Rozdział 15. Wyznanie, gąszcze i sprejniczy lek.

1.4K 100 14
                                    

Szedliśmy już kilka godzin w całkowitej ciszy. Zaraz po wydostaniu się z obozu ruszyliśmy, a ja oglądałam się co chwilę patrząc dopóki obóz nie zniknął nam z oczu. Kiedy to się stało, poczułam jak staje się samotna i smutna. Bądź co bądź naprawdę przez te kilkanaście dni zżyłam się z obozem, z herosami, nawet tymi z domu Afrodyty. Idealną ciszę przerwał Danny, który dosłownie padał z nóg, nawet kilkakrotnie zwalił się na ziemię jak ścięte drzewo. Nie żeby ze mną było lepiej.

- Daleko jeszcze- mruknął rodzynek naszej wyprawy, delikatnie potrząsając głową by rozbudzić swój śpiący umysł- Idziemy już tak kilka godzin i nic. Ty wogóle wiesz gdzie jest to jezioro Okeanid, czy coś tam- wykrzyknął.

- Źródła- odparła spokojnie Miranda. Jedynie po niej nie widać było zmęczenia, szedła niestrudzenie.wspinając się w górę zbocza- Nikt nie kazał ci iść z nami, jeśli coś się ci nie podoba możesz zawrócić.

Danny umilkł jednak. Po chwili usłyszałam jak mamrocze coś pod nosem. Byłam niemal pewna, że padło coś jak,, przeklęci łowcy'' i ,, zołza''.

- Słyszałam to, półośle- warknęła Miranda, przez co Less wybuchła perlistym śmiechem, a nasza nowa przewodniczka spojrzała na nią takim wzrokiem, jakby zastanawiała się jak ją zabić.

-A tak właściwie kim są te czarownice?- zapytała Less, która zapewne chciała przerwać znowu martwą ciszę, poprawiając ramię od plecaka który zaczynał zsuwać się jej z ramion. Miranda pokręciła zirytowana głową, patrząc na niebo i zastanawiając się czemu musi podróżować z takimi beznadziejnymi osobami. Poczułam się zraniona.

- Czy wy.....- zaczęła jedak urwała, przystanęła na chwilę patrząc na nas. Chyba zrozumiała, że nas nie uciszy.- Mojry lub jak je inaczej nazywają parki, boginie, które przędą los człowiekowi. Masakryczne staruszki- wyznała orientacyjnie rozglądając się do okoła jakby spodziewając się, że ktoś z nich wyskoczy. W sumie, nie dziwiłam jej się, tylko głupiec zadziera z bogami.- Moim skromnym zdaniem mają nierówno pod sufitem. Ciągle przędą nici i przecinają je ostrymi nożycami. Ostatnio znalazły sobie jakieś zajęcie, ale teraz znowu zaszyły się gdzieś w puszczy. A najgorsze jest to oko i ząb. Fuj, blebleble- wzdrygnęła się podskakując w miejscu. Pewnie w normalnych okolicznościach parsknęła bym śmiechem widząc jej dziecinne zachowanie jednak teraz byłam zbyt zmęczona.

- Każda ma jeden ząb i jedno oko?- wymamrotałam śpiąco- Miały jakiś wypadek, czy coś, że są teraz takie.... niepełnosprawne.

- Dziewczynko, czy ty coś wiesz o mitologii?- zapytala z politowaniem wypisanym na twarzy. Zanim zdołałam się oburzyć i to nie tylko z powodu tego, że nazwała mnie dzieckiem oraz wypowiedzieć piękny monolog o kulturze, machnęła ręką i dodała- Jedno oko i jeden ząb wspólnie, ochydnie to wygląda jak wyjmują je sobie i podają. Uchhhh, ochyda.

- Ale czy one czasem nie prowadziły taksówki, znaczy nie bawiły się w jazdę rydwanem śmierci.- zapytał inteligentie Danny opadając na jakiś zwalony pień. Kiedy Miranda spojrzała na niego z morą w oczach, uniósł ręce do góry w obronnym geście jakby to miało powstrzymać zabójcze spojrzenie- Spokojnie szalona, ja nigdzie nie idę, dziewczyny chyba też. - wskazał na nas kiedy razem z Less usiadłyśmy, albo raczej rozwaliłyśmy się obok wzdychając z ulgą.

- No weź, odpoczynek zrobi nam dobrze- mruknęłam i wiedziałam, że ją przekonałam, kiedy westchnęła głośno i zaczęła wyciągać ze swojej torby wodę.

- Mówiłam, że narazie przestały bawić się w UWAGA, STARUCHY NA DRODZĘ- powiedziała upijając łyk orzeźwiającej wody.- W każdym razje, ostatnio zrezygnowały z tej rozrywki.

Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy patrząc jak pierwsze promienie słońca zaczynają wyłaniać się z otchłani ciemności. Było to jak przejście z ciemności do światła. Z zachwytem patrzyłam na wschód słońca. Aż wstyd się przyznać, widziałam go pierwszy raz w życiu. Nigdy nie mogłam wstać wcześniej, gdyż bardzo często w nocy, nawet po kilka godzin, oglądałam księżyc i gwiazdy. Świat powoli budził się do życia, budząc ptaki, których cichy świergot zaczynął rozbrzmiewać w koło. Wdychałam świeże, choć zimne powietrze, które powoli rozbudzało mój umysł.

Bogini wygnaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz