Droga wolna

5K 176 64
                                    

Piosenka u góry była inspiracją do napisania tego i kolejnego rozdziału. Aż mi się łezka w oku kręci słuchając jej. Gorąco polecam!

Every minute that we spent together
Doesn't matter for you

Do naszego życia wkradła się rutyna i zanim się spostrzegłam nadszedł czerwiec. Odczułam, że Riddle stawał się coraz chłodniejszy wobec mnie, jakby się wypalał. Niepokoiło mnie to i coraz częściej wątpiłam w słuszność moich wyborów. Starałam się jednak odganiać negatywne myśli i znajdować plusy w każdej sytuacji, tak jak polecił Nathaniel.

Słoneczna pogoda dobrze na mnie działała, dodawała energii. Dziś niestety było widoczne spore zachmurzenie, jakby zbierało się na deszcz.

Po skończeniu porządków postanowiłam sprawdzić co u Toma.

- Co robisz? - zapytałam gdy zakradłam się do biura.

- Mogłabyś mi chociaż raz nie przeszkadzać? - zagrzmiał zirytowany.

- Tomuś, poróbmy coś - marudziłam.

- Jestem zajęty! Może też zajęłabyś się czymś produktywnym - trzasnął twardą okładką książki o blat - myślisz, że ja cię wszystkiego nauczę? I nie zdrabnia mojego imienia!

- Produktywnym?! Przed chwilą posprzątałam cały dom bo szanownemu paniczowi się nie chciało. Przecież mycie podłogi byłoby rysą twojej dumie!

- Widoczne pasuje ci rola kury domowej - rzucił obojętnie.

- Kiedyś dzieliliśmy obowiązki, spędzaliśmy razem czas, a teraz?! Nie poznaje cię, Tom! Czy może już zabronisz mi się do ciebie zwracać po imieniu?

- Wiesz co, już lepiej było gdy zwracałaś się do mnie per profesorze. Czasami żałuje, że zwróciłem na ciebie uwagę!

- A ja żałuję, że dałam się wkręcić w twoją chorą gierkę! - traciłam cierpliwość - tak właściwie po co to było?!

- Żeby cie przelecieć i mieć sługę, który w razie czego przywróci mi ciało. Chyba mnie myślisz, że coś więcej do ciebie czuję - jego kpiący ton głosy doprowadzał mnie do szału. Poczułam ukłucie w klatce piersiowej i ucisk w gardle. Moje oczy się szkliły.

- Gdyby nie twoje chore ambicje miałabym teraz normalne życie! - pociągnęłam nosem, zdjęłam pierścionek z palca i cisnęłam nim o biurko - A teraz jestem nie wiadomo gdzie, całkiem sama.

- Nikt cię tu nie trzyma, droga wolna!

- NIENAWIDZĘ CIĘ, JEBANY PSYCHOPATO! - rzuciłam na odchodne i wybiegłam z domu.

Byłam jednym wielkim kłębkiem emocji. Przez cały ten czas żyłam w kłamstwie. Wykorzystał mnie, cały czas oszukiwał, a na koniec zdeptał i opluł. Gdybym tylko nie dała się w to wciągnąć... Co teraz ze mną będzie? Nie mam gdzie iść.

Biegłam przed siebie nie patrząc w tył. Zostawiłam za sobą budynki i znalazłam się pośród pól. Kolejny raz opuszczałam jakieś miejsce i paliłam mosty. Za pierwszym razem był to rodzinny dom, później Hogwart, następnie dwór Lestranga i dom Riddla. Zawsze towarzyszyło temu porzucenie bliskich osób, aż w końcu zostałam sama pośród pustkowia mając przy sobie jedynie różdżkę.

Emocje stopniowo odpuszczały, aż wreszcie została pustka i świadomość beznadziei mojego położenia. Zastanawiam się, czy Riddle po tym wszystkim zniszczy mojego horkruksa. Pewnie nie chciałby, żeby ktoś jeszcze miał taką moc jak on, a przynajmniej nie ktoś kogo nie ma na oku.

Usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać. Potrzebowałam wypłakać wszystkie łzy, żeby spokojnie skupić się na kolejnych krokach, które muszę podjąć. Wciąż bolał mnie fakt, że tak brutalnie potraktowała mnie osoba, której zaufałam. Tom był dla mnie najważniejszy. Myślałam, że mnie kocha, mimo, że nigdy nie powiedział tego wprost. Ja go kochałam ponad wszystko. Przeżyłam z nim tyle cudownych chwil, a to wszystko okazało się fałszem. Zdałam sobie sprawę, że wciąż mam na sobie naszyjnik, który dostałam od niego w prezencie. Przyłożyłam różdżkę do wisiorka i wymamrotałam ,,otwórz się''. W środku na jednym skrzydle widniało miniaturowe zdjęcie Toma, a na drugim zmniejszona za pomocą czarów karteczka. Wyjęłam ją i powiększyłam.

Tak w każdym miejscu i o każdej dobie,
Gdziem z tobą płakał, gdziem się z tobą bawił,
Wszędzie i zawsze będę ja przy tobie,
Bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił.

Zapisane tą charakterystyczną, równą kursywą. Piękny wiersz, niestety już nieaktualny.

Nagle zobaczyłam, że coś się rusza w trawie. W pogotowiu trzymałam różdżkę, jednak okazało się, że to tylko zaskroniec. Przypełznął do mnie śmiało i syczał coś po swojemu. Dziwne, zazwyczaj zaskrońce są płochliwe.

- Przykro mi mały, ja nie potrafię mówić w języku węży.

Przyglądał się chwilę naszyjnikowi, który trzymałam w ręce, a następnie popełznął w drugą stronę.

___




Yes, professor Riddle 🔞Where stories live. Discover now