𝟓. 𝐎 𝐭𝐫𝐳𝐞𝐜𝐡 𝐭𝐚𝐤𝐢𝐜𝐡 𝐜𝐨 𝐮𝐦𝐢𝐞𝐫𝐚𝐥𝐢, 𝐨𝐫𝐚𝐳 𝐰𝐬𝐩𝐚𝐧𝐢𝐚ł𝐲 𝐩𝐨𝐦𝐲𝐬ł 𝐌𝐚𝐫𝐲𝐥𝐢

86 10 4
                                    

— Udało się, udało się, udało się, udało się! Jesteś w-i-e-l-k-a! — pisnął chłopak przekręcając ją wokół własnej osi.

— Wow, wow, wow, spokojnie... — powiedziała Ania odpychając od siebie jego ręce. — Ale co się udało?

— Mam czwórkę! C-z-w-ó-r-k-ę! Czy ty to rozumiesz? To jak- jak- jak jedynka do potęgi czwartej!

— To już wiemy dlaczego w tamtym roku miałeś zagrożenie w matmy. 

— Em... Cole... Nie tak działa potęgowanie. — wtrąciła Shirley przerywając jego wywód na temat tego jak czwórka z fizyki to szczyt jego możliwości. — Trochę martwi mnie, że nie masz tak podstawowej wiedzy.

— Oj tam, oj tam — machnął ręką — przesadzasz. Zrozumiałaś o co mi chodziło? Zrozumiałaś. Dlatego właśnie nie rozumiem w czym jest główny problem.

Dziewczyna westchnęła, nie było sensu się z nim kłócić. Cole to była ta osoba, której jeżeli przedstawi się DWIE, tylko DWIE opcje to wymyśli trzecią i będzie się jej trzymał jak lepu na muchy.

— Boże kiedyś, ją zatłukę, przyrzekam. — mruknęła Diana opadając na skórzaną kanapę wciśniętą w rogu korytarza.

— Co tym razem? — zapytała Ania, domyślając się, o którą z ich ulubionych nauczycielek może chodzić tym razem.

— Wyobrażasz sobie, że nie chce dać mi usprawiedliwienia na nieobecność na lekcji, na której zażyczyła sobie, że mam poprawić sprawdzian?! — warknęła masując dłońmi swoją zmęczoną twarz. — I to ja mam sama sobie ogarnąć to głupie usprawiedliwienie. Przecież to nie fair! — jęknęła.

— Życie nie jest fair, kochanieńka. — skomentował Cole, wzruszając ramionami.

— Mówisz tak, bo Ania pomogła ci zdać z fizyki! No właśnie! — olśniło ją — Aniu, pomogłabyś mi w geometrii?

— Przykro mi, Diano. Jestem zielona z geometrii.

— Trudno... — odpowiedziała ciężko wzdychając. — Oni mnie kiedyś wydziedziczą za te oceny. Ewidentnie nie rozumieją, że są rzeczy ważne i ważniejsze. I w tym rankingu nauka jest ją ważną.

— Ty i te problemy z rodzicami... Nie myślałaś żeby nie nagrać tych waszych „rozmów o przyszłości" i sprzedać jakiejś telenoweli? Miałabyś pieniądze, a nic byś nawet nie musiała robić. — zaproponował Cole tak kuszącym tonem, jak naciągacze z reklam tosterów na dwójce, lub innym mango. Tak, że ledwo przytomna Diana zaczęła się zastanawiać, czy to jest znowu taki zły pomysł.

* * *

— Nie, Cole, powtarzam ci już dziesiąty raz. Nie idziemy na żadne lody, jest za zimno! — pisnęła Diana, zakładając ręce na klatkę, przez co jej torba zaczęła odbijać się od kolan.

— Oj no, nie daj się prosić! Będzie fajnie! — nalegał jak mały piesek piszcząc i robiąc do niej słodką minkę, tak by ta nie miała serca mu odmówić. — Tylko jeden raz...

— Dobrze wiemy, że jeżeli teraz się zgodzę, to będziesz mi do końca życia powtarzał, że „wtedy jakoś się zgodziłam i nic się nie stało".

— Widzisz?! Sama stwierdziłaś, że nic się nie stanie! — naburmuszył się jak dziecko.

— Diano, uważam, że jak jeden raz pójdziemy na lody w marcu, to nic złego się nie stanie. — poparła blondyna do tej pory cicha Ania.

— Przecież się rozchorujemy... — jęknęła.

Ciężko było Shriely się na nią denerwować. Taka już była jej rola – rola jedynego w miarę zdrowego rozsądku w całej grupie. Taka już rola przypada Dianie. A z rolami nie można się kłócić, bo mają to do siebie, że zawsze będziesz ją miał, nieważne z kim będziesz przebywać, i co będziesz robić. Gdzieś w głębi serca tak po prostu będzie, i nic z tym nie możesz zrobić. Z tego założenia przynajmniej wychodziła Diana.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 20, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Papierowe Serca | ShirbertWhere stories live. Discover now