35

2.3K 132 24
                                    

Oczy bruneta zaszły łzami. Kartka, którą trzymał w dłoni zaczęła powoli spadać na ziemię, aż bezgłośnie się z nią zderzyła.

To niemożliwe! Jak do tego doszło? Kiedy? - zastanawiał się załamany chodząc nerwowo po pokoju.

Czuł jak obecny w nim gniew, rośnie i rośnie z każdą chwilą. Och gdyby tylko wiedział gdzie go trzymają to zaraz by tam pojechał i wszystkich, którzy spiskowali przeciw niemu, ale przede wszystkim wszystkich, którzy odważyli się położyć łapska na JEGO Lou, rozszarpał by na strzępy.

Z jednej strony był gotów pozbyć się tego wszystkiego dla swojego narzeczonego (łącznie ze swoim majątkiem, pozycją i całą resztą rzeczy, bez których mógłby spokojnie żyć) zrobiłby to bez mrugnięcia, ale... Ale wiedział, że Louis by mu nigdy tego nie wybaczył (widział w chłopaku niesamowitą siłę i chęć naprawy tego zacofanego miasteczka). Zresztą domyślał się co się stanie jeśli rządy w mieście przejmie anarchia z Jasonem na czele - chaos. Jeden wielki, pieprzony chaos!

Ale nie, Harry zdecydowanie nie mógł pozwolić na taki rozwój wydarzeń! Poza tym jego przeczucie podpowiadało mu, że Jason nie dotrzyma swojej umowy i skrzywdzi jego ukochanego (o ile już tego nie zrobił) dla swojego własnego ego, które zostało "obrażone" odmową jakiejś omegi. Alfa szybko też zdał sobie sprawę, że dany mu czas jest tylko czymś pozornym i im szybciej zacznie działać tym lepiej dla Lou. Niestety tutaj pojawił się kolejny problem - Styles najchętniej wywęszyłby tego skurwysyna (którego powinien był zagryźć, kiedy miał do tego okazje) i pokazać wszystkim jak kończą zdrajcy jego watahy, ale przecież było ich więcej, a on był sam. Wiedział, że sam sobie z nimi nie poradzi, a jego emocje tylko pogorszą jego sytuację i dadzą przewagę przeciwnikom.

Był bezsilny, a to uczucie jeszcze bardziej go pogrążało w żalu.

***

- Panie Styles? - usłyszał lekkie i niepewne pukanie do drzwi. Minęło kilka godzin, a alfa stada wciąż nie opuścił swojej sypialni co dla jego pracowników było czymś dziwnym, tym bardziej, że ani Adam, ani William nie zdawali sobie sprawy z porwania Louisa, o które byli też częściowo oskarżani przez bruneta.

- Czego? - warknął wściekle.

- Chciałem tylko przypomnieć o kolacji. Nie jest pan głodny?  - spytał Adam.

- Odejdź i daj mi spokój!

- Ale...

- Powiedziałem ci coś kurwa!

Zrezygnowany beta odszedł od drzwi, znał Stylesa na tyle długo, że doskonale wiedział, że kłótnia z nim to jak kłótnia ze ścianą - nic do niego nie dotrze. Zastanawiało go jednak skąd u jego szefa tak podły humor, przecież odkąd Louis pojawił się w jego życiu, ten niezaprzeczalnie się zmienił (już nie wspominając o zachowaniu Stylesa po krótkim "tak" wypowiedzianym przez chłopaka).

Co się zmieniło? Czyżby panicz Louis zmienił zdanie? Gdzie on się podział? - te właśnie pytania zadawał sobie młodszy lokaj Stylesa, jednak sądząc po tonie alfy stada, nie był on zbyt chętny to odpowiedania na jakieś głupie pytania.

***

Samotny Styles nie miał innego wyjścia niż pójście do pubu, czuł że tylko kufel zimnego piwa pomoże mu w myśleniu. Niestety Harry się dość mocno przeliczył w kwestii swojego umiaru i z nie trzeba było długo czekać, żeby z jednego kufla piwa stały się dwa, trzy ... Potem dla przełamania coś mocniejszego, raz, drugi, trzeci, a zielonooki zdążył się już pogubić w liczeniu.

- Coś jeszcze? - spytał Oliver, który widząc stan bruneta najchętniej by go wywalił i kazał się ogarnąć, ale alfie stada się nie odmawia, prawda?

Kiedy Styles juz tak sobie wypił o te kilka kufli, kieliszków i szklanek przeróżnych alkoholi za dużo to doszedł do jednego bardzo prostego wniosku:

- Czego j...ja tak właściwie sie bhoje? Jestem pi...pieprzonym alfą stada. Co banda tych kastratów może mi zrobić?

I po raz kolejny alkohol płynący w żyłach Stylesa wziął nad nim górę i pchnął go samobójczego ataku na Jasona i redztę zdrajców.

Mój ojciec zrobiłby to samo - pomyślał pewnie loczek, całkowicie zapominając o tym, że jeszcze do niedawna zrobiłby wszystko, żeby nie być jak on - ten szary, wyprany z emocji, oschły i samolubny człowiek nieliczący się z niczyimi uczuciami (nie licząc własnych rzecz jasna).

Niestety nikt go nie starał się zatrzymać, ponieważ nikt poza nim samym nie wiedział o jego planach. A nawet gdyby ktokolwiek wiedział, to nikt z obecnych w pubie nie miałby wystarczająco odwagi, aby zatrzymać wściekłego Stylesa...

❤️❤️❤️

❤️❤️❤️

К сожалению, это изображение не соответствует нашим правилам. Чтобы продолжить публикацию, пожалуйста, удалите изображение или загрузите другое.
Only mine a/b/o ( L.s)Место, где живут истории. Откройте их для себя