Rozdział 16

50 4 1
                                    

(pov. Macgaister)

Obudziłem się o ósmej i wstałem, by się ogarnąć. Gdy skończyłem zobaczyłem, że Liv się przebudziła. Zostawiłem ją w pokoju i poszedłem zrobić śniadanie.
O dziewiątej całą piątką siedzieliśmy przy stole.
L: Burak, mógłbyś mi pomóc z meblami do pokoju? Słyszałam, że się na tym znasz.
B: Pewnie.
L: Dzięki. - dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie
B: Rozumiem, że po śniadaniu chciałabyś zająć się planowaniem wystroju.
L: Tak.
Jak powiedziała tak zrobiła. Po skończonym posiłku pomogła Dzuniorowi pozmywać naczynia po czym razem z Janem udaliśmy się do jej pokoju.

(pov. Liv)

B: Masz jakiś zamysł na wygląd tego wszystkiego?
L: Tak. Ciemnoszare ściany, meble z ciemnobrązowego dębowego drewna, czyli szafa biurko, szafka nocna i łóżko. O, a tu w tej wnęce przy oknie może być parapet obity taką poduszką.
B: Jakiego koloru mają być dodatki?
L: Czarnego i jasno szarego.
B: Spoko da się ogarnąć.
L: Dzięki Burak. - uśmiechnęłam się do niego.
Gdy Buraczek wyszedł z pokoju zwróciłam się Magistra.
L: To co idziemy dalej robić ścieki?
M: Czemu nie.
Tak wyglądały następne trzy dni. Wstawaliśmy, ogarnialiśmy mój pokój, a potem szłam budować z Magim.
(czwartego dnia przy śniadaniu)

D: Liv, czy twoje prawe oko zaczęło robić się zielone czy mi się wydaje?
Wszyscy się na mnie spojrzeli.
Z: Ty, faktycznie.
M: Dla waszej wiadomości lewe jest delikatnie niebieskie.
D: O co chodzi?
L: Emm... Mój wygląd będzie się zmieniał. - opuściłam delikatnie głowę - Będę wyglądać całkiem inaczej. Teraz jestem "bez koloru" to znaczy nie mam ukształtowanego charakteru. Skoro mówicie, że mam inne oczy tak jakby przejmuje kogoś charakter i wygląd, rozumiecie?
M: Tak.
Z: Aha.
L: Ach nie ważne. Kiedyś ogarniesz o co chodzi.
B: Liv trzeba wnieść meble do twojego pokoju i już będzie gotowy.
L: No to na co czekamy?
Dokończyliśmy śniadanie i poszliśmy kończyć meblowanie. Gdy wszystko było gotowe wzięłam swoje rzeczy od Macgaistra i rozłożyłam dywan na środku mojego nowego pokoju.
L: Dziękuję wam za pomóc.
Gdy chłopacy opuścili moje królestwo położyłam się na łóżku, które stanęło w rogu przy ścianie, na której mieściły się drzwi i sięgnęłam po książkę, którą dostałam od Marcela. Czytałam póki wyżej wspomniany nie zapukał do drzwi.
L: Proszę.
Magister zamknął za sobą drzwi i usiadł koło mnie.
M: Chciałem cię poprosić byś opowiedziała mi o tej inności.
L: Dobrze, ale obiecaj, że nikomu nie powiesz.
M: Obiecuje.
L: Nie wiem gdzie się urodziłam, ale na pewno nie jestem z tąd. Sprzed tego jak się obudziłam pamiętam tylko tępy ból w całym ciele i odgłos bicia jakąś linka czy coś. Wiem też, że w zależności od tego z kim będę się, można tak powiedzieć, wychowywać tego cechy charakteru i wygląd przejmę, czy jakoś tak to działa.
M: Acha. Idziemy budować?
L: Pewnie.
Zeszliśmy na dół do ścieków i zaczęliśmy budowę. Jakiś czas później Magister wygonił mnie do wieżowca więc poszłam do swojego pokoju, usiadłam na parapecie i patrzyłam przez okno. Gdy tak siedziałam do moich uszu dotarł stłumiony przez ściany dźwięk gitary. Wstałam i poszłam do jego źródła. Kiedy ustałam przed drzwiami, zza których dochodził dzwięk zapukałam i usłyszałam głos Dzuniora.
D: Proszę.
Weszłam do środka i ujrzałam chłopaka siedzącego na łóżku z gitarą w ręku. Zaczęłam rozglądać się po jego pokoju. Skromnie umeblowany i jasny. Niebieskie ściany, jasno brązowe meble i dwie gitary.
D: Coś się stało?
L: Nie. Po prostu mi się nudzi, usłyszałam gitarę i przyszłam.
D: Aha. Zagrać ci coś?
L: Jak chcesz.
D: Usiądź.
Usiadłam na podłodze i oparłam się plecami o szafę. Dzunior grał jakieś piosenki i śpiewał, a ja, gdy znałam tekst, razem z nim.
D: Nauczyć cię grać na gitarze?
L: Jasne.
D: To podaj mi tamtą, a weź tą co mam teraz.
Podałam mu gitarę i usiadłam przed nim na podłodze. Chłopak kazał mi założyć kapodaster na drugi próg i pokazał mi chwyty oraz bicie do piosenki pt. ,,Viva La Vida". Po godzinie zaczęłam pomału ogarniać zmienianie akordów.
(podczas gdy Liv razem z Dzuniorem grali na gitarach)

(pov. Macgaister)

Wygoniłem Liv do wieżowca, a sam wyszedłem na powierzchnię i udałem się w kierunku sądu Grafa. Gdy dotarłem pod drzwi zapukałem i czekałem na odzew.
G: Proszę.
Wszedłem do środka.
M: Cześć.
G: Siemanowice. Ciebie się tu nie spodziewałem.
M: Mam sprawę, ale nie tu, ściany mają uszy.
G: Chodźmy do salonu.
Gdy usiedliśmy na kanapie kontynuowałem rozmowę.
M: Robię ścieki i chciałbym je połączyć tajnym przejściem z twoją biblioteką.
G: Ok.
M: W zamian gdybyś miał problem z kimś mógłbyś się do mnie zwrócić.
G: Czemu nie. Zgoda.
Podaliśmy sobie rękę.
M: Jutro tunele będą już pod sądem więc możesz przygotować przejście.
G: Spoko. To do jutra.
M: Cześć.
Wróciłem do wieżowca i ruszyłem w stronę mojego pokoju. Gdy wszedłem na piętro usłyszałem dźwięk gitary. Nie chwila, dwóch. Wszedłem do siebie i leżąc na łóżku nasłuchiwałem. Wyłapałem głos Dzuniora i Liv, którzy śpiewali różne piosenki. Wzruszyłem ramionami i usiadłem do biurka. Wyciągnąłem szkicownik i zacząłem coś skrobać.

(pov. Liv)

Skończyliśmy granie o dwudziestej i zeszliśmy na kolację. Buraczek z Zahą siedzieli już przy stole więc ja zawróciłam i pobiegłam po Magistra.
Zapukałam i weszłam do pokoju.
L: Magi, kolacja.
Zobaczyłam, że coś rysuję więc przytuliłam go od tyłu i położyłam mu brodę na ramieniu.
L: Co rysujesz?
M: Nie wiem.
L: Chodź jeść.
Zeszliśmy do chłopaków, a po kolacji usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy film. Zaha wybrał jakąś przygodówkę. Usiadłam na skraju obok Magistra. Po około godzinie oglądania położyłam mu głowę na ramieniu, a on zaczął mnie głaskać po plecach. Czułam się przy nim tak jakby był moim rodzonym ojcem, a przecież znam go niecały miesiąc. Jakiś czas później zasnęłam.

Gdzieś pośród nasWhere stories live. Discover now