XIII M L,5;6

152 16 15
                                    




robilismy plakaty ponad 2 godziny, miałem juz dosyc, ale bokuto powiedzial ze to moja powinnosc, wtedy cos zrozumialem, musze je zrobic i kropka. bokuto wpadl na pomysl zeby kazdy plakat byl inny, wiec nawet nie chcial slyszec nic o drukarce... bylem juz strasznie zmeczony tym wszystkim, wiec przez przypadek nasypalem za duzo brokatu na jeden z plakatow

- ile ty tego walisz

- slucham

- co za duzo to niezdrowo - powiedzial kiwajac sie na boki z mina bez emocji. 

- no to przestanmy juz robic te plakaty, tyle starczy - stwierdzilem patrzac na plakaty, na oko było ich około stu, ale ja wiedzialem, ze jest ich wiecej. nawet nie wiedzialem jak bardzo sie mylilem.

- mamy 22 plakaty i pół - oznajmil akaashi, a mnie przeszly ciarki

- jakie pol - zapytalem.

- srakie - odpowiedzial mi bokuto i zaczal udawac na srodku pokoju gasienice, przez co potracil brokat i sie caly wysypal... 

- zobacz co narobiles - skarcilem go i zaczalem zbierac brokat rekami. nie udawalo mi sie to jednak, bo tak. akaashi zrobil to za mnie i jemu wyszlo, spojrzalem na bokuto, a on zaczal sie turlac nie zwazajac na konsekwencje. 

- przestan, bo jeszcze cos sobie zrobisz... - powiedzialem, ale tak naprawde to martwilem sie bardziej o nasze plakaty. akaashi westchnal ciezko i zaczal kontynuowac robienie plakatow, chcialem mu pomoc, ale nie moglem oderwac wzroku od bokuto, tak zajebiscie sie turlal. nie wytrzymalem. poczalem turlac sie za nim. bokuto to zauwazyl.

- hej hej hej! widzę, że mam towarzystwo!

- ciągle je miales bokuto-san - zauwazyl akaashi, pokiwalem glowa z rozwaga turlajac sie. nagle bokuto zahamowal, a ja turlalem sie z predkoscia 80 km/h i nie moglem zahamowac na czas...

- AAA! - krzyknalem i potracilem bokuto, a on polecial na sciane, ktora sie rozwalila, a on polecial dalej, ja za nim...

- bokuto-san, kuroo! - zawolal akaashi i to bylo jedyne co zdarzylismy uslyszec, bo wlecielismy do lazienki, dopiero kibel nas powstrzymal.

- boze... dobrze, ze mam twardy kibel - powiedzial bokuto, glaskajac kibel i masujac swoja glowe, ktora uderzyla w sedes. ja mruknalem ponuro, ogarniajac powoli co sie wydarzylo. wtedy wszedl akaashi, rownie zaniepokojony zdarzeniem jak ja. tylko bokuto był chyba zafascynowany tą sytuacją.

- wszystko z wami okej?

- tak! dobra, wracajmy do robienia plakatów... - zasugerowal bokuto i poszedl. ja i akaashi poszlismy za nim gesiego - a idziemy zjesc pierogi

- idziemy - zgodzilem sie i poszlismy na dół do kuchni. akaashi usiadl przy stole, ja na nim, a bokuto wyciagnal pierogi z zamrazarki i usiadl na szafie. klasnal w dlonie i zaczal mowic wyliczanke. 

- ene due rike fake torba borba deus ex kotlina

- co - odezwal sie akaashi chyba nie zna tego

- sprawdzam kto bedzie pierogi robil 

- to tak nie idzie. 

- to powiedz jak wiesz panie madry

- okej... ene due rike fake ósma smake...

- czekajcie! - krzyknalem nagle, bokuto i akaashi spojrzeli na mnie pytajaco - przeciez to wyliczanka diabla

- nie panikuj, to bujdy, co nie akaashi! - powiedzial bokuto i sie zasmial. akaashi wzruszyl ramionami, pewnie tez w to nie wierzyl. no i tak mnie nie przekonali.

- okej. bokuto to rozumiem, ale ty akaashi jestes taki nierozwazny? - spytalem, akaashi wygladal na zamyslonego, ale bokuto zaczal trzasc pierogami. 

- dobra ene due rike fake torba bomba ósma smake eus deus kosmateus i morele baks!! - wypowiedzial bokuto, a ja tylko pokrecilem glowa z niezadowoleniem, bawil sie takimi sprawami, to mi sie juz w glowie nie miescilo, ale w sumie to bylem ciekawy co sie teraz stanie.

- widzicie nic sie nie stalo.

- lol? - bylem w lekkim szoku po czym sie zasmialem - to niezle.

- haha no - odpowiedzial mi bokuto i zaczelismy sie smiac. 

- AAA! - krzyknal nagle bokuto, spojrzalem panicznie w jego strone i... pudelko z pierogami bylo otwarte, a wszystkie pierogi wylecialy w gore.

- co jest?! - krzyknalem i wstalem. bokuto wypuscil pudelko z rak z przerazeniem.

- to nie ja to otworzylem...

- bokuto-san, czemu wysypales pierogi - zapytal akaashi bez emocji. 

- przeciez to nie ja akaashi... 

- ...bokuto-san.

- no dobra to ja i co

- jak to co!? - nie wyrobie zaraz - myslalem, ze to demon jakis

- no to dales sie nabrac kuroo, nie ma zadnego demona hahah! - zaczal sie ze mnie smiac, a ja sie troche zirytowalem.

- hahaha, ubaw wielki, ale co my teraz zjemy. jestes z siebie zadowolony? - spytalem, krzyzujac rece na piersi.

- umyjmy je i bedzie dobrze, podloga nie jest jakas brudna - mowiac to akaashi westchnal i poczal zbierac pierogi, zaczalem na to patrzec nie ruszajac palcem, bokuto z kolei po chwili rowniez je zaczal zbierac i wlozyl je do zlewu. akaashi zaczal je myc woda.

ogolnie to zaczalem sie zastanawiac co u kenmy, nie widzialem go juz 3 godziny. coz, przynajmniej wiem, ze zyje. o wlasnie, napisze do hinaty, moze jeszcze nie wie. po napisaniu wiadomosci spojrzalem na akaashiego, ktory wstawil wlasnie wode na pierogi. bokuto patrzyl na wode bez najmniejszych podstaw, niewazne. usiadlem znow przy krzesle, ale nagle ktos mi je odsunal do tyłu.

- ej! - nie powiem, wkurzylem sie no kur moje dupsko.

- co - spytal akaashi, zwracajac wzrok w moim kierunku.

- kto mi odsunal krzes... - wtedy zdalem sobie sprawe, ze akaashi i bokuto byli daleko mnie i spojrzalem za siebie. to co tam zobaczylem bylo... dosyc... nieobliczalne.

- wtf - skomentowalem patrzac na gracza shiratorizawy tendou.

- hejka, okno bylo otwarte.

- hej chcesz pierogi? - spytal bokuto i podszedl blizej, krzyzujac rece.

- moze kiedy indziej macie moj telefon, bo go wyczulem

- ze niby co... - nagle cos mi sie przypomnialo - yyy masz siebie na tapecie?

- nom

- ok - wyciagnalem telefon i mu go podalem

- zlodziej zglosze to na policje - powiedzial nagle i wybiegl z dom

- co?! przeciez chcialem ci wlasnie oddac! - krzyknalem i spojrzalem z watpliwosciami na akaashiego i bokuto.

- biegniemy za nim!!! - stwierdzil bokuto i wszyscy troje pobieglismy za tendou.


Zauważ mnie ♤ KuroKen ♤ Haikyuu Where stories live. Discover now