R 25 - Spotkamy się?

28 14 2
                                    

NINA

– Za tydzień będzie rocznica – wypuszczam powietrze. – Co o tym myślisz? Już rok cię ze mną nie ma.

Uśmiecham się słabo, spoglądając na jego fotografie. Czekoladowe tęczówki tryskają nieruchomą i wieczną radością, która już nigdy nie zniknie z tego usytuowanego zdjęcia na marmurowej płycie. Odrywam wzrok, wstaje powoli i poprawiam torbę na ramieniu. Następnie żegnam się krótką modlitwą i udaje się w swoją stronę. Ostatnimi czasy wszystko w moim życiu idzie w lepszym kierunku. Zaczęłam także rozmawiać z Dawidem, patrzeć mu w oczy, godzić się z jego śmiercią bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. W końcu przełamuję swoje granice. Staram się brnąć prosto przed siebie. Dawna Nina Banasik sprzed wypadku byłaby dumna. Ta obecna również jest z siebie zadowolona.

Tradycyjnie skręcam znów w znajomą ścieżkę. Idę energicznym krokiem wzdłuż asfaltowej ulicy. Kieruję się do punktu stałego i niezmiennego w mojej rutynie. W końcu dziewczyna "zombie" powinna choć raz za czas zażyć dawkę ulubionej kawy, sprzedawanej przez chłopca, który nadał jej ten tytuł, prawda? Uśmiecham się wraz z tą myślą. Ostatnio coraz częściej to robię. Po prostu, nawet na banalne myśli naturalnie unoszę kąciki ust.

Wchodzę do Coff Me i w tym samym czasie niezastąpione, niebieskie spojrzenie styka się z moim. Truchtam lekko do lady z dziwną nonszalancją i unoszę wzrok na Szymona, który wita mnie słonecznym uśmiechem.

– Co podać, Gnijącej Pannie Młodej?

– Nowy powód, by żyć – odpieram machinalnie. Nawet nie jestem pewna, dlaczego tak skonstruowałam zdanie, tym samym nadając mu jakiś tajemniczy sens.

– Nie mamy tu środków na zmartwychwstanie, jednakże polecam orzeźwienie w postaci boskiego nektaru zwanego Cappuccino.

– Czy nektar przypadkiem nie służył podtrzymaniu nieśmiertelności bogom?

– Tobie może dać nową energię, by snuć się dłużej po ziemi dłużej jako duch.

– Hm... – Udaję, że się zastanawiam. – Biorę w ciemno.

Uśmiechamy się do siebie, patrząc sobie z rozbawieniem w oczy. Następnie płacę Szymonowi, a on podchodzi zrobić mi słynny "nektar bogów". Gdy mi go podaje, stoję jeszcze chwilę przy ladzie, a Szymon przypatruje mi się z czymś nieodgadnionym w oczach.

– Co robisz w sobotę?

Mrugam kilkakrotnie. Ten chłopak zawsze umie wyskakiwać z czymś nagłym, na co nie jestem w stanie od razu odpowiedzieć. Zdaję sobie doskonale sprawę, że będzie to przeddzień rocznicy śmierci Dawida i... nie mam planów. O imprezie urodzinowej nawet nie chcę myśleć. Wciąż nie jestem w nastroju do świętowania.

– Chyba nic szczególnego – odpowiadam w końcu, zgodnie z prawdą. Dopiero dzień później chciałam odwiedzić cmentarz. Akurat rocznica wypada w niedzielę, czyli zgodnie ze świętym zwyczajem i moją rutyną.

– Widzimy się?

Posyłam mu pytające spojrzenie.

– No wiesz, możemy iść na spacer, umówić się z resztą na miasto czy do galerii? Co myślisz?

– Czemu nie? – Uśmiecham się lekko.

Perspektywa spędzenia w ten sposób moich urodzin wyjątkowo przypada mi do gustu. Dodatkowo Szymon chyba nie zdaje sobie sprawy, że jest to dzień, w którym kończę osiemnasty rok życia. Dla mnie lepiej.

– Godzinę jeszcze ustalimy później, dobrze?

– Jasne – przytakuje. Kątem oka dostrzegam, jak ustawia się za mną kolejka klientów. – W takim razie spiszemy się. Pracuj ciężko!

Odczytałeś MnieWhere stories live. Discover now