14

319 18 3
                                    

-Cat?! Co jest?

Kobieta zapłakana trzymając się za dłonie schowane w rękawiczkach, oparła się o klatkę piersiową przyjaciela, który automatycznie ją mocno przytulił i wprowadził do środka.

-Zwolnili mnie, spaprałam operację, skrzywdziłam człowieka.

Czarnoskóra wypłakiwała się Magnusowi. Cała drżała.

-Co jak to? Siadaj, herbaty zrobię.

-Magnus! To on! On…

-Catarino nic nie rozumiem. Ściągnij te rękawiczki, tutaj nie jest zimno.

Dziewczyna zamknęła oczy i kiwała przecząco głową.

-Cat?

-Dziwnie się dziś czułam, nawet nie zauważyłam, że chodzę cały dzień w jednych rękawiczkach. Na sali operacyjnej..nie wiem jak to się stało, ale założyłam nowe na stare. Pacjent był już otwarty, miałam zrobić ważne cięcie, ale kiedy wzięła skalpel, ęka zaczęła mi się strasznie trząść, a później mi wypadł...Mags, moje dłonie.

Ponownie z jej oczu wypłynęły, słone łzy. Ściągnęła rękawiczki, a Bane oniemiał. Jej piękne i gładkie dłonie wyglądały jak po spotkaniu z kwasem.

-Mam uszkodzone nerwy...Góra uznała, że jestem nieodpowiedzialna, bo z takimi obrażeniami miałam czelność znaleźć się na sali operacyjnej. Zaczęli mnie upominać jak to się mogło skończyć, gdyby nie inny chirurg, który miał  mi asystować. Do niczego już się nie nadaje.

Magnusowi było bardzo przykro patrząc na ból swojej przyjaciółki. Jej praca była dla niej całym życiem.
Poszedł na chwilę do łazienki i wrócił z niej z małym pudełeczkiem kremu do rąk o zapachu wiśni.
Chwycił delikatnie jej drobne i skalane rączki i zaczął w mnie wsmarowywać chłodny balsam.

-Nerwów nie naprawi, ale może znowu będą takie gładkie jak kiedyś.

Uśmiechnął się do niej, a ona się zaśmiała. Miała poważny problem, a jej ulubiony azjata właśnie chciał go złagodzić ładnie pachnącym zabiegiem kosmetycznym. Bawiło ją to, bo Magnus taki był. Często, kiedy działo się coś poważnego, on robił dobrą minę do złej gry i rozwalał tym system.   

-Miałeś zrobić herbaty.

Mówiła przez śmiech i łzy wycierając je rękawem.

-Zaraz zrobię. Możesz tutaj zostać. Twój pokój jest tam gdzie był, nie ruszany. Sprzątałem tam  tylko kurze.

Powiedział wstając i poszedł do kuchni.





Ragnor i Raphael przechadzali się po okolicy, jak to mieli dawno temu w nawyku. Zwłaszcza, że Santiago zaproponował Bane’owi, że będzie miał oko na Lightwooda. Stali niedaleko knajpki, gdzie jakiś czas temu wparował biegiem Alec.
Fell zaśmiał się pod nosem.

-Co cie tak bawi?

-Przypomniały mi się stare czasy...Nie mów o tym Bane’owi i tak już wyśmiewa się z mojego wieku.

-Nie powiem, stare czasy nie były takie złe…

Uśmiechnęli się do siebie. Między nimi zdecydowanie coś było, może nie był to pociąg seksualny, nie podobali się sobie nawzajem, ale ich relacja nie była też przyjacielska. Była dużo poważniejsza.
Stali w cieniu i rozmawiali cicho, do czasu kiedy przerwał im widok wściekłego Alexandra.

-Alec!

Izzy złapała brata za ramię i przytuliła mocno. 

-Jestem z ciebie taka dumna. Właśnie broniłeś Magnusa.

Edom [MALEC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz