Rozdział 9

1.4K 44 2
                                    

Mój błogi stan zwany również snem przerywa dźwięk otwieranych drzwi. Zapewne bym go nie usłyszała gdyby nie mój wrażliwy słuch. - Bądź przeklęty. - myślę zdenerwowana i mocniej wciskam twarz w poduszkę.

Teraz na pewno nie zasnę.

Przewracam się z boku na bok już dobre 15 minut. Jednak nic to nie daje. Zerkam w stronę zegara, a kiedy widzę na nim godzinę 13:42 postanawiam wstać. - Ktoś w tym domu musi zrobić obiad.

Jako iż nie jestem mistrzynią gotowania stawiam na jedno z prostszych dań.

Kiedy kładę talerz ze stosem naleśników na stół, przychodzi mój wujek. Wkładam do swojego cienkiego placka pokrojnego banana, masło orzechowe i dżem z czerwonej porzeczki. Z kolei James nakłada sobie tylko kilka łyżek miodu.

Konsumujemy posiłek w kompletnej ciszy.

- Co powiedział Davies? - pierwsza postanawiam ją przerwać.

- Wampir w pobliżu Granverde Forest. Jakieś dwie godziny drogi stąd. Nazywa się Luke i pochodzi ze znanego rodu Edevane. Poluje na ludzi spacerujących po lasach, głównie nocą. Wiek nie jest znany wiadomo jedynie, że ma więcej niż 200 lat i do tej pory był nie uchwytny przez żadnego łowcę. Jednak ty na pewno sobie poradzisz. - mówiąc to podnosi wzrok znad jedzenia i patrzy się na mnie prowokująco.

- Oczywiście. - odpowiadam.

~ Ty serio myślisz, że dasz radę zabić kogoś żyjącego na tym świecie ponad dziesięciokrotnie dłużej od ciebie?

~ Tak.

~ Dlaczego nie mogłam trafić na kogoś bez skłonności samobójczych. ~ żali się moja wilczyca.

~ Nie marudź, przecież będzie ze mną Foster. On wie co robi.

Mój wewnętrzny monolog przerywa James mówiąc:

- Jeszcze jedno. Pojedziesz sama. Masz okazję się wykazać.

- Co? Mówiłeś przecież, że ze mną pojedziesz.

- Zmiana planów. Uznałem, że lepiej dasz sobie radę beze mnie. Ludzi zabijałaś w pojedynkę. Po za tym mam dzisiaj coś do załatwienia.

- To byli tylko ludzie! A to będzie krwiopijca żyjący od kilku stuleci!

- Poradzisz sobie. Jesteś wilkołakiem i trenowałaś ze mną. - oznajmia głupio się szczerząc.

- Dobra! - krzyczę.

Wkładam brudny talerz do zmywarki i wchodzę do swojego pokoju głośno trzaskając drzwiami. - Mam gdzieś to, że zachowuje się jak jakaś gówniara.

~ On wie co robi. ~ śmieje się ze mnie. ~ My tam zginiemy!

~ Nieprawda. Nie po to tyle trenowaliśmy. ~ mówię ~ A teraz chodź. Na poprawę humoru pobiegamy sobie po lesie w twojej postaci.

Jak za dotknięciem magicznej różdżki nastawienie Cany się poprawia.

~ Dobra, ale chce na coś zapolować.

~ Niech Ci będzie.

^Niecałe 3 godziny później^

Woda spłukuje ze mnie pianę pomieszaną ze zwierzęcą krwią. Pozbywam się jej metalicznego smaku z ust pastą do zębów. Suszę włosy i zaplatam z nich zwykłego warkocza.

Za chwilę wyruszam na polowanie, bo za oknem panuje już mrok. Staram się nie dać po sobie niczego poznać, ale tak naprawdę bardzo się denerwuję. Biorę z zapełnionego bronią pomieszczenia mój miecz zrobiony ze stali. Ma on rzucony na sobie czar. Nikt z poza świata nadprzyrodzonego nie może go ujrzeć. Dlatego w domu cały czas jest trzymany w pochwie. Gdyby nie ona brat mojej mamy nie wiedziałby gdzie on się znajduje i mógłby zrobić sobie przez przypadek krzywdę. Sięgam po niebieską, niczym nie wyróżniającą się z zewnątrz sportową torbę. Chociaż tak naprawdę ma ona w sobie dwa chińskie sztylety, dwa pistolety i dodatkowe do nich naboje oraz trzy pudełka zapałek. Nawet w nocy będę potrafiła strzelać dlatego, że mam zdolność widzenia w ciemnościach, która zdarza się niezwykle rzadko wśród wilkołaków. Jednak mój tata ją miał, więc odziedziczyłam to po nim.

Nie mam jeszcze zrobionego prawa jazdy, więc nie mogę pojechać autem. Decyduje się, więc na autostop.

Dochodzę do drogi w 20 minut i macham ręką przejeżdżającym samochodom. Wiem, że jako dziewczyna i to jeszcze w młodym wieku nie powinnam wsiadać do aut obcych ludzi, ale błagam was. Jestem zmiennokształtną.

Po 10 minutach w końcu obok mnie zatrzymuje się czerwone auto marki Lexus. Upewniam się, że w razie czego dzięki pierścieniowi mam na sobie zapach człowieka i otwieram drzwi. Jednak kiedy uderza we mnie woń wampira sztywnieje. - Jeszcze nigdy żadnego nie spotkałam, ale po zapachu jestem pewna, że nim jest. James często kazał mi szukać przedmiotów przesiąkniętych zapachem jego ofiar.

- Gdzie cię podwieźć? - pyta uprzejmie przystojny mężczyzna wyglądający na dwadzieścia pięć lat. Chociaż równie dobrze może mieć ich dwieście pięćdziesiąt. Ledwo udaje mi się powstrzymać chęć zamknięcia drzwi oraz zwiania gdzie pieprz rośnie i odpowiadam

- Do Gvilone.

- Świetnie się składa, jadę właśnie w tamtym kierunku. - odpowiada, a ja mam ochotę wrzasnąć. Dlaczego muszę mieć takiego cholernego pecha. - Wsiadaj. - mówi i przeczesuje ręką swoje bujne, czarne jak smoła włosy.

Pojmuję, że nie mam wyjścia, a obronić się w razie czego potrafię doskonale. Niestety mam jeden problem co zrobić z mieczem, który do tej pory chowam za plecami. Przecież on go zobaczy. Nie myśląc długo wchodzę do auta i szybko kładę swoją torbę oraz broń na tylne siedzenie.

- Część jestem Octavia. - mówię i podaje mu rękę. - Wybacz, ale mam ze sobą atrapę miecza i ozdoby na sztukę wystawianą w mojej szkole. Muszę je dowieść, ponieważ zapomniałam tego zrobić w ciągu dnia. Dlatego mam nadzieję, że się nie gniewasz o położenie ich na tylne siedzenia?

- Nie, skądże. - odpowiada i posyła mi rozbrajający uśmiech. Zdejmuje okulary przeciwsłoneczne, które znajdowały się przez cały czas na jego nosie.

Jego oczy mają dwa różne kolory. Jeden to cudowny orzechowy odcień brązu a drugi to niezwykły jasny szary z plamkami szmaragdowej zieleni. - Ale super, zawsze chciałam poznać kogoś kto choruje na heterochromie. Chociaż niekoniecznie wampira.

- Fajny pierścień - mówi i puszcza moją dłoń.

Oby tylko nie znał się na kamieniach. Coś czuję, że nie będzie za wesoło jak jednak się tym interesuje. - Może nie zna się na magicznych minerałach i nie będzie aż tak źle? - pytam się w myślach.

- Jestem Luke.

Jednak jest naprawdę bardzo źle.

---------------------------------------------------

Jak myślicie czy Luke odegra ważną rolę w dalszych losach głównej bohaterki?

Uciec od przeznaczeniaWhere stories live. Discover now