🔸15🔸

761 100 31
                                    


      Wraz z praniem, które magicznie zniknęło poprzedniej nocy, prawdopodobnie w mieszkaniu Kunikidy i wróciło nieskazitelnie czyste, a naczynia zostały dokładnie umyte przez dwie kobiety z długimi włosami, które twierdziły, że obie są pracownikami Agencji, nie pozostało nic, co mógłby więcej zrobić w domu.

      (Jeśli chodzi o dwie kobiety, rudowłosy był już w drodze do flirtowania z tą o długich, czarnych włosach. Uznał ją za niezwykle piękną. Jednak kiedy chciał ją oczarować, zobaczył, jak Dazai spogląda na niego zza ramienia dziewczyny. Najbardziej niepokojącym było to, że brunet nawet nie próbował drażnić Nakahary za to, że ten chciał poderwać młodszą dziewczynę – po prostu patrzył na niego z przerażeniem, powolnie kręcąc głową.

      Już w tym momencie wiedział, że dziewczyna nie jest najlepszym pomysłem i po prostu cofnął się o krok.)

      Nie mając nic innego do roboty, złożył futon i wyjął okrągły stół z pokoju. Zdejmując koszulę i zawiązując włosy przypadkową gumką, którą znalazł, Chuuya rozpoczął rutynową pracę nad tym, co zaniedbał przez ostatnie kilka dni.

      Po tak długim czasie cieszyło go przyjemne uczucie wysiłku w mięśniach. Stał na obu rękach, dysząc po akrobacjach, które wykonał, by być w stanie zrobić pompkę na rękach po serii dwunastu powtórzeń. Zróżnicował je tylko o lewą, potem prawą, a na końcu o obie ręce.

      Musiał przyznać, Dazai wiedział, jaki wybrać dom z dobrą belką pod sufitem. Nawet nie zaskrzypiała, gdy rudowłosy zwisał z niej głową w dół. Zobaczył tam też ślady po linie, prawdopodobnie pozostawione po tym, jak ten próbował się powiesić.

      Kiedy spadł z belki z wdzięcznym przykucnięciem, jego żołądek płonął, a pot spływał strumieniami po ciele. Dokładnie rozciągnął mięśnie, dając im czas na ochłonięcie.

      W momencie, gdy miał przejść do serii kopnięć, rozległo się szaleńcze pukanie do drzwi. Z trudem łapiąc oddech, Chuuya chwycił swoją koszulę, poklepując nią zarumienione policzki, pozwalając, by wchłonęła cały pot, gdy szedł w stronę drzwi. –„Idę!" – krzyknął.

       Zarzucając koszulę przez ramię, otworzy drzwi, za którymi stał jeden z członków Agencji. Chłopak o rudych włosach i za dużej koszuli. Kiedy oczy Nakahary opadły na postać, którą trzymał, jego oczy rozszerzyły się.

       -„Dazai?" – wrzasnął z lekkim zadławieniem. Pochylił się, owinął ramię wokół szerokich barków i zdjął ciężar z drżących kolan Tanizaki'ego, gotowego do upadku z wyczerpania.

       -„Co się stało?" – zapytał, kiedy zdał sobie sprawę, że Dazai nie odpowiada, a jego głowa opadała na ramię Chuuy'i.

       -„Nie wiem... po prostu szliśmy, szukając poszlak." – chłopiec pokręcił głową, a jego twarz była częściowo przerażona, a częściowo smutna. –„A potem nagle zemdlał. Akademiki są bliżej niż biuro, więc pomyślałem—"

       -„W porządku, dobrze pomyślałeś." – zapewnił go Chuuya.

        Słychać było stłumione skomlenie, Dazai otworzył oczy, a brązowe kule w jego oczach były matowe, gdy mrugał.

       -„Obrzydliwy pot, obrzydliwy smród. Czy ty ćwiczyłeś w moim pokoju, Chuuya?" – dźgnął słabo swymi słowami.

      -„Tak i cały pot rozlałem po podłodze." – warknął. –„Kurwa, chodzisz po mieście w swoim stanie? Serio?"

       -„Praca." – wystrzelił, zanim znów przestał odpowiadać, chowając twarz w szyi rudowłosego.

       -„Dazai-san..." – powiedział Tanizaki zmartwionym głosem. –„Czy wszystko w porządku?"

      -„W jak najlepszym." – powiedział ciepłym tonem, nie odrywając twarzy od lepkiej skóry, gdzie albo jest za wygodnie, albo nie ma sposobu, by się poruszyć. Chuuya podejrzewał to drugie, ponieważ, jak zauważył sam Dazai, był spocony i nie pachniał za przyjemnie. – „Dziękuję, że przyprowadziłeś mnie do domu, Tanizaki-kun."

      -„W porządku, dzieciaku. Zostaw go mnie." – Chuuya skinął głową Tanizaki'emu. Chłopak wydawał się przez chwilę zmieszany, rozdarty między pozostaniem przy boku starszego detektywa, a oddaniem go w ręce egzekutora Portowej Mafii, który mimo tego, że był po ich stronie, wciąż należał do organizacji przestępczej.

       To uśmiech Dazai'a sprawił, że młody chłopak wahał się przed wyborem. –„Idź, Tanizaki-kun. Atsushi-kun w każdej chwili może potrzebować wsparcia. Powinieneś tam być."

      Wargi zacisnęły się w wąską linię, rudowłosy chłopak skinął głową i wyszedł, rzucając ostatnie spojrzenie na Dazai'a i Chuuy'ę.

       W chwili, gdy opuścił próg pokoju, mężczyzna schował dłoń we włosach bruneta, przyciskając go delikatnie, by oprzeć jego głowę na twardym ramieniu. –„Co się stało?" – zapytał.

        -„Nie widzę, Chuuya," – powiedział cicho, chowając twarz w jego ramieniu. –„Wzrok w prawym oku straciłem, gdy dotarłem do biura Agencji, a potem i lewe oko wysiadło, kiedy szedłem i zemdlałem."

      Chuuya zmusił swoją zmarzniętą rękę do ponownego ruchu, zakazując swemu ciału blokować się, ciągnąc Dazai'a na podłogę, gdzie mógłby owinąć się wokół wyższego mężczyzny, by go instynktownie ochronić. Zamiast tego chwycił bruneta pod ramię i wyprostował go, patrząc prosto w jego niereagujące na nic oczy.

      -„A więc to tak? Cóż, co za pech. Po prostu musisz jakoś to znieść, mięczaku." – zganił wyższego.

      Dazai parsknął, a ciemność zniknęła z jego twarzy, zastąpiona uśmiechem, który nie zniknął, a został stłumiony na kolejny dzień. –„Chyba muszę spojrzeć na dobrą stronę medalu, co?"

      -„Czy ty naprawdę strzelasz ślepymi żartami w tej sytuacji? Nie do wiary." – Chuuya jęknął, kładąc dłoń na plecach Dazai'a, prowadząc go przez przestrzeń mieszkania detektywa.

      -„Wiesz, mój stan tak naprawdę ma wiele zalet. Odkąd narzuciłeś się, okupując mój skromny dom, jestem zmuszony codziennie oglądać twoją paskudną twarz. A w ten sposób nie będę narażony na zwymiotowanie, za każdym razem, gdy wrócę z pracy."

      -„Zresztą, i tak zemdlałeś w biurze. Jakbyś mógł to nazwać pracą." – narzekał, kładąc go na kanapie. –„Zostań tu, przyniosę ci coś do picia."

      -„Ach, ta radość z posiadania oddanej gospodyni domowej. Później przygotuj mi kąpiel.'' – westchnął dramatycznie.

       -„...Naprawdę jesteś tak zdesperowany, żeby mnie poślubić?" – Chuuya spytał z czystym obrzydzeniem, barwiąc jego ton. –„A czego sobie życzysz jako sól do kąpieli? Wybielacz? Toksynę, czy kwas, mój najdroższy skarbie, mój króliczku ukochany?"

      -„Rozmyśliłem się. Przynieś mi wiadro, zaraz się porzygam."

𝖙𝖍𝖊 𝖈𝖎𝖙𝖞 𝖜𝖍𝖊𝖗𝖊 𝖜𝖎𝖓𝖉 𝖇𝖑𝖔𝖜𝖘 | tłumaczenie PLTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang