Rozdział 7

77 6 0
                                    

(pov. Macgaister)

Obudziły mnie promienie słońca, bo oczywiście nikt nie pomyślał żeby zasłonić zasłony. Wstałem i spojrzałem na zegarek była siódma dwadzieścia. Rozejrzałem się po pokoju, w którym oprócz mnie i Dzuniora byli jeszcze Zaha oraz Burak. Zasłoniłem zasłony i z powrotem położyłem się na materacu. Wiedziałem, że już nie zasnę więc zwyczajnie leżałem i rozmyślałem.

Koło ósmej wyszedłem cicho z pokoju i zszedłem po schodach do kuchni. Przy stole siedzieli Florian i Łukasz pogrążeni w rozmowie. Gdy mnie zobaczyli przywitali się, a SKKF zapytał się czy chcę kawę.
M: Herbatę.
Usiadłem na wolnym miejscu. Było widać po chłopakach, że mają kaca więc zacząłem się z nimi droczyć.
M: Co chłopaki? Kac morderca nie ma serca.
Mn: No trochę.
S: A ty jak Magister?
M: Ja nie pije.
S: Racja. Ciebie to nie dotyczy.
M: Dokładnie.
Siedzieliśmy tak do dziewiątej rozmawiając. Bardziej oni rozmawiali, a ja tylko słuchałem. W końcu Mandzio oznajmił, żebym poszedł obudzić resztę, a oni zrobią śniadanie. Przeszedłem więc robić za chodzący budzik. O wpół do wszyscy byli już na dole i jedli śniadanie. Gdy zjedliśmy zaczęliśmy planować dzień. Dzunior zaproponował zabawy integracyjne - za co szczerze bym go zabił - ale reszta się zgodziła. Henryk wygnał nas więc na dwór i kazał się podzielić na dwie drużyny.

(pov. Dzunior)

O dziwo nikt nie zaprotestował i wszyscy zgodnie wyszli na ogród. W pokoju został tylko Marcel.
M: Tylko nie zrób nic głupiego.
D: Spróbuję. - złapałem go za ramię - Będzie dobrze. - uśmiechnąłem się
M: Wiesz, że nie lubię ludzi.
D: A ja?
M: Ty nie jesteś człowiekiem.
D: Acha ok. Idź już i spróbuj ich ogarnąć.
Magister poszedł do naszej paczki, a jak zacząłem chodzić po domu szukając potrzebnych rzeczy.

Gdy wszystko było gotowe wyszedłem na zewnątrz i zobaczyłem, Magister jest już bliski wybuchu. Podbiegłem szybko do nich żeby załagodzić sytuację oznajmiłem.
D: Dobra skoro nie umiecie się sami podzielić to wam pomogę. Usiądźcie w kole. Gdy się ogarnęli podałem białą poduszkę Tobiaszowi, który siedział na przeciw mnie i zacząłem tłumaczyć zasady.
D: Rzucamy poduszkę co drugiej osobie po lewo. Gdy jedna poduszka dogoni drugą drużyną wygrywa. Rozumiecie?
W: Tak.
D: Acha jeszcze jedno. Gramy do pięciu. A teraz start!
I zaczęliśmy zabawę. Zagraliśmy takie trzy rundy. Wtedy zaproponowałem kolejną zabawę.
D: Florian masz w domu jakiś duży koc najlepiej taki, na którym wszyscy się zmieścimy.
S: Gdzieś w piwnicy powinien być.
D: Przyniósł byś.
S: Spoko, zaraz będę.
Po piecu minutach SKKF wrócił i podał mi koc. Rozłożyłem go na trawie i kazałem wszystkim na nim ustać.
D: Macie za zadanie przewrócić koc na drugą stronę. Macie to ułatwienie, że każda strona ma inny kolor. Acha jeszcze nim nie może z niego zejść. Ja będę pilnował i w razie czego podpowiadał. No więc zaczynajcie. Zabawa była przednia. Usiadłem sobie na poduszkach i przyglądałem się ich poczynaniom. Najpierw zaczęli planować jak to zrobić, a gdy im nie wychodziło robili wszystko na spontanie. Po około godzinie z kilkoma moimi podpowiedziami udało im się przewrócić koc na drugą stronę. Nagrałem ich starania więc pozbieraliśmy wszystkie rzeczy i poszliśmy obejrzeć jak im szło. Śmialiśmy się niesamowicie. Gdy skończył się filmik zamówiliśmy pizzę i zaczęliśmy rozmawiać.

(pov. Macgaister)

Skończyliśmy jeść. I siedzieliśmy w salonie gadając w grupkach. Koło dwudziestej drugiej Mandzio zaproponował żebyśmy zagrali w kalambury. Nie spodobał mi się ten pomysł ale po chwili namowy zgodziłem się. Usiedliśmy po jednej stronie salonu i wybraliśmy Cubixsa na początek.
C: Kategoria jedzenie.
Po chwili Ewroon wykrzyknął: kurczak!
C: Tak.
(Zamienili się miejscami.)
E: Kategoria gra.
Nim zdążył cokolwiek pokazać SKKF powiedział: Fortnite.
E: Ej to nie fer.
S: Jesteś po prostu przewidywalny. Dobra, kategoria roślina.
I zaczął pokazywać jakąś skomplikowaną scenkę. Po chwili mnie olśniło.
M: Paprotka.
S: Dobrze.
D: Co? Jak?
M: Normalnie. Kategoria zwierzę.
Zacząłem pokazywać lecz gdy po piecu minutach nikt nadal nie wiedział odparłem obojętnie: Większość graczy na km.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
E: To żeś wymyślił.
G: Eee, dobre.

Graliśmy jeszcze jakoś trzy godziny, a gdy nam się znudziło rozeszliśmy się do swoich pokoi. Usiadłem na łóżku i zacząłem przeglądać socjal media. Po piętnastu minutach chłopacy już spali. Odłożyłem telefon i też się położyłem. Tym razem nie zapomniałem zasłonić zasłon.

-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Hello. Rozdział miał być wczoraj ale zapomniałam wstawić.
Miłego, albo i nie.
~pucikowa

Gdzieś pośród nasWhere stories live. Discover now