przeznaczona.

Oni byli najlepsi. Górska Straż elita, elit. On stał w pierwszej linii z długim toporem w ręce. Ostrze nieco w kształcie obróconego półksiężyca pozwalało, na silne uderzenia.

Ruszyli truchtem powoli tworząc klin. Był trzeci po prawej w trójkącie. Ciężar zbroi jakby przestał zawadzać. Trzydzieści, dwadzieścia, dziesięć metrów. Szeregi pobratymców rozsunęły się przed nimi.

Wpadli we wroga, mimo mniejszej wysokości Zielonoskórzy upadali, lub się usuwali pod naporem ich ciał. Poczuł na chwilę opór, podczas stawiania kroku. Tylko chwili po, której nastąpiło głośne chrupnięcie i mlask.

Wziął zamach i uderzył. Pierwszego wroga pozbawił ramienia. Po przebiciu topór wbił się w pierś drugiego. Z trudem przeciągnął chwilę ciało przeciwnika, by móc wyrwać ostrze bez zatrzymywania. Krew wzleciała w powietrze, a ostrze topora pokryła bordowa smuga

Krew Zakryta MgłąWhere stories live. Discover now