16. Nie dotykaj go

777 108 290
                                    

Enjoy!

                              |||∆|||

Z początku ledwo dotarł do mnie męski, przejęty głos. Starał się brzmieć pewnie, a wręcz groźnie, ale nie do końca osiągnął swój cel, doza zwątpienia nie dała się nie zauważyć. Drżałem niezdolny do ruchu, zbyt przerażony by zdobyć na jakiekolwiek poczynania czy słowa. Obraz przed moimi oczami rozmywał się, bladł by za chwilę ponownie wyostrzyć i ukazać, w jak złym położeniu jestem.

Dziesiątka zmarszczył brwi, nie spodziewał się zapewne nikogo więcej w ogrodzie o tak późnej porze. Skrył nieco nóż, aby nie został zauważony, ale gdy odwrócił się i spostrzegł za swoimi plecami Claya, roześmiał przebrzydle. Nie rozumiałem, co go tak rozbawiło. Chłopak trzymał w ręce rewolwer wycelowany wprost w niego. Nikłe, pomarańczowe światło latarni oświetlało zaledwie pół twarzy blondyna drugą połowę pogrążając w nieprzeniknionym mroku. Wypolerowana broń tym wyraźniej rzucała się w oczy, gdy odbijała blask wielkiej żarówki.

Nie sądziłem, że coś będzie jeszcze w stanie bardziej mnie zaskoczyć. Widok Dreama na początku uspokoił choć trochę moją ucieśnioną przerażeniem duszę, ale gdy przyjrzałem się szczegółom, dostrzegłem sączącą się z jego tęczówek i źrenic nienawiść. Była tak czysta i nieprzenikniona innym uczuciem, że aż sam zapragnąłem przed nią uciec. Postawa chłopaka była już mniej pewna, nie trzymał palca na spuście, jakby nie miał najmniejszego zamiaru wypalić, a w dodatku nerwowo wodził wzrokiem po mnie i napastniku. Wolną dłoń, spuszczoną wzdłuż ciała, zaciskał w pięść tak mocno, jak tylko mógł kumulując w niej jeszcze więcej złości.

- Clay... - wydusiłem niemal niesłyszalnie.

Bałem się, do czego to może doprowadzić. Przed tym chciałem go chronić razem z Sapnapem, nie miałem pojęcia, skąd nagle wziął tą broń, szatyn nie oddał mu jej.

- Uważaj, bo upuścisz ją sobie na stopę - szydził dalej Collon.

- Nie mam nastroju do żartów - głos zielonookiego był ostry niczym brzytwa - spieprzaj stąd.

Poczułem jak miękną pode mną nogi, z trudem dalej stałem w pionie. Wszystko w kilka chwil zaczęło zmierzać ku najgorszemu. Jeśli Clay teraz to zrobi, wystrzeli i trafi, będzie to mieć konsekwencje na całe jego życie. Co jeśli naprawdę go rani, a może nawet zabije? Ta wizja była tak odległa, nie mogłem sobie jej wyobrazić, a zaraz to naprawdę mogło się wydarzyć. Dream nie był taki, miał dobre i życzliwe serce, tylko jego silne poczucie chronienia bliskich doprowadza go na skraj moralności oraz jakiekolwiek zawahania przed czymkolwiek. On po prostu chciał mnie ratować, ale nie mógł tego robić w ten sposób.

Kilka dni temu coś sobie obiecałem, być silniejszym, być silniejszym dla Claya. Miał móc na mnie polegać, nie bać się, że coś przykrego mnie spotka, a ja nie będę potrafił się obronić. Nijak teraz spełniałem tą przysięgę, gdy strach dopadał moje serce, ściskał je całe i nie puszczał, nie mogłem nic zrobić choć to złudne wrażenie istniało tylko w mojej głowie.

Jednak jeszcze jedna rzecz, osoba, miała specjalne miejsce w moim sercu, którego nikt inny nigdy nie zajmie i potrafiła zmieniać oblicze moich myśli niezwykle szybko. Teraz musiałem zareagować, część strachu uszła ze mnie wyparta przez radość na widok drogiego mi chłopaka.

- Clay! - krzyknąłem zachrypniętym głosem - Nie rób tego! Proszę!

Blondyn spojrzał na mnie troskliwie, wiedziałem, że umierał ze zmartwienia iż coś złego mogło mi się przytrafić, ale byłem cały i niemal zdrów, nie musiał tak ryzykować. Oblizał drżące usta odzywając się rozpaczliwym głosem:

Myślałem, że cię straciłem Dreamnotfound/GreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz