13. Przebudzenie

353 16 8
                                    

*Amaimon pov*

Prawie podskakuję ze strachu, gdy do moich uszu dociera cichy głosik Lilith. Natychmiast wstaję z ziemi i pochylam się nad jej ciałem, tak samo, jak Adrien.

-Też to słyszałeś, prawda? - Wolę się upewnić, bo moje zmysły mogą płatać figle. Chłopak kiwa do mnie głową, dając potwierdzenie. Chwytam jej dłoń, gładzę ją delikatnie kciukiem.

-Obudziła się, ale chyba zemdlała. Pójdę po Gabriela, może być potrzebny. - Znika za drzwiami, zostawia mnie sam z radością, jaka mnie rozpiera.

——————————————————

Jakieś dziesięć minut później wszyscy siedzimy i patrzymy w czarne jak smoła oczy Lilith. Obudziła się, ale wygląda na otumanioną. Nie mówi nic, pije tylko łapczywie wodę. Mimo tak błachej czynności sprawia mi to więcej radości niż cokolwiek innego.

-Lilith, jak się czujesz? Coś Cię boli? Może chcesz coś zjeść? - Gabriel wypala jako pierwszy. Widzę, jak moja panienka zaciska palce na szklance i zanim mogę zareagować, zgniata ją na pył.

-Nie, wszystko w porządku. Gdzie jestem? - To normalne, że nic nie pamięta. Chcę odpowiedzieć, ale Lilith ciągnie dalej. - Przede wszystkim, kim Wy jesteście i gdzie jest mój ukochany? - Wgniata mnie to w łóżko. Ukochany? O kim mówi? Kim jesteśmy? Czy ona nic nie pamięta?

-Panienko, nie pamiętasz nas? Ja jestem Twoim demonem stróżem, mam na imię Amaimon. Ten blondasek to Gabriel, stróż Twojej matki. Natomiast ten chłopak to Adrien, zakochał się w Tobie i trwa u Twojego boku. Kogo masz na myśli, mówiąc ukochany? - Lilith podciąga nosem, jakby drażnił ją zapach. Możliwe, że tak jest, jeśli wyostrzył jej się węch.

-O Marucie oczywiście. Nie wiem, kim jesteście, ale jeśli cokolwiek zrobiliście mojemu chłopakowi, to zabi... - Nie kończy. Rozgląda się, a po chwili uśmiecha. Staram się jej wejść w umysł, usłyszeć myśli, ale skutecznie mnie blokuje. Zanim mogę zareagować, Lilith podnosi się i znika w łazience. Jej mięśnie powinny być zwiotczałe, ale najwidoczniej tak nie jest. Idę za nią, jestem zmuszony wyrwać drzwi z zawiasów.

-Wszystko w porządku panienko? Spałaś przez dwa miesiące, Twoje ciało jest jeszcze pewnie osłabione. Nie powinnaś się przemę... - Nie mogę dokończyć. Zostaję odrzucony na ścianę w łazience, a już po paru sekundach Lilith jedną ręką mnie dusi, a drugą zaczyna wypuszczać mgłę. Nie może mnie zadusić, dobrze o tym wie. Co w takim razie robi? Stara się mnie unieruchomić?

-Jeszcze raz nazwiesz mnie panienką, to Cię zabiję. Teraz tylko troszeczkę Cię osłabię. Nie martw się, nie będzie bardzo bolało. - Widzę, jak jej mgła kieruje się w moją stronę, a po chwili wnika w moje ciało. Czuję się, jakby ktoś mnie rozrywał na kawałki, nie potrafię powstrzymać krzyku. Zamykam oczy, oprócz czystego bólu czuję, jak pęka mi serce. Nie tak dosłownie, chociaż wolałbym ten fizyczny ból. To już nie jest moja panienka. Powinienem ją zabić, ale nie mogłem. Moim zadaniem było strzec jej duszy, żeby potem zrobić z niej swoją prawą ręką. Zamiast tego, jak głupi człowiek, oddałem jej swoje serce. Nawet się nie orientuję, kiedy mgła opuszcza moje ciało, a ja upadam na ziemię z hukiem. Lilith znika mi z oczu, może to nawet lepiej. Potrzebuję zostać sam, nie mogę na nią teraz patrzeć.

*Lilith pov*

Puszczam tego śmierdzącego, żałosnego demonika i wracam do pokoju. Ta pozostała dwójka nie podchodzi do mnie, boją się?

-Tak kochanie, boją się Ciebie. Jesteś potężna, tak jak mówiłem. - Odzywa się Marut w mojej głowie. Momentalnie uśmiecham się, słysząc jego melodyjny głos.

-Lilith, chcesz coś zjeść? Chodź, możesz sobie wybrać, co tylko zechcesz. - Odzywa się chłopak, którego przedstawiono mi pod imieniem Adrien. W jego tonie słychać pewność siebie i zero strachu. Podoba mi się to, dlatego zwinnym krokiem kieruję się za nim. Na schodach unoszę się na skrzydłach, wyprzedzam chłopaka i ląduje z gracją na ziemi.

-Mam ochotę na mięso, może być nawet surowe. - Chłopak ma dziwną minę, chyba nie jadają surowego mięsa.

-Mamy kurczaka, może być czy skoczyć do sklepu po coś innego, na przykład wieprzowinę? - Otwiera lodówkę... Chwila, skąd ja wiem, czym to jest?

-Żyłaś na tym świecie przed naszym rajem. Logiczne więc, że znasz nazwy tych urządzeń. - Jak dobrze, że Marut nadal słyszy moje myśli.

-Może być ten kurczak, powinien wystarczyć, Adrienie. - Odwracam się w stronę drzwi wyjściowych. Jestem pewna, że coś słyszałam. Ustawiam się w wygodnej pozycji do ataku, a skrzydła układam w łuk. Parę sekund później stoję twarzą w twarz z aniołem, którego nie znam. Warczę na niego głośno, przy czym całe moje ciało przechodzi dreszcz.

-Lilith, to nasz sprzymierzeniec, Kohen. Nie atakuj go. - Odzywa się ten blond anioł. Nie odrywam od wroga wzroku. Jest moim naturalnym przeciwnikiem, chcę go zabić i mam zamiar to zrobić. Prostuję się, myląc go i w parę sekund rzucam się do ataku. Nie jest w stanie uniknąć ciosu i dostałby go, gdyby nie ten pieprzony demon. Złapał mnie w locie w biodrach i za żadne skarby nie chce puścić. Nie ważne, że uderzam go tak mocno, jak mogę. Chcę odwrócić twarz do niego przodem, gdy uderza mnie jego przyjemny zapach. Wydaje się tak bardzo znajomy, jakby był dla mnie czymś codziennym. Uspokajam się, rozluźniam i jedyne co chcę teraz robić, to rozkoszować się jego demonicznym zapachem. Jest zupełnie inny niż Maruta. Mój  ukochany mężczyzna miał zapach typowo Sheolu, przesiąknięty siarką, ostry i drażniący nos. Ten również śmierdzi siarką, ale jest to delikatniejszy zapach i słodki. Nie mam siły się utrzymywać sama, dlatego, gdy chce mnie puścić, owijam się nogami wokół jego pasa i przywieram do niego całym ciałem.

-Idź z nią do salonu, przyniosę jedzenie. - Rozpoznaję głos Adriena, a już po chwili czuję, jak demon na czymś siada. Odrywam twarz od jego szyi i zerkam mu w oczy.

-Dlaczego nazwałeś mnie panienką, gdy inni mówią mi po prostu po imieniu? - Nurtuje mnie to.

-Nie słuchaj go i nie pytaj o takie rzeczy! - Krzyk Maruta przyprawia mnie o ciarki. Dlaczego jest zdenerwowany?

-Dlaczego? Ciekawi mnie to po prostu. Jestem ciekawskim stworzeniem jako Serafin, prawda?

-Przypomni Ci o bolesnych dla Ciebie czasach. Dla własnego spokoju nie powinnaś się pytać. - Ta odpowiedź mnie nie przekonuje, wręcz przeciwnie. Chcę wiedzieć, chcę znać prawdę.

-Naprawdę nie pamiętasz nic? Chciałbym Ci wszystko opowiedzieć, ale jesteś teraz rozdrażniona. Zjedz coś najpierw, potem odpocznij i wtedy Ci opowiem. - Warczę cicho, chcę wiedzieć już teraz. Kusi mnie, żeby zaprotestować, ale pomieszczenie wypełnia się zapachem kurczaka. Odbieram jedzenie, zaczynam łapczywie jeść, rozrywając mięso swoimi kłami. Nadal siedzę na kolanach demona, czuję się tu najbezpieczniej. Zwłaszcza że obcy anioł nadal tu jest, obserwuje mnie.

-Jeśli on nie przestanie się gapić, to naprawdę go zabiję. - Rzucam między kęsami, również wpatrując się w tego całego Kohena. Bierze głęboki wdech i znika z mojego pola widzenia. Co oni się wszyscy tak mnie słuchają?

Demon StróżWhere stories live. Discover now