Nowy Jork, NY.
USA.W czasie podróży do Clarissy zastanawiałam się nad tym, co wydarzyło się przez ostatnie pół roku. Moje życie wywróciło się kompletnie, a ja byłam zupełnie inną osobą. Każde rozczarowanie i trudna sytuacja uczyły mnie czegoś innego. Przeszłam zmianę od dobro dusznej kobiety do umiejącej walczyć, zahartowanej. Mogłam powiedzieć, że to była potrzebna zmiana, bo moje wcześniejsze postrzeganie życia było naiwne. Z jednej strony przyczynił się do tego Nowak i jego podły plan, ale zachowanie Ravena, także spowodowało pewne zmiany. Jednak tempo, w którym to wszystko się działo było zawrotne.
Kiedy wysiadłam z metra, musiałam przejść niecały kilometr pieszo. Miałam okazję na poznanie okolicy i rekonesans. Szukałam miejsc, do których mogłabym przychodzić z Carmelą. Byłam pewna, że taka dziewczynka potrzebowała urozmaicenia i zmian, dlatego układałam sobie plan na pracę z nią.
- Dzień dobry- uśmiechnęłam się z ochronę w apartamentowcu. Pokazałam im identyfikator i podpisałam się na liście.
- Życzę miłego dnia- ciemnowłosy mężczyzna uśmiechnął się do mnie. Mogłam powiedzieć, że był dość przystojny.
- Dziękuję i wzajemnie- odpowiedziałam tym samym. Weszłam do windy, wciskając kod dostępu. Niedługo później byłam na piętrze. W drzwiach mieszkania powitała mnie Clarissa.
- Cześć Susan- uśmiechała się szeroko- Czekałyśmy na Ciebie, chodź do środka.
- Cześć Clarisso- uścisnęłam jej dłoń- Miło mi.
- Carmela!- zawołała kobieta. Po kilku sekundach pojawiła się śliczna dziewczynka- Kochanie, poznaj Susan. Będzie się Tobą zajmować, kiedy mama nie będzie miała czasu.
- Cześć- uśmiechnęłam się ciepło. Podeszłam do niej i podałam dłoń- Mam na imię Susan, Ty jesteś Carmela, prawda?
- Dzień dobry- kiwnęła głową- Tak ma na imię Carmela. Cieszę się, że Pani przyszła.
- Mów mi po imieniu dobrze?
- Dobrze. Chcesz zobaczyć mój pokój?
- Oczywiście, że tak- potwierdziłam ruchem głowy- Pozwól, że zdejmę kurtkę i buty.
Dziewczynka patrzyła na mnie z zaciekawieniem. Widziałam, że była podekscytowana spotkaniem. Złapała mnie za dłoń i pociągnęła w kierunku schodów. Posłałam Clarissie uśmiech, idąc za dziewczynką.
Kilka sekund później weszłyśmy do jej pokoju. Kiedy przekroczyłam próg nie wiedziałam gdzie mam patrzeć. Pokój był wielkości mojego salonu, kuchni o hallu. Śmiało mogłam powiedzieć, że miał ponad trzydzieści metrów. Był pięknie urządzony. Idealne dodatki, oświetlenie składało się w całość. Przy ścianie stało dziewczęce łóżeczko z baldachimem, a obok śliczny stoliczek. Pokój małej księżniczki.
- Tutaj jest pięknie- powiedziałam szczerze.
- Pokażę Ci moje ulubione zabawki, chcesz?- zapytała z entuzjazmem w głosie.
- Jasne, że tak. Opowiedz mi w co lubisz się bawić i co lubisz robić.
Carmela wyciągnęła kilka lalek Barbie i zaczęła opowiadać o swoich ulubionych zabawach. Cieszyłam się, że interesowała się grami planszowymi i układaniem puzzli. Były to, także moje ulubione zajęcia z czasów zanim wyjechaliśmy z Płońska.
- Susan, zapraszam na przekąskę!- usłyszałyśmy głos Clarissy.
- Pójdziemy coś zjeść Mela?- zapytałam jej. Postanowiłam skrócić jej imię.
![](https://img.wattpad.com/cover/252536253-288-k892482.jpg)
CZYTASZ
W spirali prawdy
RomanceŻycie nie jest koncertem życzeń i nie jest bajką. Zuza przekonała się o tym na własnym przykładzie. Próbuje znaleźć nową drogę bez Ravena. W trakcie opracowania