Rozdział 15

497 30 0
                                    

Korytarz, Hogwart – pięć minut później

Szlaban u Dumbledore'a. Powiecie: Dziwne, prawda? No, mi też się takie wydawało. Na szczęście znalazłem profesora szybciej niż myślałem. Akurat szedł w moją stronę korytarzem i był ku mojemu zdziwieniu bardzo szczęśliwy. Uśmiech mienił się na jego twarzy.

- Witaj, Harry! Dobrze, że jesteś.

Grzecznie się przywitałem i czekałem, aż Dumbledore powie coś więcej.

- Zastanawiasz się pewnie, co dla ciebie wymyśliłem? – zapytał podejrzliwie.

- Jestem ciekaw...

- Niedługo ruszamy z sezonem quidditcha, pewnie o tym wiesz? Chciałbym, żebyś zajrzał do składziku na miotły.

Owszem, że wiedziałem. Nie mogłem się doczekać pierwszego treningu.

- Co mam dokładnie zrobić?

- Przydałoby się tam trochę porządku. Trzeba wyrzucić niepotrzebne miotły, wypróbować, które będą się nadawać do użycia. No i oczywiście posprzątać. Dawno nikt tam nie zaglądał.

Zdziwiłem się trochę, lecz zaraz uśmiechnąłem. Spodziewałem się czegoś gorszego, po tym, na jakie niebezpieczeństwo naraziłem przyjaciół, lecz zaraz odetchnąłem z ulgą. Wypróbowanie szkolnych mioteł? Ale będzie jazda! Już widziałem siebie latającego na każdej innej miotle po Hogwarckich błoniach. Normalnie marzenie!

- Jasne, myślę że da się zrobić.

Dumbledore pokiwał głową i dał mi znak ręką. Odwróciłem się i odszedłem kilka kroków.

- Harry – zatrzymał mnie po chwili.

- Tak?

- Tylko pamiętaj, bez żadnych czarów. To dalej szlaban. Cały składzik ma lśnić do popołudnia.

Uśmiechnąłem się pod nosem.

- Oczywiście.


Składzik na miotły, Hogwarckie błonia – kilka długich, lecz wspaniałych chwil później

- Takie szlabany to ja mogę mieć! – wykrzyknąłem.

Poczułem wiatr we włosach, oraz to, że zaraz spadną mi okulary. Zachwiałem się lekko, poprawiając je ręką.

Sprawdzanie szkolnych mioteł było zdecydowanie zajęciem wręcz stworzonym dla mnie. Gdy tylko wszedłem do małego pomieszczenia i zobaczyłem wszystkie miotły oraz piłki do gry w quidditcha, wiedziałem, że to będzie najlepsza kara, jaką mogłem mieć w życiu. Jedynym minusem było to, że w składziku było mnóstwo kurzu i różnych niepotrzebnych rzeczy, a ja musiałem posprzątać go na błysk. Jednak postanowiłem rozpocząć pracę od wypróbowania mioteł. Wziąłem pierwszy lepszy model i poszybowałem w powietrze.

Miotła nie była bardzo szybka i miała słabą zwrotność, jednak dla początkujących graczy nadawała się idealnie. Zrobiłem kilka kółek dookoła Hogwartu. Przecudowne uczucie.

Mijały minuty, godziny, a ja dalej samotnie sprzątałem składzik na miotły. Wypróbowałem już około trzydziestu modeli, które dzieliłem na dwie grupy: Te nadające się do gry i te zepsute. Mimo tego miałem jeszcze sporo roboty. To będzie długi dzień.

Podszedłem do kilku mioteł leżących na ziemi i zakurzonych. Wyciągnąłem jedną z ciemnym brązowym kijem i rozbitym końcem. Przeczytałem model: Nimbus 2000. Pamiętałem ją jak wczoraj. Na takiej samej wygrałem mój pierwszy mecz quidditcha, była to też moja pierwsza miotła. Niestety, moja została zniszczona, ale jak widać szkoła zakupiła kilka takich modeli. Od razu ją wyciągnąłem i wyszedłem z zamku.

Wzbiłem się w powietrze, aż poczułem przyjemne mrowienie na plecach. Na miotle leciało się świetnie, wręcz znakomicie. Poszybowałem w górę.

- Harry! Harry!

Odwróciłem się, bo usłyszałem nawołania kogoś z dołu. Nie zobaczyłem dokładnie osoby, która stoi na ziemi i mnie woła, ale już wiedziałem kto to jest.

- Tato?

Na błonia wyszedł James Potter w zwykłym, dziennym ubraniu. Na nosie miał okulary takie same jak ja. Po chwili zniknął w składziku na miotły.

- Naprawdę? Tato, nie rób tego...

Wiedziałem już, co James planuje zrobić. Wyszedł z zamku z miotłą w ręku. Usiadł na niej, mocno trzymając trzonu i wzleciał w powietrze. Oglądając to wszystko z góry zacząłem śmiać się z ojca próbującego chwiejnie i powoli lecieć w moją stronę.

- Co się śmiejesz? Wyszedłem z wprawy! – krzyknął, lecz po chwili zawisł już obok mnie.

- Świetnie latasz – prychnąłem.

- Żebyś wiedział, synu, że kiedyś byłem najlepszym ścigającym.

- Widać, że od tego czasu minęło już trochę.

James uśmiechnął się.

- Quidditch pozostaje we krwi, kochany. To co? Zmierzymy się, panie wspaniały szukający? Podobno masz już na swoim koncie kilka zwycięstw. – Tata spróbował kilka manewrów w powietrzu.

- I to jeszcze ile! – odparłem machając ręką i powstrzymując śmiech – Choć upadki też się zdarzały...

Nie chciałem przypominać sobie o wszystkich głupich zdarzeniach, jakie spotkały mnie na boisku. Było ich aż za dużo.

- To normalne. Stare dobre czasy na boisku... - zaczął wspominać James – Wspaniałe czasy, mimo wielu dziwnych sytuacji.

Po tych słowach tata sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej małą, złotą kulkę. Natychmiast rozwinęła skrzydełka i machała nimi zaciekle wydając przy tym znajomy dźwięk.

- Skąd masz złoty znicz? – zdziwiłem się wpatrując w oczy ojca.

- Myślę, że Dumbledore się nie obrazi, jak na chwilę pożyczymy sprzęt, prawda? A teraz łap, Harry! Tylko się nie połam!

W ostatniej chwili zorientowałem się, co właściwie tata chce zrobić. Nie zdążyłem przygotować się, ani przyjąć dobrej pozycji, kiedy znicz z ręki Jamesa odbił się i poszybował wysoko w górę. Po sekundzie zniknął z mojego pola widzenia, lecąc do przodu.

Poszybowałem za zniczem dając tacie ostatni znak.

- Mój chłopak – szepnął pod nosem mężczyzna patrząc się jak oddalam się i pikuję w dół za małą piłeczką. Był ze mnie dumny, wiedziałem to.


Notka od autorki

Dzięki za to, że jesteście, naprawdę. Gdyby nie nawet kilkoro czytelników, nie chciałoby mi się tego pisać. A tak wy motywujecie mnie do pracy. Oto kolejny rozdział przygód Harry'ego z "Czworo Potterów". Jeżeli ktoś czytał na bieżąco, pewnie zauważył, że części są krótkie, jednak chyba krótsze czyta się wygodniej, a ja mogę dodawać je codziennie. Zwłaszcza, że nie lubię, kiedy rozdziały mają dużą zbieżność (jeżeli chodzi o długość, wolę wszystkie jednakowe). 

Mam nadzieję, że zrozumiecie. Mam jeszcze jedną (myślę, że miłą) wiadomość. Otóż od tego rozdziału postaram się wstawiać po dwie części dziennie, ze względu na więcej wolnego czasu. Tym sposobem skończę szybko, bo nie będę zbędnie przedłużać tej historii, gdyż tak naprawdę główny problem został wyjaśniony. Będzie jeszcze jeden wątek związany z początkiem opowieści i może trochę więcej o nowych bohaterach (Eveline, Lily i James) mam nadzieję, że tak będzie dobrze.

Jeszcze raz dziękuję za wszystko, piszcie czy wam się podoba.


Czworo Potterów // Harry Potter fanfictionWhere stories live. Discover now