14. Ryzyko

660 93 115
                                    

Enjoy!

                                 |||∆|||

Chłopak trzymał mnie za koszulkę zmuszając, abym patrzył mu w oczy. Tonąłem w ich głębokim, szmaragdowym kolorze, mógłbym tak trwać wieczność, odpoczywać wpatrzony w tęczówki osoby, która była dla mnie naprawdę ważna, najdroższy przyjaciel zawsze wiedzący, jak pocieszyć moją strudzoną, zasmuconą duszę. Jednak to, co działo się w czasie tego wyjazdu, wszystko psuło. Nasze zgranie i doskonała współpraca w zespole nagle została zakłócona przez moje niewytłumaczalne zawstydzenie w kontakcie z Clayem oraz dziwnymi, nienaturalnymi dla nas gestami. Może Sapnap miał rację, kiedy mówił, że rzadko widuję Dreama i to normalne iż się mu przyglądam, ale w te ramy nie mieściło się całowanie jego szczęki, chęć bliskości i wszystkie inne zawstydzające ruchy. Musiałem zacząć bardziej racjonalnie myśleć, jeśli nie chciałem zniszczyć naszej przyjaźni. 

- Clay, co ty robisz? - pytałem - Wystraszyłeś mnie.

- Wybacz Gogy - odparł niewinnie. 

W pierwszej chwili myślałem, że się przewidziałem, ale on naprawdę ponętnie oblizał usta. Pokręciłem głową przymykając też powieki i mając nadzieję iż to tylko wyobraźnia znowu płata mi figle. 

- Coś nie tak? - zaspany głos blondyna znacząco odbiegał od codziennego, którym zwykle mnie witał, ten sprawiał wrażenie, że nie ma troskliwszego od niego tonu - Gogy? 

- Dream, daj spokój - Odsunąłem się czekając aż puści materiał mojego ubrania. - Nie mam siły na twoje żarty. 

Niespodziewanie rozluźnił swój chwyt, a ja w końcu dałem radę się wyprostować i zejść z niego. Usiadałem obok na materacu starając nie patrzeć na chłopaka, chciałem przemyśleć jeszcze kilka spraw i podjąć odpowiednią decyzję w swoim czasie. 

- Żarty? 

Brzmiał, jakby zaskoczyło go moje zachowanie, ale po chwili zrozumiał, co miałem na myśli - jego słabe dogryzki, którymi często mnie obdarowywał, a jednocześnie karmił na live'ach shippujących nas widzów. Nie widziałem w tym nic złego, jednak po wszystkich ostatnich wydarzeniach chciałem od tego odpocząć. 

- Ah... - westchnął z goryczą - żarty...

Nie widziałem jego twarzy, ale miałem wrażenie, że strasznie się zniesmaczył. Poprawiłem swoją koszulkę, po czym przetarłem zaspane oczy. Blondyn nerwowymi ruchami wstał z mojego łóżka, okrążył je bez słowa i rzucił na swoje przeciągając, a potem sięgając po telefon. Minę Dreama w tamtym momencie określiłbym jako ponurą, ale po dłuższym zastanowieniu, nie uznałem tego słowa za odpowiednie. Dodałbym do niego więcej zawodu, czystego rozczarowania. 

Niespodziewanie usłyszałem hałasy z korytarza. 

- To znowu pan?! - krzyczała kobieta.

Łatwo można się było domyślić, kto zaraz wejdzie do sali. 

- Dzień dobry, ładnie pani dziś wygląda! 

Po krótkiej chwili szatyn szarpnął za klamkę i wpadł do środka zdyszany. Zatrzasnął za sobą drzwi, po czym powoli opadł na metalowy stołek stojący pod ścianą.

- Boże, w końcu zacznę mieć koszmary - narzekał.

Przeczesał dłonią potargane włosy, po czym spojrzał po nas i zauważył, że mamy niespotykanie posępne humory. Zmarszczył brwi zastanawiając się, o co nam chodzi, ale chyba nic nie wymyślił. 

- Cześć, chłopaki - przywitał się - wszystko ok?

Wędrował wzrokiem między mną a drugim pacjentem, ale niewiele szło z nas wyczytać. 

Myślałem, że cię straciłem Dreamnotfound/GreamWhere stories live. Discover now