8

759 34 4
                                    

*Tydzień później*
Czujne oczy młodej kobiety, spokojnie spoglądały przez okno, gdzie jej ojciec i matka, spacerowali po ogrodzie prowadząc cichą rozmowę, od czasu do czasu gestykulując rękami w formie protestu na słowa drugiej osoby. Lestrange, delikatnie bawiła się złotym naszyjnikiem z zawieszką w kształcie złotego znicza. To był jedyny prezent, jaki dostała od swojego byłego chłopaka, którego tak szorstko porzuciła.

-Moja miłości - ciszę rozmyśleń dziewczyny, przerwał męski głos.

-Theodor - odparłam nie zaszczycając go ani jednym spojrzeniem - Czym zawdzięczam sobie tą wizytę?

-Jesteś uparta - rzekł podchodząc do mnie bliżej - Mogłabyś mieć wszystko czego każda kobieta zapragnie, lecz ty uparcie mnie odrzucasz i skazujesz siebie na ból.

-Nie jestem każda - warknęłam w jego stronę.

-Wiem - rzekł mocno chwytając moją szczękę - Dlatego to przyjemność, móc cię zdobywać aż w końcu staniesz się moją nagrodą a ja będę jedynym, którego będziesz pragnąć.

-Możesz próbować - odparłam wyszarpując się - Ale nigdy nie będę twoją nagrodą. W końcu zrozumiesz, że twoje próby są nic nie znaczące.

Moja suknia falowała, gdy zostawiłam za sobą zdenerwowanego, Theodora.
Mocno zamknęłam za sobą drzwi, aby w spokoju zasiąść w swoim fotelu.

-Anes? - wyszeptałam gdy zauważyłam szarą sowę swojego wuja, która siedziała na parapecie.

Melisa
Właśnie otrzymałem wiadomość od twojego ojca, na temat twojego ślubu z synem Notta.
Spotkajmy się na Nokturnie, aby w spokoju omówić szczegóły.
Dziś o godzinie czternastej
R. A. B.

-Zostało mi mało czasu - rzekłam zakładając szary płaszcz, cicho schodząc tajnym przejściem.

Podciągnęłam końce sukni, gdy zaczęłam biec przez las, aby dostać się do ukrytego świstoklika na takie właśnie okazje. Chwyciłam czarną kulę, aby po chwili znaleźć się w jednej z uliczek w Londynie. Zasłoniłam swoją twarz, mijając każdego który jakoś mógłby mnie rozpoznać. Cicho, wystukałam szyfr po czym znalazłam się na, Pokątnej.

Przemykałam się ciemną uliczką, aby znaleźć się w starym mieszkaniu na Nokturnie. Schody wydawały głośne skrzypienie, gdy moje obcasy stukały o nie raz po raz. Cicho, zastukałam w drzwi aby po chwili znaleźć się w uścisku swego wuja.

-Dobrze cię widzieć - rzekłam ściągając z siebie płaszcz - Chciałeś ze mną porozmawiać.

-O co chodzi z Theodorem? - spytał pomagając mi zasiąść na kanapie.

-Mam się z nim ożenić - odparłam siląc się na obojętny ton - To należy do moich obowiązków, wuju.

-Pieprzysz jak moja matka - mruknął podając mi piwo kremowe - Czy tego właśnie chcesz?

-Nie ma znaczenia, czego ja chce - mruknęłam biorąc łyk swojego ukochanego napoju - Moja matka tego chce i to powinno wystarczyć.

-Nadal ci to robi? - spytał odsuwając materiał sukni - Nie miałaś tego ostatnio - wskazał na zakrwawiony bandaż.

-To nie ona - mruknęłam odsuwając swoje ramię od wuja.

-Kto ci to zrobił? - spytał wyraźnie zdenerwowany - Melisa Liliana Lestrange!

-Theodor - mruknęłam cicho ścierając łzy które zaczęły spływać po moich policzkach - Stawiam mu się już tydzień, wuju! On nie może zaakceptować słowa nie, więc gdy tylko mu odmawiam.. - zaszlochałam cicho w tors wuja, który przytulił mnie do swojej piersi.

-Moja kochana - wyszeptał ścierając łzy - Dlaczego nie powiesz tego swojemu ojcu? Meliso, on nigdy nie..

-Nie mogę! - krzyknęłam przerywając mu - Będzie miał kłopoty a ja nie chcę aby matka albo ktoś innym go zranił! Ty i on jesteście moją opoką w tym życiu. Nigdy nie pozwoliłabym aby wam się coś stało, przeze mnie.

-Poradzimy sobie - rzekł patrząc na mnie uważnie - Coś wymyślę, obiecuję.

-A wiesz co jest w tym najgorsze? - spytałam po chwili - Że zraniłam, Harry'ego. Powiedziałam mu okropne rzeczy, wuju.

-Wybaczy ci - rzekł ponownie mnie przytulając.

-Tym razem to koniec - wyszeptałam - On nie jest już mój a ja nie jestem już jego.

-Poradzimy sobie - zapewnił mnie wuj Regulus.

-Dlaczego to muszę być ja? - spytałam cicho nie oczekując odpowiedzi.

-Nie wiem - mruknął - Na prawdę nie wiem, Meliso.

Objęłam wuja mocno w talii, aby poczuć po raz pierwszy od tygodnia silne ramiona, które oferowały mi bezpieczeństwo.

-Prześpij się - mruknął w moje włosy - Nie wyglądasz za dobrze, Meliso.

-Tylko chwilę - mruknęłam przymykając oczy - Tylko chwilę - powtórzyłam cicho.

*Kilka godzin później *
Uniosłam się na łokciu, próbując pozbyć się snu z oczu. Delikatnie, uniosłam się do siadu, spoglądając na stary zegar który wskazywał godzinę dwudziestą.

-Cholera! - zaklnęłam przerażona że tak długo nie ma mnie w domu.

-Co się stało? - spytał wuj gdy wycierał ręce w ścierkę.

-Muszę już iść - mruknęłam rzucając się w stronę drzwi - Matka będzie wściekła gdy dowie się że nie ma mnie w pokoju!

-Melisa!

Zbiegłam po schodach, szybko biegnąc w stronę uliczki gdzie schowałam swój bilet powrotu do domu. Nagle poczułam jak uderzam w czyjaś silną klatkę a następnie czyjąś rękę abym nie upadła.

-Przepraszam! - pisnęłam spoglądając na mężczyznę, który okazał się być ojcem chrzestnym Harry'ego. Obok mężczyzny stał blond włosy mężczyzna, którego również poznałam na kolacji u Harry'ego.

-Melisa - rzekł Pan Syriusz spoglądając na moją osobę - Jak się tutaj znalazłaś?

-Przepraszam! - pisnęłam raz jeszcze szybko biegnąc w swoją stronę. Rozejrzałam się dookoła, aby po chwili chwycić świstoklik i znaleźć się w lesie obok domu.

Przyśpieszyłam kroku, biegnąc do tajnego przejścia prowadzącego do mojego pokoju. Szybko zasiadłam na fotelu, biorąc głęboki wdech aby uspokoić swoje serce.

-Kolacja już gotowa - rzekła Gwiazdka aby po chwili zniknąć.

Poprawiłam włosy po czym zeszłam do jadalni. Uśmiechnęłam się w stronę rodziców i Theodora po czym zajęliśmy się kolacją. Po godzinie za zgodą każdego oddaliłam się do pokoju, aby w spokoju odliczać czas do spokojnego powrotu do szkoły.

-Nie było cię tutaj - rzekł Theodor gdy wyszłam ubrana w koszulę nocną.

-Może jesteś ślepy - rzekłam przeczesując swoje włosy - Wyjdź z mojego pokoju.

-Gdzie byłaś? - spytał mocnym głosem

-Nie twój interes - warknęłam.

-Gdzie byłaś - powtórzył raz jeszcze tylko tym razem jego ręka poleciała w stronę mojego policzka, przez co upadłam na podłogę.

-Byłam w pokoju - rzekłam unosząc głowę.

-Jeśli tak stawiasz sprawę - rzekł spokojnym głosem po czym cicho rzucił zaklęcie. Spojrzałam na niego uważnie gdy skierował swoją różdżkę w moją stronę - Crucio!

Zacisnęłam szczękę gdy kolejne zaklęcia zaczęły trafiać w moją stronę. Moje krzyki roznosiły się po pokoju, aby następnie moje ciało całkowicie upadło na podłogę.

-Nigdy mnie nie okłamuj - rzekł nim wyszedł z mojego pokoju. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, gdy przez moje ciało rozchodził się ból.




Melisa Liliana Lestrange (Korekta!) Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang