Rozdział 101. Inwestycje

1.8K 86 10
                                    

— Nie uciekaj! Poczekaj na mnie! Zabawimy sssssię!


Przeciągły syczący szept uderza go w plecy. Po chwili słyszy cienki chichot, który lodowatym dreszczem spływa mu po kręgosłupie. Przyspiesza, wcale już nie zważając, czy narobi hałasu. Za wszelką cenę musi się stąd wydostać!


— Nie uciekaj, Harry! Mój maleńki, ssssssłodki chłopczyku... Chodź! Zabawimy się! Dam ci wszystko, czego pragniesssssz!


Zaczyna biec, choć woda staje się coraz gęstsza, utrudniając mu stawianie kolejnych kroków. Z sekundy na sekundę jest coraz cieplejsza i bardziej zawiesista, a on ma wrażenie, że stopniowo się w nią zapada. Ten, który szepcze, dociera już bardzo blisko, Harry niemal czuje jego oddech na karku.


— Poczekaj! Dam ci wszysssstko, czego pragniesssssz! Tyle krwi, ile będziesz potrzebował, tyle bólu, ile znajdziemy. Zabawmy sssssię!


— Zostaw mnie! — woła histerycznie. — Kim jesteś? Zostaw mnie w spokoju!


— Nie mogę. Jesteś mój! Kocham cię, Harry! Dam ci wszysssstko, co mam!


Wokół rozbłyskują światła pochodni, zupełnie go oślepiając. Setki pochodni, całe morze ognia tańczące mu teraz przed oczyma.


— Sssspójrz! — syczy głos. — To wszyssssstko jest dla ciebie! Kocham cię!


Zupełnie nagle odzyskuje wzrok i widzi...




Harry gwałtownie otworzył oczy, wyrwany ze snu oszalałym rytmem własnego serca. W ciemności sypialni — niegdyś przyjaznej, a teraz tylko pustej — poczuł się samotny jak nigdy wcześniej.




***




Mój przyjaciel, Aedron, zwierzył mi się tamtego dnia, że od chwili, gdy zyskał moc, niczego nie pragnął równie mocno, jak zostać jednym z Kompletnych. Powiedziałem mu wtedy, że to mit i że nigdy nie było takiej kasty, a on tylko uśmiechnął się smutno, patrząc na mnie tymi swoimi czerwonymi oczami i zapytał: „Ale czy nie byłoby wspaniale, gdyby jednak istnieli? Ty i ja, w dwóch ciałach, z jednym umysłem i duszą. Czy potrafisz to sobie wyobrazić?".


Nie potrafiłem, więc zaśmiałem się głośno, a potem zaczęliśmy naszą tradycyjną grę, w której on szukał sposobu, jak mnie opętać, a ja — jak się przed nim obronić. Opieranie się jego sztuce dawno już przestało być dla mnie wyzwaniem, ale ta rozrywka nigdy mi się nie znudziła, bo inwencja mego przyjaciela była jak morze, pełna tajemnych prądów, mielizn i podstępnych pływów, gęsto usiana ogniami świętego Elma. I czasami tak dobrze było po prostu mu się poddać i zanurzyć w jego wyobraźni, kreującej dla mnie światy pełne...




— Serio, Harry, musisz go do tego namówić. Jest nam potrzebny — powiedział Ron, odciągając uwagę Severusa od lektury szóstej Księgi Jasności.


— Jak niby mam to zrobić? Oderwać go od łóżka Syriusza na siłę? Poza tym on jest w fatalnej formie, do niczego wam się nie przyda.


— Jest w takiej formie, bo mu na to pozwalasz — mruknął Snape, a obaj chłopcy odwrócili głowy i wbili w niego spojrzenia. — Rozczulanie się nad sobą może mu jedynie zaszkodzić.


— On się nad sobą nie rozczula — sprzeciwił się Harry. — Po prostu cierpi. Normalni ludzie tak mają, że cierpią, gdy ich bliskim dzieje się krzywda.


— Doprawdy? — prychnął Severus. — Przesiaduje w skrzydle szpitalnym po dwadzieścia godzin na dobę od trzech tygodni, rozmyślając i gapiąc się na Blacka. Lepiej by było, gdyby się skupił na szukaniu metody, jak mu pomóc.

Kamień MałżeństwWhere stories live. Discover now