Rozdział 27

108 5 0
                                    

Przekroczyłam próg drzwi i weszłam do pomieszczenia, myliłam się nie było tam tuzinu uzbrojonych gości tylko najwyżej piątka. Za bardzo nie wiedziałam co mam robić, więc bez dłuższego zastanowienia zaczełam do nich strzelać z mojego elektromiotacza, zawsze chciałam to zrobić. Po rozbrojeniu mężczyzn, byli dość zagłuszeni i zdezorientowani po tych uderzeniach prądem co wykorzystałam do tego aby ich zwiazać znalezioną w tym pomieszczeniu taśmą.

Nie sadziądziałam, że uwinę się z tym tak szybko. Teraz tylko należało czekać na sygnał Gallyiego. Usiadłam na krześle i zaczełam wpatrywać się w ekran komputera. Były tam różne foldery podzielone na grupy. Chodziło tam o grupy labiryntu, kiedy miałam się już zagłębiać w ich zawartość nagle usłyszałam dźwięk.

Przestraszyłam się bo w pokoju rozniosiły się tylko jęki związanych mężczyzn, na całe szczęście to był tylko Gally.
-Wszystko w porządku? -zapytał.
-Tak, siedze sobie i piję kawkę. -odpowiedziałam.
-W takim razie możesz już podłączyć wtyczkę.
-Okej, tylko za bardzo nie wiem jak mam to zrobić. -naprawde nie wiedziałam jak to zrobić.
-To bardzo proste, wtykasz ją z boku do wejścia i klikasz ten guzik. Czy już wiesz ? -powiedział Gally.
-Tak dziękuje.

Nasza relacja z Gallym ostatnio się poprawiała, może dlatego, że on się zmienił. Ostatnio przez przypadek podsłuchałam jego rozmowę z Newtem, że co noc kiedy zamyka oczy widzi te smutne oczy Chucka. Jego słowa naprawdę przyprawiły mnie o szczere łzy. Niestety teraz nie jest czas na wspominki tylko ja działanie, podłączyłam te ustrojstwo i kliknęłam guzik. Ekran komputera zrobił się czarny co sygnalizowało to, że wszystko działa.
-Dobra chyba działa.- powiedziałam do krótkofalówki.
- W takim razie wynoś się stąd. -powiedział Gally.

Nie chciałam się stąd wynosić bo trzeba było ratować Minho, no ale te pomieszczenie to musiałam opuścić. Zabrałam kartę , która otwiera drzwi dla związanego typa i zaczełam się kierować w stronę wyjścia.

Przyłożyłam kartę do czytnika, po czym drzwi się otworzyły. Poszłam w stronę windy i zaczełam zjeżdżać nią w dół, aż w pewnym momencie wszedzie właczyły się syreny. Przestraszyłam się to bo mogło świadczyć o tym, że ich nakryto. Najgorszą rzeczą było to, że moja winda się zatrzymała, a drzwi nie chciały mi się w niej otworzyć.

Pozostało mi tylko nasłuchiwać co się dzieje wokół mnie. Wszedzie było słychać strzały i krzyki.
-Co tam się działo?- Mogłam tylko się domyślać.
Zaczełam klikać przycisk pomoc i dzwonić do osoby, która tą windę kontroluje, ale niestety nikt nie odpowiadał. Wiedziałam, że istnieje jeszcze inne droga ucieczki, ale ona sprawdza się tylko w filmach, to jest niestety prawdziwe życie.

Powoli zaczełam się lekko denerwować bo ile można siedzieć w windzie. Zdjełam swoją maskę i starłam ręką kropelki potu z mojego czoła. Usiadłam na ziemię i wpatrywałam się w jeden punkt przez dłuższą chwilę. W windzie panowała przytłaczająca ciszą a minuty strasznie się dłużyszły. Cały ten okropny spokój przerwał dźwięk wydobywający się z mojej krótkofalówki.
-Aria, gdzie ty do cholery jesteś?-był to głos Gallyiego. -Mamy Minho i innych pora stąd uciekać.
-Bardzo chętnie bym do was dołaczyła, ale uruchomienie alarmu zacieło windy.-odpowiedziałam.
-Jesteś w windzie?
-Tak, wiem to nie był mądry pomysł tu wchodzić, ale spokojnie zastosuje plan B.
Po tych słowach winda zaczeła jechać w górę.To
-Dobra jednak coś się naprawiło. Winda ruszyła, idźcie już do Bredny.
-Nie możemy, wszędzie tu padają bomby.- dopowiedział Gally.

Nie zdążyłam mu odpowiedzieć bo drzwi windy się otworzyły a w nich zobaczyłam Jansona z psychopatycznym uśmiechem.
-A tu cię mam. -powiedział. -Jednak nasz Thomasek będzie musiał wrócić.
Mówiąc to złapał mnie za ręce przy tym wyrywając mój elektromiotacz i zaczął prowadzić jak jakiegoś więźnia.
-Oni nie są na tyle głupi aby wracać po nie. -zaczełam mówić, myśląc, że takie słowa wystarczął aby mnie puścił.
-Myślisz, że Thomas nie wróci po swoją ukochaną.

Póki śmierć nas nie rozłączy  || Maze RunnerWhere stories live. Discover now