2

882 99 41
                                    

Za oknem było całkowicie ciemno, zegar wskazywał drugą w nocy, a Gon Freecss leżał na materacu bez ruchu, przykryty do pasa kołdrą. Oczy jego jednak były szeroko otwarte i gapiły się pusto w sufit.

Myślał już całe popołudnie i pół nocy. Myślał i myślał, a wynik jego rozmyślań nie potrafił się zmienić choćby odrobinę.

„Byłeś kiedyś zakochany?" – rozbrzmiewało właśnie w jego umyśle. Nie ważne, na który bok się przewracał, zawsze w odpowiedzi na to pytanie przed oczyma ukazywała mu się jedna osoba: Killua Zoldyck. Jego najdroższy przyjaciel. Kochał go, to już wiedział od dawna. Ale kiedy rozmawiali o zakochaniu się, mieli na myśli romantyczne kwestie – takie, które zwykle kończą się ślubem i tak dalej. Zawsze nazywał Killuę przyjacielem. Taki nadał mu tytuł i już. Ale co z jego odczuciami? Naprawdę uważał go za czysto platonicznego przyjaciela? Nie chciał tu umniejszać siły platonicznych relacji, bo i one mogły być znacznie głębsze niż ta typowa „miłość" z filmów puszczanych na kanale piątym o godzinie dwudziestej w piątki.

Tak też ciężko było mu zdefiniować, co może nazwać zakochaniem się, a co przyjacielską miłością. Obie z pewnością istniały, ale były między nimi pewne różnice. Pierwsza rzecz, o której pomyślał Gon, to pocałunki. Przyjaciele mogli całować się w policzek, czy w czoło i robił już to kilka razy. Zdecydowanie była to rzecz dla niego przyjemna. Z kolei pocałunek w usta, według niego przynajmniej, kojarzył się z czymś innym. Tu właśnie istniała jedna z wielu różnic. Nie pocałowałby w usta nawet najcudowniejszego przyjaciela, gdyby nie kochał go miłością romantyczną.

A czy pocałowałby Killuę?

- Tak – jęknął zrozpaczony, chowając twarz w dłoniach.

Zdecydowanie by go pocałował. Już dawno chciał to zrobić, ale wciąż wydawało mu się to nieco nieodpowiednie. Ale nie z jego strony, tylko jakby... nie chciał, żeby Killua poczuł się z tym niekomfortowo.

Miłość jednak to sprawa bardziej złożona i musiał przemyśleć każdy jej aspekt. Miłość to nie tylko pocałunki. Co jeśli chce całować Killuę z powodu jego uroczej twarzyczki? Nie uważał, że tak było, ale wciąż zamierzał przeanalizować dokładnie sytuację.

I w ten sposób już którąś godzinę wymyślał scenariusze w głowie, zastanawiał się nad swoimi odczuciami, szukał nowych rzeczy zarezerwowanych dla typowych par.

Właśnie o tej drugiej w nocy jego umysł opustoszał całkowicie, pozostawiając jedną, nie dającą się już wymazać, myśl.

Zakochał się w Killui.

___

Siedzieli w pokoju Killui, próbując nowych smaków ich ulubionych żelków-gąsienic. Niedawno wyszła edycja egzotycznych smaków i chłopcy za nic nie mogli tego przegapić. Mieli pięć opakowań, a pochłonęli już niemal połowę.

- Mango jest najlepsze – stwierdził Killua, wciągając do ust gąsienicę. Gon kiwnął głową w odpowiedzi, zamyślił się na moment i w końcu podjął temat, który omijał przez ostatnie tygodnie. Nie wiadomo jak to się potoczy, ale nie zamierzał czekać wieki. „Żyjesz dopóki nie umrzesz", jak to mawiali jego starzy przyjaciele. I nie żeby to powiedzonko miało sens, ale zawsze podnosiło go na duchu.

- Pamiętasz, jak się spytałeś mnie o to zakochanie?

Killua momentalnie skamieniał. Myślał, że przyjaciel już dawno o sprawie zapomniał i będą mogli żyć długo i szczęśliwie w prawie wystarczającej mu platonicznej relacji. Już nawet wymyślał w głowie plan, jak to przyjacielsko ze sobą zamieszkają i adoptują pieska z wielkimi kłami. Wszystkie jego marzenia jednak rozsypały się w drobny mak, kiedy zobaczył na twarzy Gona ekscytację, wskazującą na to, że faktycznie musi kogoś kochać. Mógł wtedy się nie odzywać. Po co zaczynał ten temat? Właśnie strzelił sobie kulkę w łeb. Brawo, Killuo, genialny łowco serc.

Słońce Za Chmurami | GonKilluWo Geschichten leben. Entdecke jetzt