Rozdział XVII

972 139 31
                                    

Nowy Jork, NY.
USA.

               W czasie podróży do Clarissy zastanawiałam się nad tym, co wydarzyło się przez ostatnie pół roku. Moje życie wywróciło się kompletnie, a ja byłam zupełnie inną osobą. Każde rozczarowanie i trudna sytuacja uczyły mnie czegoś innego. Przeszłam zmianę od dobro dusznej kobiety do umiejącej walczyć, zahartowanej. Mogłam powiedzieć, że to była potrzebna zmiana, bo moje wcześniejsze postrzeganie życia było naiwne. Z jednej strony przyczynił się do tego Nowak i jego podły plan, ale zachowanie Ravena, także spowodowało pewne zmiany. Jednak tempo, w którym to wszystko się działo było zawrotne.

             Kiedy wysiadłam z metra, musiałam przejść niecały kilometr pieszo. Miałam okazję na poznanie okolicy i rekonesans. Szukałam miejsc, do których mogłabym przychodzić z Carmelą. Byłam pewna, że taka dziewczynka potrzebowała urozmaicenia i zmian, dlatego układałam sobie plan na pracę z nią.

- Dzień dobry- uśmiechnęłam się z ochronę w apartamentowcu. Pokazałam im identyfikator i podpisałam się na liście.

- Życzę miłego dnia- ciemnowłosy mężczyzna uśmiechnął się do mnie. Mogłam powiedzieć, że był dość przystojny. 

- Dziękuję i wzajemnie- odpowiedziałam tym samym. Weszłam do windy, wciskając kod dostępu. Niedługo później byłam na piętrze. W drzwiach mieszkania powitała mnie Clarissa.

- Cześć Susan- uśmiechała się szeroko- Czekałyśmy na Ciebie, chodź do środka.

- Cześć Clarisso- uścisnęłam jej dłoń- Miło mi. 

- Carmela!- zawołała kobieta. Po kilku sekundach pojawiła się śliczna dziewczynka- Kochanie, poznaj Susan. Będzie się Tobą zajmować, kiedy mama nie będzie miała czasu.

- Cześć- uśmiechnęłam się ciepło. Podeszłam do niej i podałam dłoń- Mam na imię Susan, Ty jesteś Carmela, prawda?

- Dzień dobry- kiwnęła głową- Tak ma na imię Carmela. Cieszę się, że Pani przyszła.

- Mów mi po imieniu dobrze?

- Dobrze. Chcesz zobaczyć mój pokój?

- Oczywiście, że tak- potwierdziłam ruchem głowy- Pozwól, że zdejmę kurtkę i buty.

              Dziewczynka patrzyła na mnie z zaciekawieniem. Widziałam, że była podekscytowana spotkaniem. Złapała mnie za dłoń i pociągnęła w kierunku schodów. Posłałam Clarissie uśmiech, idąc za dziewczynką.

             Kilka sekund później weszłyśmy do jej pokoju. Kiedy przekroczyłam próg nie wiedziałam gdzie mam patrzeć. Pokój był wielkości mojego salonu, kuchni o hallu. Śmiało mogłam powiedzieć, że miał ponad trzydzieści metrów. Był pięknie urządzony. Idealne dodatki, oświetlenie składało się w całość. Przy ścianie stało dziewczęce łóżeczko z baldachimem, a obok śliczny stoliczek. Pokój małej księżniczki.

- Tutaj jest pięknie- powiedziałam szczerze.

- Pokażę Ci moje ulubione zabawki, chcesz?- zapytała z entuzjazmem w głosie.

- Jasne, że tak. Opowiedz mi w co lubisz się bawić i co lubisz robić.

            Carmela wyciągnęła kilka lalek Barbie i zaczęła opowiadać o swoich ulubionych zabawach. Cieszyłam się, że interesowała się grami planszowymi i układaniem puzzli. Były to, także moje ulubione zajęcia z czasów zanim wyjechaliśmy z Płońska. 

- Susan, zapraszam na przekąskę!- usłyszałyśmy głos Clarissy.

- Pójdziemy coś zjeść Mela?- zapytałam jej. Postanowiłam skrócić jej imię.

W spirali prawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz