Bitwa

854 58 8
                                    

Zdarzenia z końca roku nie dawały jej spokoju, przyczyniły się też do nowych koszmarów. Postanowiła nie wrócić do Hogwartu jak na razie, musiała wszystko sobie poukładać, a do tego wiedziała, że jest poszukiwana właśnie przez Śmierciożerców i podejrzewała, że to właśnie Snape coś im o nich powiedział, ale pewna nie była. Nie mogła przez to kontaktować się z zakonem, aby nie namierzyli przez to też Harrego, jego bezpieczeństwo było dla niej niezwykle ważne. Musiała w takim razie radzić sobie sama. Mroczne czasy były widoczne na pierwszy rzut oka, nawet przez Mugoli. Martwiła się o osoby na których jej zależało, nie wiedziała co się z nimi działo.
Nie miała pojęcia, że w tym samym czasie gdy pakowała swoje rzeczy za pomocą zaklęcia zmniejszającego odbywało się spotkanie Śmierciożerców na którym Voldemort mówił o niej.
Snape wzdrygnął się, gdy Czarny Pan zaczął mówić o tym, że najlepszym rozwiązaniem byłoby uśmiercenie jej, ale udało mu się uzgodnić, że przyda się im żywa.
Spakowała wszystko co potrzebne, zabezpieczyła dom zaklęciem, ale doskonale wiedziała, że mało ono da jeśli pojawiliby się Śmierciożercy i po tym usiadła i rozmyślała nad dalszym planem. Najpierw zaczęła myśleć o powrocie do Hogwartu, ale zrezygnowała, po tym zdecydowała jednak, że zostanie na jakiś czas w domu, a później wyruszy.

Był to ciepły dzień jak na Anglię, był to również dzień w którym zdecydowała o opuszczenie miejsca zamieszkania. Wszystko doskonale przygotowała. Niedługo po tym wyszła i ruszyła w stronę lasu gdzie miała zamiar się deportować. Gdy była już w lesie wyczuła czyjąś obecność. Zaraz po tym pojawili się przed nią Śmierciożercy, przez co szybko wyciągnęła różdżkę i skierowała w ich stronę. Nie chciała pierwsza atakować, była to jej jakiś czas temu wymyślona zasada. Obserwowała jak zaczęli się nagle śmiać i mówić:
- I to ona jest taka niebezpieczna ? Taka kruszyna ? - śmiali się z niej, a ona stała nieugięta.
- Skąd mnie znacie ? - postanowiła zadać im pytanie.
- Czarny Pan sporo o tobie mówił, masz szczęście, że ten cały Snape stwierdził, że lepsza będziesz żywa - na to lekko zadrżała jej ręka z różdżką.
Zacisnęła mocno szczękę patrząc na nich wytrwale. Przeklinała w duszy Snape'a, jej nienawiść wzrosła do niego. 
Zaczęli rzucać na nią zaklęcia, które zręcznie odbijała. Gdy zrozumieli, że nie była taka bezbronna, zaczęli nawet rzucać niewybaczalne zaklęcia, oprócz Avady. Zagryzła wargę i odrzuciła kilku z nich na daleki dystans, zdobywając dla siebie przewagę. Z zaciętością broniła się, a czasami sama atakowała. Myślała w tamtej chwili o tym jakby walczyła ze Snapem, przez co zabiła jednego ze Śmierciożerców, a następnego okaleczyła. Gdy pomyślała jednak o tym, jakby musiała uśmiercić Snape nagle drgnęła jej dłoń przez co rzucono na nią zaklęcie raniące. Z jej nogi zaczęła lecieć obficie krew, przez co przeklęła, bo po raz kolejny podczas walki musiała ucierpieć. Coraz więcej zaczęła atakować przez co zabiła kolejnych trzech rywali. Była wojna, więc nie miała aż takich wyrzutów sumienia za mordowanie. Gdy zostało jej jeszcze pięciu, nie myśląc długo skupiła się, zacisnęła dłoń w pięść, a oni padli martwi na ziemię jakby nie widzialna siła ich zabiła. Zachwiała się i prawie upadła, ale uratowała się przed upadkiem łapiąc się najbliższej gałęzi drzewa. Spojrzała na martwe ciała i westchnęła ciężko. Teleportowała się do znanego jej już miejsca.
Piętnaście minut później w lesie pojawił się nietoperz z lochów, który miał za zadanie sprawdzenie sytuacji w kwestii porwania. Nie zdziwił się jakoś bardzo, gdy znalazł na miejscu martwe ciała Śmierciożerców. Krew przy drzewie go jednak zainteresowała, nie było przy niej żadnego ciała, machnął różdżką i dowiedział się, że była to jej krew, przez co przeklął pod nosem i wrócił do swojego pana.

Nagły świst w środku domu sprawił, że przestraszyła się, więc wyjęła różdżkę i ruszyła sprawdzić źródło hałasu. Dostrzegła jednak swoją siostrzenicę, która oparta o ścianę pomachała jej lekko. Szybko do niej podbiegła, ale gdy zobaczyła, że była ranna kazała jej usiąść, co uczyniła. Miała rwany oddech. Sama wyciągnęła różdżkę i zanim ciotka wróciła z kuchni zalepiła jak potrafiła ranę zaklęciem. Susan szybko do niej wróciła i gdy zauważyła, że sama się zajęła raną, pokręciła tylko głową. Nie zważając na nic, założyła jej bandaż, po czym siadła obok niej.
- Chwila ! - wstała nagle Jane i szybko podbiegła do najbliższego okna, a później do drugiego.
Zaczęła rzucać szybko skomplikowane zaklęcie, które miało uchronić dom, po czym dopiero na spokojnie usiadła na kanapie.
- Co ci się stało Jane ? - złapała ją za dłonie.
- Śmierciożercy. Chyba się na mnie uwzięli - odparła pochylając głowę do tyłu.
Postanowiła zostać u Susan jakiś czas póki sytuacja nie ochłonie. 

Zapach różOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz