Epilog

1.2K 72 112
                                    

Stanęłam pod prysznicem i odetchnęłam głęboko. Lodowate krople wody spływały po moim ciele, a mi nareszcie udało się uspokoić.

Spojrzałam na zegarek, który pokazywał godzinę piątą nad ranem i przetarłam zmęczone oczy. Zakręciłam wodę i oparłam się o przyjemnie chłodne kafelki. Po chwili wyszłam z kabiny i narzuciłam na siebie jej koszulkę.

Minął rok. Okrągły rok odkąd nosiłam ją lub miałam ją przy sobie zawsze i wszędzie. Ani razu jej nie wyprałam. Zapach Catry i tak już słabł z dnia na dzień. Słabł tak samo jak pamięć o niej. Nie rozumiałam jak tak szybko mogli o niej zapomnieć. Nikt tego nie przeżywał. Śmiali się, spędzali ze sobą czas jak gdyby nigdy nic.

Nie odczuwali tej samej pustki. Tylko ja zwracałam uwagę na puste miejsce przy stole, na pusty pokój, na jej zimne łóżko, na jej zakurzone meble, na brak jej śmiechu.

Milion razy powtarzali mi, że powinnam znaleźć sobie kogoś innego, ale co jeśli ja chciałam tylko ją?

Glimmer umawiała mnie na spotkania z różnymi dziewczynami. Przy każdej czułam się źle, dziwnie, nieswojo. Denerwowało mnie to, że zamiast chociaż poszukać jej zwłok albo postawić jej nagrobek zajmowała się właśnie tym.

Nigdy nie czuła tego samego co ja, nie rozumiała mnie. Nikt nie rozumiał mnie w tym cholernym zamku. Tylko Scorpia od czasu do czasu posyłała mi wisielcze uśmiechy.

Żadne z nich nie odczuło tej straty tak silnie jak ja.

To nieporównywalne uczucie. Czujesz, że brakuje ci czegoś bardzo ważnego, ale przecież wszystko jest na swoim miejscu, wszystko jest jak zawsze. Wszystko jest dobrze.

Nienawidziłam tych słów, nic nie było dobrze.

Od zawsze nie wyobrażałam sobie świata bez niej. Była kimś, kto zawsze znajdował się obok.

A teraz byłam sama.

Bez niej wszystkie ptaki przestały radośnie ćwierkać rano. Albo to ja nie chciałam tego słyszeć. Świat nagle stał się jakiś gorszy, okrutniejszy. Czułam się jak dziecko, któremu w brutalnie odebrano różowe okulary. Z tymi okularami wiele rzeczy było lepszych. Sprawy toczyły się swoim tokiem.

Kiedy patrzyłam na wschód słońca, zastanawiałam się jak ludzie mogą się cieszyć z nowego dnia. To tylko kolejne 24 godziny cierpienia. Nic nowego.

Czasami budziłam się w środku nocy przerażona. Pamiętałam aż za dobrze o tamtym dniu. Chciałabym, żeby to wszystko wyglądało inaczej. Chciałabym coś zrobić, zapobiec temu.

Widocznie wielka She - ra wyczerpała swój limit szczęścia.

Albo moim szczęściem była ona.

Stanęłam na balkonie i zobaczyłam na dziedzińcu kota. Przechadzał się korzystając z gorących promieni słonecznych. Jego łapy z ogromną gracją stąpały po kostce brukowej. Jego sierść błyszczała, wręcz wydała mi się złota w tym świetle. Końcówka jego ogona lekko podrygiwała to w lewo, to w prawo. Ucho strzepywał od czasu do czasu. Gdy się odwrócił ujrzałam śliczną parę oczu i przez chwilę stałam w osłupieniu wpatrując się w nie.

Zwierzę miało jedno oko niebieski, a drugie żółtawe. Po chwili dojrzałam też ciemniejsze pręgi na łapach.

Po kilku minutach opamiętałam się, a na mojej twarzy zawitał szeroki uśmiech. Szczery uśmiech jakiego nie widziano u mnie od roku.

- Hej Catra - szepnęłam cicho.

--------------------------------------------------------

Tak się do tego przywiązałam, że ciężko mi się rozstać z tą książką.

Na samym początku chciałam podziękować i wam, i wszystkim osobom, które mnie wspierały przy realizacji tego. Nie będę się tu szczególnie rozpływać bo to tylko ff w internecie, które zupełnie nic nie wniesie do waszego życia.

Powiem tyle: nie dostaliście mnóstwo kontentu. Zakończenie miało być inne, miały być dodane pewne rzeczy, ale w miarę pisania stwierdzałam, że je wykluczę. Współczuje wam, naprawdę. To były totalnie gejowe momenty catradory.

Dajcie mi odpocząć i któregoś dnia wrócę do was z nową książką, obiecuję.

Po prostu potrzebuje porządnego odpoczynku.

Bycie (w miarę) systematycznym jest strasznie męczące, wiecie? Pisanie zresztą też.

Tak więc, ja idę zafundować trochę spokoju moim zszarganym nerwom, a wy musicie uzbroić się w cierpliwość i czekać. A trochę sobie poczekacie.

Do następnego! (kiedyś)

Hey Catra || catradoraWhere stories live. Discover now