𝟑. 𝐏𝐨𝐣𝐞̨𝐜𝐢𝐞 𝐬ł𝐨𝐰𝐚 "𝐳𝐚𝐮𝐟𝐚𝐧𝐢𝐞" 𝐰𝐞𝐝ł𝐮𝐠 𝐀𝐧𝐢 𝐒𝐡𝐢𝐫𝐥𝐞𝐲

68 13 8
                                    

            Zwroty akcji to dziwne stwory — taka właśnie myśl dopadła Anię z samego, białego rana, i gdyby długo się nad tym zastanowić, to ciężko byłoby się z tym nie zgodzić. Z jednej strony w książkach, filmach, powieściach, i serialach zawsze są wyczekiwane, mają na celu zaskoczyć odbiorcę. Jednak ludzie często są tchórzami, boją się tego czego nie znają. Większość z nich woli przyzwyczaić się do tego co mają, nie ryzykując utraty tego. I tutaj jest ich cała dziwność. W książkach ich szukamy, jednak w życiu się przed nimi przestrzegamy.

            Kolejną refleksją na jaką wpadła Shirley było to, że w książkach jakie czytała, wszystko było łatwiejsze. Bohaterowie się nie bali, coś im zawsze podpowiadało. Tutaj rozum, intuicja, rodzina, druga połówka, przyjaciele. A najczęściej serce. Więc co mieli robić ludzie? To odróżnia ludzi od postaci. Postacie kiedyś będą wiedzieć. Ludzie boją się nawet tego, że mogą się dowiedzieć. Anne miała nawet czasami wrażenie, że Królowa Śniegu – jak nazwała piękną wiśnie pod swoim oknem – nie rozumie ludzi. To była zagadka. A istoty ludzie mówiły, że nikt ich nie rozumie. Ania czasami też miała o to żal. Nie często, miała przecież kochanego brata, i swoje kochane bratnie dusze. Przyjaciół, wiedzę, rodzinę... książki też. Nie marudziła, i nie była na pewno rozwydrzona. Takie myśli przychodziły do niej tylko w tych cięższych chwilach. Jednak jak miała wymagać, by ktoś ją zrozumiał kiedy nawet ona tego nie robiła.

            Ale nie miała za dużo czasu na głębokie rozmyślenia. Dlaczego?

            Wciągnęła głośno powietrze, kiedy tylko jej wzrok podniósł się na okno zza ramy biurka, na którym szybko starała się spakować potrzebne książki. Chyba pierwszy raz w szkole pojawi się na ostatnią chwilę... W duchu jęknęła żałośnie kiedy tylko dopuściła do siebie ową myśl. Jak tylko dowie się kto podkusił ją do tego żeby nie podnieść się z łóżka, a wszystkie rzeczy. Pomyślała przez chwilę i uznała, że elokwentne będzie chyba urwanie łba tej osobie. Zatrzymała się jednak na chwilę. Co potem? Skończyłaby bez głowy. Westchnęła.

            Spojrzała na zegarek i z uśmiechem stwierdziła, że udało jej się zaoszczędzić całą minutę. Potem wzrok przerzuciła znów na okno. Szybka batalia w głowię... Podeszła do okna. Są rzeczy ważne i ważniejsze, ale Ania uważała, że przy każdej rzeczy, i każdym obowiązku trzeba mieć chociaż chwilę by w ciszy pochwalić talent Matki Natury obdarzającej nas własnym pięknem wychodzącym spod jej dłoni.

            Przez chwilę – musiała się przyznać – ślepo zapatrzyła się na drzewko. Po zimie jego kora była jeszcze niesamowicie zimna, jednak dałaby sobie palec uciąć, że jej nierozwinięte kwiaty były o wiele mniej zimne, ponieważ jak Ania mogła zaobserwować – każdego szóstego dnia kwietnia kwiaty zaczynały błyszczeć.

            Na jej horyzoncie pojawiło się jednak coś nowego, innego, niespodziewanego. Swoisty zwrot akcji w umyśle marzycielskiej rudowłosej. Mały, biały pąk na samym szczycie zimnego drzewa. Królowa Śniegu uśmiechnęła się do niej.

* * *

            — Hejka, uczyłaś się w końcu? — spytała Ania siadając na ławce obok Diany i wyglądającego na załamanego Cole'a.

            — Uczyłam tak... — mruknęła, zawzięcie czytając jakiś nagłówek.

            — Okej, a nauczyłaś się?

            — A wyglądam na kogoś kto by się nauczył? — jęknęła, odchylając do tyłu głowę. Rodzice Diany nigdy tak bardzo nie przejmowali się ocenami, jak ona. Jej rodzice mieli bardziej potrzebę by jej przyszły małżonek był wysoko postawiony. Już ją uczyli tego, że wszystko jest ważniejsze od nauki i skutecznie utrudniały jej naukę wszelkie obowiązki jakie na nią spadały.

Papierowe Serca | ShirbertOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz