IV

656 43 73
                                    


Louis od razu rzucił się na szyję chłopaka mocno go przytulając

-Mam trochę informacji - zaśmiał się puszczając chłopaka

-Najpierw pizza - przerwał mu kładąc palca na czerwone jak zwykle usta, na których widok Harry nie raz wyobrażał jak oplatają się wokół... Nie stop Harry. Wyrzuć te myśli. To twój przyjaciel, to tylko twój przyjaciel.

Brunet poszedł do kuchni wyjąć szklanki i zamówić posiłek dla nich. W tym czasie Louis zostawił swoje rzeczy w sypialni przyjaciela i zszedł na dół do niego po chwili. Harry rozmawiał przez telefon, właśnie składał zamówienie. Szatyn odłożył na blat dwie wódki pół litra i cztery piwa.

Oczy chłopaka powiększyły się, że zieleń była ledwie widoczna, lecz nadal kontynuował rozmowę. Mimo wszystko Louis nie poddawał się, aby wyprowadzić go z równowagi. Mocno przywarł do jego pleców obejmując go w pasie i chuchając na szyję, a następnie przygryzając płatek ucha

-Tak, to wszystko - powiedział szybko, następnie się rozłączył - Louis!

-Co? - udawał nic nie świadomego

-Nie wierzę w ciebie, jeszcze ten alkohol, wiesz, że mam słabą głowę

-Hazz, potrzebuje odetchnąć od wszystkiego, pozwól mi

Harry westchnął ciężko

-Pizza będzie za pół godziny, otwórz te piwa - jak zwykle poddał się.

Gospodarz poszedł do salonu, gdzie włączył telewizor oraz konsole. Szybko wybrał Fife oraz podłączył dwa pady. Uśmiechnięty Louis postawił puszki na stole i zajął miejsce po drugiej stronie kanapy. Podczas przerwy rozległ się odgłos pukania do drzwi. Harry poszedł odebrać pizze i zapłacić za nią. Chłopak postawił karton na stoliku, a następnie przyniósł pozostałe dwa piwa. Podczas jedzenia rozmawiali o głupotach i słuchali muzyki.

Harry poszedł do kuchni wyrzucić pusty karton

-Miałeś mi powiedzieć te informacje - upomniał się chwytając biały pad

-Najpierw gra

-Louis!

-Jak wygrasz, kończymy grać i mówię ci o co chodzi, a jak wygram gramy jeszcze jedną rundkę zanim ci powiem

-Przecież nawet nie mam wyboru, aby się nie zgodzić, masz szczęście, że wygrywam

-Zobaczymy - prychnął pod nosem szatyn wracając do rozgrywającego się meczu.
Louis obrał taktykę, może ty było trochę nie fair, ale chociaż w taki sposób mógł dotknąć inaczej przyjaciela.

Kiedy piłkarz Harry'ego zbliżał się do jego bramki, dłoń szatyna powędrowała na udo młodszego, ściskając je nieprawdopodobnie blisko krocza

-Louis! - krzyknął brunet oddając niecelny strzał.

Niebieskooki natomiast pokazał mu szereg białych zębów powróciwszy do gry. Miejsce na nodze Harry'ego paliło niemiłosiernie. Louis oddał kilka strzałów do bramki, dzięki czemu wyszedł na prowadzenie.
Równą minutę przed końcem był remis, a loczek wraz z piłką biegł w stronę bramki z zamiarem oddania decydującego gola. W tym momencie szatyn posunął się jak najdalej tylko mógł i położył dłoń na kroczu młodszego przyciskając je lekko.

Harry zamiast oddać strzał za pauzował grę. Złapał nadgarstek spoczywającej na nim dłoni ciągnąc chłopaka mocno w swoją stronę z jawną flustracją w oczach. Louis przełknął niepewnie ślinę, błagając w głowie, aby jego erekcja w tej chwili za bardzo się nie odznaczała w jeansowych spodniach

Text me | Larry Stylinson | Ziam MayneDonde viven las historias. Descúbrelo ahora