XX

695 29 5
                                    

We dwie zaprowadziły mnie do pustej klasy, która najwyraźniej nie była używana od lat. Było tam mnóstwo biurek pokrytych warstwą kurzu i tablica, która nie była czyszczona od jakiegoś czasu. Jedyną osobliwą rzeczą w klasie była blada, białowłosa dziewczyna stojąca z przodu.

„Cześć, Luna. Powiesz mi, o co chodzi?" Zapytałam ją z odrobiną śmiechu.

„Nie wiedziałam, że to tajemnica." Przyznała. „Pansy i Daphne podeszły do ​​mnie przy śniadaniu i powiedziały, że są zainteresowane tym, co mam do powiedzenia o mugolach, że im o tym powiedziałaś. Zaproponowałam, że jeszcze z nimi porozmawiam."

Wytarłyśmy stare biurka i ustawiłyśmy je w małym kółku, zanim usiadłyśmy. Luna wyjęła z torby kilka powieści i od razu rozpoznałam tę, którą miała poprzedniej nocy. Wraz z książkami przyniosła ze sobą kilka mugolskich urządzeń. Jeden z nich zidentyfikowała jako megafon. Wyglądało to trochę zabawnie.

Jej lekcja była interesująca. Zaczęła mówić o tym, jak mugole znaleźli rozwiązania problemów, do których po prostu używamy magii. Na przykład pralki. To te skomplikowane, duże bloki, które czyszczą twoje ubrania bez użycia magii. Właściwie to było całkiem fascynujące.

„Więc po prostu mają rozwiązania na wszystko? Bez magii?" Pansy gapiła się, przerzucając strony instrukcji obsługi telefonu komórkowego.

„Nie wszystko. Nie mają rozwiązania na śmierć." Przypomniała Luna. „Ale tak naprawdę my też nie. Po prostu to opóźniamy. Ale w końcu to dociera do wszystkich."

Zanim godzina dobiegła końca, Daphne miała obsesję na punkcie mugolskiego aparatu, a Pansy znalazła uwielbienie dla ich układu okresowego. Osobistym ulubieńcem Luny był nawóz, który wykorzystywał martwe materiały do ​​stworzenia nowego życia.

Gdy szliśmy na kolejne zajęcia, cudowność tego wszystkiego zdawała się zanikać, pozostawiając nas z teraźniejszością. Tak wiele pytań pozostało bez odpowiedzi i tak pozostanie przez jakiś czas. Daphne zapytała głośno kilku z nich.

„Czy nasi rodzice wiedzą o tym wszystkim?" Daphne zastanawiała się głośno. „Nie mogą, prawda?"

„Nie wiem, Daph." Wyznałam. „Ale nie możemy nikomu powiedzieć o tym, co się właśnie wydarzyło."

„Więc co?" Powiedziała Pansy z irytacją. „Mamy ich po prostu zabijać i udawać, że wszystko w porządku? To bzdury, Carmen."

Szybko pociągnęłam ją i Daphne na bok korytarza, próbując ją uspokoić. Jednak miała rację. Nie było sposobu, abym mogła wrócić do domu, wiedząc, co robią moi rodzice.

„Co proponujesz? Uciekamy z domów?" Szepnęłam szorstko.

„Może, nie wiem." Pansy wzruszyła ramionami, bezradna.

„Nie." Powiedziała surowo Daphne. „To się nie dzieje. Nie pozwolę wam tego zrobić. Wiesz, że nasze rodziny zostaną ukarane, jeśli uciekniemy, a co najważniejsze, to tchórzostwo. Jesteśmy czymś więcej."

„Więc co możesz zasugerować?" Spytała Pansy z frustracją. Nie pozwoliłam jednak Daphne odpowiedzieć, ponieważ miałam już rozwiązanie.

„Co myślicie o byciu podwójnymi agentami?" Uśmiechnęłam się, a one uśmiechały się razem ze mną. Życie miało stać się o wiele bardziej chaotyczne niż tylko dziewczęce problemy.

To prawda, że ​​nie miałam planu. Nie mogę temu co najmniej zaprzeczyć, ale wszystko miało sens. Byłyśmy młodymi dziewczynami, więc nie wolno nam było brać udziału w spotkaniach. Jednak spotkania odbywały się w naszym domu i ich słuchanie byłoby łatwym zadaniem. Szanse, że zostaniemy podejrzanymi, są niewielkie, ponieważ, jak powiedziałam, jesteśmy młodymi dziewczynami. Najtrudniejszym zadaniem było to, komu przekazać informacje. Luna nie miała żadnego związku z Harrym, Ronem ani Hermioną. Nikt nie wydawał się odpowiedni.

Cóż, może kilka osób. W szczególności dwie.

Ulica Pokątna była oddalona tylko o proszek Fiuu. Nasza trójka przeszła do sklepu z dowcipami Weasley'ów, próbując ignorować stan Ulicy Pokątnej. Było jeszcze gorzej niż ostatnim razem, kiedy tam byłam. Ta sama nastolatka pracowała przy kasie i uśmiechnęła się, kiedy mnie zobaczyła.

„Ah, jak poszło z chłopcem od włosów?" Roześmiała się, odkładając swoją grę karcianą, którą pozornie grała przeciwko sobie.

„Naprawdę dobrze, wielkie dzięki." Odpowiedziałam z uśmiechem. „Mam dziwną prośbę. Czy możemy porozmawiać z bliźniakami Weasley?"

„O rany, czy moja usługa była naprawdę taka zła?" Żartowała. „Cóż, myślę, że uda mi się skłonić Freda do aportacji, poczekaj. Dziewczyna wyciągnęła szufladę w stole i chwyciła długopis. Napisała na dłoni coś, czego nie mogłyśmy zobaczyć, ale to szybko zniknęło w jej skórze. Po kilku chwilach Fred aportował się do sklepu z wyrazem paniki na twarzy.

„O co chodzi, Adaline?" Rozejrzał się gorączkowo, zanim na jego twarzy pojawił się wyraz irytacji. „Merlinie, nie wiem dlaczego cię zatrudniliśmy, jesteś najgorsza."

„Chciały z tobą porozmawiać." Adaline wskazała na nas, po czym odchyliła się na krześle i ponownie podniosła swoje karty.

Fred odwrócił się do nas z rozbawieniem, wyraźnie rozpoznając nas ze szkoły. Wyglądał na trochę zmieszanego, co było zrozumiałe, ale dał nam znak, żebyśmy poszły za nim. Jego gabinet był dokładnie tym, czego można oczekiwać od Freda Weasley'a. Był pełen zestawów do dowcipów i pomysłów na nie.

„Co mogę dla was zrobić, panie?" Zapytał, chwytając jo-jo i bawiąc się nim bez przekonania. „Nie mogę powiedzieć, że to oczekiwana wizyta, zwłaszcza podczas wojny."

„O tym właśnie chciałyśmy z tobą porozmawiać. Potrzebujemy twojej pomocy." Powiedziałam, szybko przyciągając jego uwagę.

„Doceniam to, ale nie sądzę, aby nasze poglądy były takie jak moje." Powiedział szczerze. Chociaż w jego głosie była nutka rozbawienia, najwyraźniej nie był sobą. Wyglądał jak Luna. Zmęczony.

„Chcemy ci pomóc. Wiemy, że istnieje siła walcząca przeciwko Sam-Wiesz-Komu. Twój brat jest wyraźnie zaangażowany. Chcemy pomóc." Wytłumaczyłam.

„Kilka rzeczy przychodzi mi na myśl. Jedna, jak? Dwie, dlaczego?" Zapytał Fred, ale wydawał się trochę zmęczony rozmową. Wydawał się trochę zmęczony.

„Wiesz o tym, że mamy znamy wnętrze. W naszych rodzinach nieustannie odbywają się spotkania, które z łatwością możemy podsłuchać i przekazać tobie. A jeśli chodzi o to, dlaczego nasze oczy zostały niedawno... otwarte, możesz wysłuchać." Pansy odezwała się.

„Nie mam powodu, żeby wam ufać. Mam milion, żeby wam nie ufać." Wystrzelił szybko.

„Daj nam szansę. Będziemy szpiegować podczas ferii zimowych i wszystko ci powiemy. Jeśli to źle, nie zrobimy tego. Jeśli to dobrze, pozwolisz nam pomóc." Daphne nalegała.

„Dobra. Nic w tym złego. A teraz wracajcie do szkoły, słyszałem, że Snape jest ostatnio bardziej spięty niż zwykle." To był żart, ale był zimny.

W tych dniach wszystko było zimne.

Rivals // d.m. - tłumaczenie na język polskiWhere stories live. Discover now