13

3.3K 177 32
                                    

Harry nie był głupi, szybko dostrzegł, że Louisowi zwyczajnie się nudzi w jego olbrzymiej willi i w sumie to mu się wcale nie dziwił, gdy był w podobnym wieku co Lou, też nie miał co robić (oczywiście nie licząc nauki). Postanowił, więc to zmienić.

- Posłuchaj - zaczął tuż po zjedzeniu śniadania, a szatyn spojrzał na niego z zaciekawieniem.- Domyślam się, że sytuacja jest dla ciebie ciężka i nie przebywasz tu z własnej woli. Może nie wyglądam, ale nie jestem sadystą. Wiedz, że możesz spokojnie korzystać ze wszystkich wygód, a jeśli czegoś potrzebujesz to po prostu mi powiedz. Dobrze?

Louis skinął głową.

Może jednak do czegoś doszło? - pomyślał Lou - najpierw śniadanie do łóżka, a teraz to?

- Dziękuje alfo...

- Masz jakieś życzenia?

- Obawiam się, że żadnego z moich życzeń nie będziesz chciał spełnić alfo.

- Powiedz, a się przekonasz.

- Chciałbym się porozmawiać z rodzicami. Tak za nimi tęsknie. Nie miałem nawet okazji ich pożegnać, przytulić i im podziękować za to co dla mnie zrobili ...

- Nie ma mowy - prychnął Styles i gwałtownie się podniósł z łóżka, jego oczy widocznie pociemniały.- Powinieneś się cieszyć, że po tym wszystkim mogliście się zobaczyć na sali rozpraw - warknął i wyszedł.

A jednak... Alfa się nie zmienił - pomyślał Louis ścierając rękawem piżamy łzy z policzków.

Po tym jak Styles wyszedł trzaskając drzwiami, poczuł dziwne dejavu. Brunet westchnął.

- Jestem pierdolonym kretynem - mruknął pod nosem, po czym poszedł do swojego gabinetu, w którym się zamknął aby nikt mu nie przeszkadzał.

***

- Jak mogłem być tak głupi? Tylko go zdenerwowałem, było siedzieć cicho... - westchnął do siebie Louis siedząc w wannie wypełnionej ciepłą wodą.- Może powinienem go przeprosić? Nie chcę, żeby alfa zmienił zdanie i skrzywdził tatę i mamę. Mam nadzieję, że są bezpieczni i znaleźli jakiś dach nad głową.

Niebieskooki sięgnął po żel i wycisnął odrobinę na rękę i odruchowo go powąchał.

Najwyraźniej alfa go używa - stwierdził, przypominając sobie przyjemny i orzeźwiajacy zapach, który poczuł rano budząc się w objęciach alfy. Skłamałby, gdyby powiedział, że by tego nie powtórzył.

Szatyn zamknął oczy i powolnymi, aczkolwiek płynnymi ruchami zaczął rozprowadzać żel po swoim drobnym ciele. Kiedy już skończył, chłopak się głębiej, tak aby już nieco zimniejsza woda spłukała z niego pianę.

Nagle omega usłyszała pukanie do drzwi.

- Tak? - spytał.

- Pan Styles, poprosił mnie żebym sprawdził czy wszystko z paniczem dobrze - usłyszał po drugiej stronie głos Williama.- Woda jest już raczej zimna, dlatego alfa Styles wolałby, żeby panicz już wyszedł, bo jeszcze się panicz przeziębi.

Cóż Louis nie miał ochoty, na to ażeby znowu podpaść alfie, dlatego też grzecznie wyszedł z wanny i wyjął kurek. Chłopak wytarł swoje ciało ręcznikiem i pozwolił sobie na pożyczenie od alfy jego szlafroka (w którym wyglądał dość komicznie), następnie otworzył drzwi i wyszedł z łazienki zostawiając za sobą przyjemny zapach.

- Alfa Styles prosi panicza do siebie - poinformował lokaj.

- Mógłbym się najpierw ubrać?

- Pan Styles szybko się niecierpliwi.

- No dobrze, już pójdę - westchnął.

***

- Williamie, możesz zostawić nas samych? - spytał zielonooki.

- Oczywiście, już idę - odparł beta, po czym opuścił gabinet swojego szefa i wrócił do swoich obowiązków.

Brunet zlustrował młodszego wzrokiem i uśmiechnął się pod nosem.

- Czy to mój szlafrok? - spytał rozbawiony Harry.

- Yhm... - Louis zarumienił się zawstydzony mając nadzieję, że alfa nie jest na niego zły za to, że pozwolił sobie pożyczyć jego szlafrok.

- Wyglada na to, że będę ci musiał jakiś kupić. Ten jest zdecydowanie za duży.

- Wybacz moją bezpośredniość alfo, ale chciałeś mnie widzieć.

- Cóż zgadza się - przytaknął Styles i obrócił ekran swojego komputera, na którym miał otartego maila.

- Co to takiego?

- Po prostu przeczytaj.

Szatyn podszedł bliżej, żeby lepiej widzieć i zaczął czytać wiadomość, która okazała się być mailem od alfy innego stada.

- Tylko ani słowa, niech to zostanie między nami. Rozumiemy się?

- Dziękuję alfo - na twarzy chłopaka zagościł szeroki uśmiech. Miał ochotę się rzucił na starszego i go wyściskać.

- Napisałem do niego jeszcze przed rozprawą i poprosiłem, aby przyjął twoich rodziców do stada i postarał się im znaleźć jakieś miejsce, w którym by mogli się zatrzymać chociaż na jakiś czas - wyjawił Styles i przeczesał swoje gęste, czekoladowe loki.

- Naprawdę nie wiem jak ci dziękować alfo...

- Chciałbym, żebyś już po prostu nie poruszał tego tematu i zostawił to co zobaczyłeś dla siebie, dobrze?

- Dobrze - skinął grzecznie głową Lou.- Ah, alfo?

- Tak?

- Mogę mieć do ciebie jedną małą prośbę...

- Zależy jaką...

- Chodzi o to, że odkąd pamiętam siedziałem w domu i nie miałem ani do poznania innych takich jak ja, ani nie zostałem odpowiednio wyedukowany w związku z tym kim tak właściwie jestem...

- Więc?

- Chciałbym się dowiedzieć kim jestem alfo i ogólnie dowiedzieć się więcej o naszym gatunku - sprostował nastolatek.

- Rozumiem i cóż, myślę że mogę coś wymyślić.

- Dziękuje.

- Coś jeszcze?

- Nie, to wszystko.

- W takim razie możesz wrócić do pokoju i się przy okazji ubrać, bo się przeziębisz.

- Oczywiście.

❤️❤️❤️❤️
MAM NADZIEJĘ, ŻE FF WAM SIĘ PODOBA I PODOBNIE JAK JA NIE MOŻECIE SIĘ DOCZEKAĆ DALSZYCH ROZDZIAŁÓW. CÓŻ, PÓKI CO TO MOGĘ JEDYNIE ZDRADZIĆ, ŻE ZDECYDOWANIE BĘDZIE SIĘ DZIAŁO.
A WAS JAK ZWYKLE ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA I GWIAZDKOWANIA, A JEŚLI UZBIERAMY DZIŚ POD TYM ROZDZIAŁEM PRZYNAJMNIEJ 10 KOMENTARZY TO JESZCZE DZIŚ WLECI KOLEJNY ROZDZIAŁ. ZA WSZELKIE WSPARCIE DZIĘKUJE I DO DOSTĘPNEGO. TRZYMAJCIE SIĘ, CZEŚĆ

Only mine a/b/o ( L.s)Where stories live. Discover now