ROZDZIAŁ 21

270 12 10
                                    

- Cholera - mruknęłam do siebie, kiedy kilka książek spadło mi na podłogę.
- Ale proszę o ciszę! I szanowanie książek! - z dala słychać było głos starszej bibliotekarki, zawsze stojącej na straży porządku i regulaminu. Zagryzłam wargę, próbując nie dać się sprowokować i schyliłam się aby posprzątać bałagan.
- Ciebie puścić gdzieś samą ... - uśmiechnęłam się słysząc znajomy głos

- Ty w bibliotece, to chyba jakiś cud – poczułam na talii ręce które nagłym ruchem obróciły mnie.

- Postanowiłem trochę uprzyjemnić ci pobyt w tym nudnym miejscu – nim zdążyłam się odezwać, chłopak mnie pocałował. Przyciągnęłam go bliżej siebie, będąc pewną, że łamiemy teraz któryś z punktów regulaminu, albo niepisanego kodeksu biblioteki. Przynajmniej byliśmy teraz cicho. - Czy możesz się skupić na mnie? Nikogo tu nie ma, a bibliotekarka nie przyjdzie, dopóki będziesz grzeczna. - serce zabiło mi mocniej na te słowa.

- To znaczy? - szepnęłam. Szymon odsunął się delikatnie ode mnie, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

- Pamiętaj, gdzie jesteśmy – po czym zaczął całować moją szyję. Moje ręce wylądowały na jego klacie, od czasu do czasu odsuwając go od siebie, dzięki czemu kontrolowałam sytuację. Jednak mój mąż poszedł o krok dalej. Złapał mnie za nadgarstki i całym ciałem przyszpilił mnie do regału, uniemożliwiając mi jakąkolwiek ucieczkę. Przygryzłam wargi, próbując się kontrolować, jednak z każdym jego dotykiem szło mi gorzej.

- Wybrała pani coś dla siebie? - tuż obok nas pojawiła się niska kobieta, patrząc na nas z mocno otwartymi oczami. Była ewidentnie zła, jednak Szymon na przekór pocałował mnie w usta po czym odsunął się, delikatnie mnie przetrzymując. Próbowałam wyrównać oddech i wygładzić włosy, zdawałam sobie jednak sprawę, że moich rumieńców nie ukryje. Czułam się jak nastolatka, która została przyłapana przez rodziców na pocałunku z chłopakiem

- Proszę stąd wyjść i omijać tą bibliotekę. Przynajmniej na mojej zmianie - jej ton był szorstki, karcący. - Dorośli ludzie, a zachowują się jak dzieci. - Chciałam jej posłuchać, kiedy kątem oka zobaczyłam, że Szymon się świetnie bawi.
- A to czemu? Moja żona i ja byliśmy cicho. I nawet stoimy w dziale „romanse", więc nie rozumiem pani oburzenia. - jeśli wcześniej czułam się zawstydzona, to teraz już chciałam zapaść się pod ziemię. - Mam wspaniałą kobietę u boku i lubię się tym chwalić. - te słowa już podziałały na kobietę jak czerwona płachta na byka. Starsza pani poczerwieniała na twarzy, patrząc na nas z nienawiścią.

- Wynoście się już stąd! Nie chce was tu widzieć! Cyrki mi urządzacie z miejsca kultury! - Szymek chciał coś powiedzieć, ale pociągnęłam go w stronę wyjścia. Słyszałam jego rechot, kiedy przechodziliśmy przez drzwi budynku.

- Wiedziałam, że to tak się skończy – pokręciłam głową ze śmiechem.

- Oj nie, my jeszcze ewidentnie nie skończyliśmy. - pociągnął mnie bliżej siebie i znów skradł mi buziaka.

- Szymuś wyjdźmy chociaż z dziedzińca biblioteki... Coś czuję, że inaczej nasi przyjaciele z komendy do nas przyjadą w odwiedziny. Ciekawe ilu ludzi tak stąd wygoniła - Widziałam błysk w oku chłopaka 

- Pewnie nie byliśmy pierwsi i nie ostatni. Szkoda, że przerwała, bo bardzo dobrze się bawiłem. A ty? - w odpowiedzi przysunęłam się do niego i pocałowałam go w policzek, kątem oka widząc ruch zasłony.

- Szymon? Chodźmy już, ona nas obserwuje.

- Kobiecie ewidentnie się nudzi. - mruknął niezadowolony po czym mnie objął i grzecznie skierował się w stronę parku.

 Była piękna pogoda. Szliśmy spokojnie alejkami, obserwując bawiące się dzieci.
- Dobrze się czujesz? - zaskoczona spojrzałam na chłopaka ze zdziwieniem
- Oczywiście, że tak. Coś się stało?
- Cały czas trzymasz rękę na brzuchu, myślałem, że coś się dzieje. - uśmiechnęłam się. Dzisiaj mijał trzeci miesiąc ciąży i brzuszek był już widoczny. Oczywiście po ostatniej kłótni Szymon wraz z Wojtkiem siłą przytargali mnie do lekarza, który po badaniu stwierdził, że maluszki rozwijają się w pełni. Od tego czasu więcej rozmawiam z Szymonem o tym co czuję i za radą wszystkich wzięłam wcześniejszy urlop. Psychicznie czułam się lepiej, jednak zaczynały się skurcze, czy zmęczenie, które potrafiło dać w kość.
- Robię to nieświadomie. Ale tak wszystko gra. - rozmowę przerwał dźwięk mojego telefonu.
- Ala? Co tam słychać? - odpowiedziała mi przeraźliwy szloch przyjaciółki. Szybko dałam na głośnomówiący, pokazując Szymonowi, żeby był cicho. - Co się dzieje?
- Jacek... oni ... on... zabiją... - Mój mąż szepnął, że zadzwoni do Jaskowskiej dowiedzieć się czegoś, ja za to próbowałam uspokoić blondynkę, co nie było łatwe. Ciągle nie wiele rozumiałam, ona za to zachowywała się jakby była w transie.
- Z Szymonem będziemy u Ciebie za jakiś dwadzieścia minut. Poczekaj na nas. - kątem oka obserwowałam mojego męża.
- Jacka porwali na służbie. Wojtek jest ciężko ranny. - słysząc to zrobiło mi się słabo. Zaczynało do mnie wszystko docierać. Nie tracąc ani chwili skierowaliśmy do mieszkania Nowaków.

Szliśmy dosyć szybko, w milczeniu. Nie znaliśmy zbyt wielu szczegółów, wciąż czekaliśmy na jakieś informacje od Jaskowskiej. Po kilkunastu minutach w moich ramionach była zapłakana blondynka. Wyglądała bardzo źle, z trudem łapała każdy oddech. Delikatnie ją głaskałam, pozwalając jej wylać cały żal i ból, tak jak ona to kiedyś robiła. Tymon grzecznie spał w łóżeczku, pilnowany przez Szymona. Widziałam jego ból, gdy patrzył na nas, sama czułam niesamowity ucisk w klatce piersiowej. Dwójka bliskich nam ludzi walczyła o życie, zdrowie, a my nic nie mogliśmy zrobić.

- Dlaczego? Co... oni od niego chcą? - usłyszałam cichy szept. Instynktownie mocniej ją przytuliłam.

- Znajdziemy go. - w moim głosie była dziwna pewność.

- Dziewczyny, dostałem wiadomość. Wojtek jest właśnie na sali operacyjnej.- Ala szybko się ode mnie odsunęła z mocno zdziwioną miną.

- Co? - oparłam się o ścianę, czując mocne pulsowanie w skroni.

- Nie wiedziałaś? Wojtek jest ciężko ranny. Wiemy że, razem byli na patrolu... Szczegółów nie znamy jeszcze. Jaskowska wcześniej mówiła Szymonowi, że Góral i Natalia przeglądają kamery, mają nadzieję, że na którejś jest jakaś wskazówka. - Ala siedziała patrząc w podłogę. Na jej opuchniętej twarzy malowało się niedowierzanie.

- Nie wierzę, żeby to była przypadkowa akcja... Zostaje nam czekać na kolejne wiadomości. - Szymek podszedł do dziewczyny i chwytając za podbródek zmusił ją, aby na niego spojrzała. - Znajdziemy tych drani. Nie uciekną nam. - po czym mocno ją przytulił. - Jadę na komendę, może się do czegoś przydam. A wy zadzwońcie jeszcze po Zuzę, jej pewnie też jest ciężko, a lepiej was trzymać wszystkie razem.
- Pewnie jest w szpitalu.- Chłopak pokręcił głową

- Nie wpuszczają tam nikogo. Uciekam, jesteśmy w kontakcie – kiwnęłam głową, pisząc jednocześnie szybką wiadomość do Kowal. Miałam nadzieję, że wszystko się ułoży, ale jak to zawsze bywa, życie już pokazało nam jak potrafi być nieprzewidywalne. 

Znowu myOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz