❀⊱ Koniec

1.7K 168 180
                                    

— Remus, czekaj! — Krzyknęła za biegnącym chłopakiem, lecz ten się nie zatrzymał. — O co mu chodzi? Lily?

Rudowłosa milczała. Próbowała zrozumieć, co właśnie się stało i dlaczego Remus od razu pobiegł z powrotem w stronę dormitorium. Po chwili jej ręka zaliczyła bliskie spotkanie z czołem.

— Jak mogłam być tak ślepa — Westchnęła zrezygnowana. Dopiero teraz uświadomiła sobie, kogo Remus darzył uczuciem.

— Evans, o co...

— Nie teraz. Musimy iść za nim. Nie wybaczę sobie, jeśli coś mu się stało. — Teraz już prawie panikowała. Wiedziała, jak to może się skończyć. — Powiem krótko. Hanahaki i Syriusz - warknęła.

Syriusz stał, jakby jego nogi zapuściły korzenie i wbiły się w podłogę. Remus czuł to samo, co on. Jest po części winny, ponieważ stchórzył i postanowił udawać zainteresowanie Marlene. Miał mętlik w głowie, ale jedyna myśl była najbardziej wyraźna: co teraz z Remusem? Wcześniej postanowił się bardziej doinformować na temat tej chrobry i był tym wszystkim przerażony.

Remus może umrzeć. Z jego winy.

Gdy tylko otrząsnął się z transu, od razu pobiegł za Lily.

— Merlinie, co my zrobiliśmy — powiedziała drżącym głosem Marlene i po chwili również pobiegł za resztą. Czuła się winna. Musiała się dowiedzieć, co teraz się dzieje z Remusem.

Gdy wpadli do Pokoju Wspólnego, zaczęli pytać innych, czy Remus tutaj wchodził. Większość powiedziała, że to widzieli i zachowywał się dosyć dziwnie. Pobiegł do dormitorium Huncwotów i nie przejmując sie pukaniem, od razu otworzyli drzwi, które na szczęście nie były zamknięte.

Marlene szła jako ostatnia. Gdy usłyszała pisk Lily, od razu wiedziała, że stało się to, czego tak się obawiali. Trójka która weszła do Pokoju wlepiła swój wzrok w leżące przed nimi ciało przyjaciela. Z jego ust wyrastały kwiaty, które pojawiały się również na skórze. Podłoga była przyozdobiona białymi płatkami przesiąkniętymi krwią. Było tu tak pięknie i boleśnie zarazem. Tak, jak właśnie wyglądają uczucia.

Lily upadła na kolana, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Kwiaty delektowały się ich cierpieniem, wygodniej zapuszczając korzenie w swoim dziele. Syriusz stał i patrzył się pustym wzrokiem w ciało przyjaciela, brutalnie zamordowanego przez rośliny.

— Black, może to nie najlepsza chwila, ale chciał, abyś to otrzymał — Lily wstała z kolan wycierając rękawem łzy. Z kieszeni wyjęła lisy, zaadresowany własne do niego. Drżącymi rękami przejął od niej kopertę i powoli otworzył. Zaczął czytać list a łzy mimowolnie napłynęły mu do oczu.

Drogi Syriuszu,

Jeśli to czytasz, przykro mi. Wiesz już co się stało, więc nie będę przedłużać, ponieważ pisząc to, mam dość ograniczony czas.

Przepraszam, że się w Tobie zakochałem.

To nie była Twoja wina. Tylko uczucia stały się za ciężkie, aby dalej z nimi żyć, a na pomoc przyszedł mi ten piękny morderca, kwiaty.

Musiałem odejść. To było nieuniknione. Przestań okłamywać samego siebie, że mogłeś coś zaradzić, bo do cholery nie mogłeś. Nie wiedziałeś, jak miałeś pomóc? Z resztą, nie potrzebowałem pomocy. Trochę pocierpiałem i jednego wilkołaka mniej. Same plusy, prawda?

Spróbujcie żyć jak dawniej. Nie chce, abyście pogrążali się w żałobie. Nie zasługujecie na to.

Jeszcze raz, przepraszam.

Chory przez miłości do Ciebie,
Remus Lupin

Syriusz rzadko kiedy płakał przy innych, lecz teraz zalewał się łzami. Nie on jedyny. Do całej trójki nadal nie docierało to, co właśnie się stało. Remus Lupin nie żył.

Uklęknął wśród kwiatów obok ciała przyjaciela. Popatrzył na jego twarz i wyrastający z jego ust biały kwiat.

— Dlaczego mnie zostawiłeś? - Zapytał i zacisnął płatki w ręce. — Dlaczego... — Ponowił pytanie, choć wcale nie oczekiwał odpowiedzi, bo wiedział, że jej nie dostanie.

Lily siedziała oparta o Marlene. Nie odzywała się, a po prostu płakała. Każdy płakał. Nie stracili tylko ucznia, a również przyjaciela, który był dla nich cholernie ważny. Bali się, jak teraz o tym powiedzą innym, jak oni to zniosą.

— Syriusz, posłuchaj...

Zaczęła Merlene, lecz przerwała, gdy usłyszała kaszel. Lily odwróciła się i spojrzała na Syriusza, który zaczął się dusić. Po chwili spojrzał na nie z przerażeniem w oczach. Zacisnął ręce i zaśmiał się, dławiąc się przy tym łzami.

Wyciągnął rękę przed siebie i pokazał leżące na dłoni czerwone płatki róży.

— Mam za swoje — zaśmiał się ponownie, chcąc ukryć strach, który rósł w nim powoli, tak jak kwiaty, które właśnie trzymał w płucach.

❀⊱┄┄┄┄┄┄┄┄┄┄┄⊰❀

Dotrwaliśmy do końca. Wydaje mi się, że strasznie zepsułxm koniec. To, że jest krótki to jeden z powodów. Cóż, mam nadzieję, że nie zawiodłxm tak bardzo waszych oczekiwań.

Bardzo dziękuję każdej osobie, która to przeczytała.

Petals | Wolfstar Where stories live. Discover now