III dodatek: geminidy

893 104 44
                                    

Czternasty grudnia.

Koniec roku zbliżał się wielkimi krokami, co każdy odczuwał na swój sposób. Niektórzy już żyli świętami, inni bawili się w codziennego Sylwestra, spędzali intensywnie pierwsze początki zimy, a jeszcze inni żyli z dnia na dzień, nie śpiesząc się z niczym.

Dwóch wpatrzonych w grudniowe, nocne niebo mężczyzn ewidentnie zaliczało się do tej ostatniej grupy.

Pomimo mroźnych nocy, pomimo zimnych podmuchów wiatru i ogólnej temperatury, która zamarzała koniuszki ich nosów, leżeli na ściągniętym z ramy łóżka materacu, zawinięci w dobre trzy warstwy koców oraz kołdry. Ruda kulka futra zwana Doongie dodatkowo grzała miejsce pomiędzy nimi, cicho mrucząc aż do zapadnięcia w sen.

– Zbliża się północ, nie wstanę rano do pracy.

Starszy z mężczyzn głośno ziewnął, przysłaniając usta dłonią.

– Po prostu chcę żebyś obejrzał ze mną dzisiaj niebo, to dla mnie wyjątkowy moment – poprosił łagodnie drugi, wbijając wzrok w rozciągające się po niebie konstelacje.

Nie chciał męczyć ukochanego, który już i tak dzielnie znosił jego pasję, jaką stały się nocne niebo oraz sam kosmos. Dziękował za każdy nocny wypad za miasto, by móc obserwować zmiany na niebie, co inną porę roku, dziękował za każde wysłuchanie jego opowieści, za randki w pobliskim obserwatorium, do którego chodzili przynajmniej raz na dwa miesiące i za nie rzucenie mu prosto w twarz słów "skończ już tyle o tym gadać".

– Dobrze, Ji, jeszcze dwie chwile, a potem wracamy do łóżka.

Oczywiście najpierw będą musieli się podnieść, wygonić kota i przytargać materac z przejścia na balkon do samego łóżka.

– To wskaż mi gwiazdozbiór byka – poprosił, chcąc sprawdzić na ile przydały się jego powtarzające się prawie co noc wykłady.

Minho zatarł radośnie ręce i przysunął się do chłopaka, którego objął ręką, wskazując poszczególny punkt na niebie. Pewność w jego głosie bawiła Jisunga, który wygodnie oparł głowę na barku kochanka, podążając wzrokiem za jego palcem.

– Byk... byk, byk, byk... tutaj jest, obok Oriona – oświadczył, zarysowując pewien kształt na niebie. – Chyba najłatwiej jest go znaleźć przez Plejady.

Miał rację, jako że miniaturowy Wielki Wóz odznaczał się naprawdę wyraźnie i nikt nie miałby problemu z odnalezieniem znajomego kształtu w pomniejszonej wersji.

– Widzę, że się uczysz – zaśmiał się, delikatnie unosząc kąciki ust. – Więc Orion, a dokładniej jego pas. Widzisz go?

– Tak, trzy prosto leżące do siebie gwiazdy, które tworzą jedną linię.

– To asteryzm.

Lee uniósł brwi, po raz pierwszy spotykając się z takim określeniem.

– Asteryzmy to wzory, które tworzą gwiazdy, ale nie są uznawane za odrębny gwiazdozbiór. Asteryzmem jest Wielki Wóz, bo gwiazdozbiorem, jest co? – urwał, zadając pytanie ukochanemu.

Zmieniał wtedy barwę głosu, brzmiąc, jak dorosły, który prosi dziecko o odpowiedź na swoje pytanie. A Minho uwielbiał chwile, gdy mógł pochwalić się narzeczonemu zdobytą dzięki niemu wiedzą.

– Wielka Niedźwiedzica – dokończył zdanie, kiwając powoli głową, jakby wszystkie fakty łączyły się w całość. – Są jeszcze jakieś? Zwykle, kiedy patrzy się w niebo, to wymyśla się swoje własne wzory.

Han przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią. Wolną dłonią głaskał skulonego kota, który słodko mruczał, rozciągając swoje długie kończyny.

Kwiecień || minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz