R 10 - Biały, jesteś geniuszem

50 16 1
                                    

NINA

Dni przemijają jak pędzący pociąg, który uzyskuję prędkość, wymagającą dłuższego zatrzymania. Data, której za wszelką cenę nie chciałam doczekać, ukazuję się w polskim kalendarzu. Trzydziesty pierwszy grudnia. SYLWESTER. Mimo wielkiej niechęci, muszę iść na imprezę do Weroniki. Nie jestem pewna, czy dziewczyna wie, że jej ojciec koleguję się z moim i czy specjalnie napomknęła swoim rodzicom o zaproszeniu mnie, ale nie zmienia to faktu, że ta świadomość potęguję mój stres.

Moja mama, słysząc, że gdzieś wychodzę, uradowana szaleję po całym domu, przygotowując mi ubrania, które potencjalnie mogłabym założyć oraz buty, makijaż i inne duperele, którymi większość nastolatek zawsze się ekscytuję przed ważnym wyjściem. Kiedyś również taka byłam.

Obserwuję z uwagą kobietę. Mimo że przygotowania niekoniecznie są mi na rękę, a moje nastawienie to mieszanka nieprzychylności i strachu, to poddaję się w milczeniu z postanowieniem, aby potrzymać dobry humor mamy. Tak rzadko występuję...

– I pięknie! – oświadcza, odsuwając się ode mnie z tuszem do rzęs w ręce.

Patrzy na mnie z uśmiechem pełnym dumy i zadowolenia. Chaotyczne kosmyki, które wypadają przez niedbale ułożonego koka na czubku głowy, zabawnie sterczą przy jej twarzy, tworząc wrażenie jakiejś ekscentryczności. Unoszę lekko kąciki ust. Chyba najbardziej kocham mamę, kiedy jest uśmiechnięta.

Dawno się nie malowałam, więc po tak długim czasie czuję drobny dyskomfort z dodatkową warstwą na twarzy. Wiem, że jak tylko będę mieć szansę to zmyję to od razu, nie patrząc na swój wygląd czy estetykę ubioru. Na razie nie wchodzi to w grę. Mama za bardzo się cieszy, żebym mogła cokolwiek z tym zrobić w najbliższym czasie.

– Zobacz się w lustrze – sugeruje i idzie w stronę łazienki. Ruszam za nią.

Kobieta staje obok umywalki i patrzy na mnie z błyskiem w oczach, czekając na reakcję. Kieruje oczy ku swojemu odbiciu. Mrugam kilkakrotnie. Z wrażenia otwieram lekko usta. Rzeczywiście, makijaż jej się udał. Staranny, dobrze zrobiony pod bladą skórę. Podkreśliła wszystko, co trzeba, dając trochę życia posępnej twarzy. Blizna również została zakryta w miarę zręczny sposób i na moment, na mikrosekundę jestem w stanie zobaczyć siebie z przeszłości. Tęsknota puka do mojego serca. Zaciskam usta i przełykam wzruszenie. Mamie szklą się oczy. Ociera je wierzchem dłoni, nieudolnie próbując to ukryć.

– Włóż jeszcze tą sukienkę i będzie idealnie, moja śliczna. – Całuję mnie ostrożnie w policzek z uśmiechem tak czułym i ciepłym, że czuję uścisk w piersi.

Drepcze do pokoju bez wahania. Wachluję ręką twarz, a oczy unoszę. Nie mogę się rozpłakać. Chwytam przygotowaną czarną sukienkę, do niedawna moją ulubioną. Zakładam ją, a gdy wracam do łazienki mama zasuwa mi zamek z tyłu, dopinając całość. Przyglądam się sobie w lustrze. Kreacja sięga mi trochę powyżej kolan, obcisła, kiedyś idealnie przylegająca do mojego ciała. Zapominam, że spadek wagi często wiąże się ze zmianą garderoby. Obecnie sukienka wisi na mnie jak na wieszaku. Nie mogę powstrzymać delikatnego skrzywienia. Doprowadziłam się do upadku, a teraz przychodzi mi płacić za to kosztem złych emocji. Mama od razu zauważa grymas niezadowolenia.

– Nie podoba ci się? – pyta, usilnie utrzymując zwykły, niby niewzruszony ton głosu. Jednak bez problemu da się usłyszeć nutę zmartwienia.

– Jest ładnie... – odpowiadam machinalnie.

– Ale?

Spuszczam wzrok, nie chcąc widzieć jej zawodu.

– Mogę przebrać się w spodnie? W tej sukience... nie czuję się zbyt komfortowo.

Odczytałeś MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz