Rozdział 27

13.9K 571 98
                                    

Sebastiano...

Nie odpuściłem...

Ktokolwiek powiedziałby mi to w twarz, rozjebałbym go z mojej czterdziestki czwórki. Nigdy nie odpuszczam, w żadnej sprawie. Niech sam fakt, że za moimi plecami mówią o mnie Invictus świadczy o tym, że nigdy się nie poddaję.

Co prawda w przypadku Alexi D'Angelo chwilami zupełnie sobie nie radzę i za chuja nie mam pojęcia dlaczego, ale dojdę do tego. Traktowanie jej, jako mojej pracownicy poszło się jebać w chwili, gdy zorientowałem się, że to dziewczyna z przyjęcia. Ja pieprzę! Każdej sekundy, gdy widziałem ją siedzącą za tą pieprzoną matową szybą miałem ochotę robić z nią dużo bardzo złych rzeczy... Rozkosznie zboczonych rzeczy... Ma szczęście, że jeszcze nie odpierdoliło mi tak, żeby wprowadzić pracujące weekendy, choć raz, czy dwa myślałem o tym. Nawet o nocnych zmianach. O wszystkich sposobach, aby mieć możliwość trzymania jej jak najdłużej w biurze, z dala od życia, do którego wtedy nie miałem dostępu, jako Sebastiano. Wlazła do mojej głowy, czasami wkurwiając mnie niemiłosiernie, bo wystarczyła jakaś duperela, a ona od razu pojawia mi się w myślach.

To, jak spojrzała na mnie na przyjęciu u Santa. Prawie przestałem wtedy oddychać, patrząc w jarzące się ogniem turkusowe tęczówki.

To, jak zobaczyłem ją pierwszy raz, a ta cholerna spódniczka opinała się na najseksowniejszym tyłku, na jaki dane mi było patrzeć. Z trudem wtedy powstrzymałem się przed przełożeniem jej przez ten cholerny stół, o który się opierała i zerżnięciem do nieprzytomności.

To, jak rzuciła mi wyzwanie i to niejeden raz... Jej nie dasz mi rady, chłopcze sprawiło, że w sekundzie, gdy te słowa opuściły te zmysłowe usta chciałem jej pokazać, że mogę dać jej więcej, niż myśli.

To, jak słodka się okazała i pełna kurewskiego ognia. Taka ciasna. Taka wilgotna. Tak cholernie idealna.

To, jak wycelowała we mnie pieprzony pistolet... Pierwsza osoba w całym moim życiu, która to zrobiła. Pierwsza, której nie potrafiłem zabić, choć powinienem.

Pierwsza...

Walczę... Mam wrażenie, że nie robię nic innego, tylko walczę. Tyle we mnie sprzecznych ze sobą emocji, tyle wątpliwości. Miałem jasno wytyczoną drogę, wiedziałem, co i kiedy powinienem zrobić i słowo daję, nie przewidziałem pojawienia się w moim życiu pyskatej cholery, którą miałem ochotę udusić i jednocześnie zerżnąć do nieprzytomności. Rozprasza mnie, dekoncentruje i podnieca tak, jak żadna przed nią.

Każda jedna decyzja, jaką podjąłem w związku z Alexią idzie się jebać. Jeszcze nigdy nie byłem tak cholernie niestabilny i rozkojarzony. Teraz okazało się, że do końca życia będzie tkwiła w moim świecie. Mamy ją chronić. Mamy się nią opiekować, bo tak nakazuje nam nasz honor. Tyle, że czuję znacznie więcej w stosunku do tej kobiety i to cholernie, kurewsko mnie przeraża. Nie chcę być słaby, a przy niej taki właśnie jestem. Działam bez planu, bez przemyślenia każdego szczegółu i wciąż stawiam ją na pierwszym miejscu.

A tak nie powinno być, do diabła!

Jedno myślałem, a drugie robiłem, tłumacząc każdą jedną decyzję troską o jej dobro i bezpieczeństwo. Przysięgam, że w chwili, gdy zorientowałem się, że zniknęła, byłaby bardziej bezpieczna w łapach pakhana, niż w moich rękach, gdybym ją w końcu dorwał. A wkurwianie mnie to chyba jej nowe hobby. To jej ignorowanie mnie i każdej mojej wiadomości doprowadzało mnie do jebanej kurwicy. Co za uparta baba! Wiedziałem, że będę przez nią przechodził przez pieprzone piekło w chwili, gdy zobaczyłem jej seksowny tyłek. Nic się w tym zakresie nie zmieniło poza tym, że podoba mi się coraz bardziej.

INVICTUS. Boss, Cykl Trzy Gwiazdy#1 JUŻ W KSIĘGARNIACHTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang