❀⊱ Rozdział trzeci

1.4K 155 158
                                    

Stresuje się jak cholera przed opublikowaniem tego rozdziału.

Chcę tylko powiedzieć, że ten rozdział był dla mnie niebywale trudny do napisania. To nadal nie usprawiedliwia ewentualnych błędów, wiem. Starałam się przeszukać wszystkie źródła, aby opisać to jak najlepiej, lecz jako osoba, która przeżyła to naszczęście jeden raz, po prostu nie umiem tego dobrze oddać. Jeśli ktoś tego nie przeżył, to nie da rady. Takie odnoszę wnioski. Jakby ktoś miałby jakieś uwagi, które pomogłyby mi w poprawieniu, to śmiało piszcie.

❀⊱┄┄┄┄┄┄┄┄┄┄┄⊰❀

- Co chcecie? - Zapytała Lily przez uchylone drzwi od dormitorium Huncwotów.

- Po pierwsze, my tutaj mieszkamy, a Ty urządziłaś w naszym pokoju salę szpitalną, w dodatku bez godzin udwiedzin. Skandal! Żądamy zwrotu terytorium. I Lunatyka. - Evans wywróciła oczami, na przesadne dramatyzowanie Syriusza. - A po drugie - Popchnął drzwi. - Chcemy zobaczyć, jak trzyma się nasz przyjaciel.

- Mi aż tak bardzo nie przeszkadza, że siedzi u nas. - Mruknął James, z uśmiechem na twarzy.

- Oh zamknij się, Rogaczu, nie teraz! - Krzyknął Syriusz, wyrzucając ręce do góry. Lily schyliła się, aby uniknąć ciosu dłonią. Łapa nie zwracając na to uwagi, wszedł do pokoju, a za nim James i Peter.

Na łóżku siedział Remus, ubrany w trochę za duży brązowy sweter. Kosmyki włosów niesfornie opadały mu na twarz wykrzywioną w lekkim grymasie. Przed nim leżała książka w czerwonej okładce ze złotymi wzorami.

- Wiesz, że Frank i Alice są razem? - Zapytał Glizdogon i opadł na łóżko.

Remus o mało nie wylał wody, po którą właśnie sięgał i spojrzał zaskoczony na Petera. Po chwili jednak na jego twarz wpłynął uśmiech.

- Lily, wygrałem zakład! - Rudowłosa westchnęła cicho.

- Czekaj, zakładaliście się o To? Tak beze mnie? - James wykorzystując swoje nikłe umiejętności aktorstwa, przyłożył rękę do serca i udawał zranionego ich poczynaniami.

❀⊱┄┄┄┄┄┄┄┄┄┄┄⊰❀

Remus na następny dzień czuł się lepiej, a objawy po pełni nie były już tak odczuwalne. Jednak od rana czuł przyśpieszone bicie serca, które starał się ignorować. Na ramieniu przewiesił torbę z książkami i udał się w stronę sali od transmutacji. Był już trochę spóźniony na lekcję, ponieważ jakiś dowcipniś postanowił schować podręcznik. Korytarze były puste i modlił się, aby nie spotkać woźnego, ani żadnego z nauczycieli. Jego prośby zostały wysłuchane, lecz spotkał dwójkę, której jeszcze bardziej nie chciał widzieć.

- Kogo tu mamy? Naszego szkolnego... potwora? - Syknął czarnowłosy. - Pamiętaj, jeden zły ruch, a cała szkoła dowie się o twoim przerażającym problemie.

Remus, uspokój się.

Odkąd Severus dowiedział o jego likantropii, wykorzystywał to, aby odegrać się za wszystko, co zrobili mu Huncwoci przez poprzednie lata szkolnych. Remus nie chciał nikomu powiedzieć, ponieważ wiedział, że Snape dotrzyma obietnicy, a to byłaby jedna z najgorszych opcji.

- Sev, zostaw go i chodź już. - Mruknął Regulus który stał za Ślizgonem. Młodszy Black był jednym z tych, którzy nie brali aktywnie udziału w dokuczaniu innym. Oczywiście, czasami mówił różne nieprzyjemne rzeczy, jednak zwykle sobie odpuszczał.

- Zabiłeś już kogoś, potworze? - Nie zważając na słowa młodszego, kontynuował. - Nie uważasz, że twoi przyjaciele się Ciebie boją? Narażać się na atak ze strony bestii, który może skończyć się śmiercią? Możesz ich zabić.

Petals | Wolfstar Onde histórias criam vida. Descubra agora