★4★

159 6 0
                                    

Pov.Rose
Stałam przed akademią, a krople ciepłego wiosennego deszczu spływały po mojej sylwetce. Moje czarne ubranie było przemoczone do suchej nitki, a z włosów kapały kropelki wody. Podejrzewam, że mój lekki makijaż trochę się rozmazał. Patrzyłam na drzwi budynku. Zapukać czy zadzwonić na dzwonek ? Zawsze miałam problem z wyborem.
Rose weź się w garść.- pomyślałam i wyciągnęłam rękę , aby przycisnąć przycisk koło drzwi. Usłyszałam ciche dzwonienie i ciszę. Wpatrywałam się w drewno przede mną i czekałam na jakąkolwiek reakcje z drugiej strony. Po chwili drzwi otworzyły się, a za nimi stała yhm.. no cóż małpa.

- Dzień dobry-powiedziała - Jestem Pogo w czym mogę pomóc? - popatrzyłam na niego z lekkim zdziwieniem, ale szybko znów włożyłam swój normalny wyraz twarzy.

- Dzień dobry, nazywam się Rose i szukam Pana Reginalda Hargreeves.- odpowiedziałam lekko unosząc końciki  ust. Pogo odwrócił się do tyłu i popatrzył na coś po czym otworzył szerzej drzwi i wpuścił mnie do środka.

Zaczęłam rozglądać się po całym pomieszczeniu. Zaczynając od prawej strony. Najpierw zobaczyłam piękne, stare drewniane meble oraz wejście do jadalni. Schody które prowadziły na górę były bardzo ładnie wykończone metalowymi zdobieniami. Rozglądając się po pomieszczeniu nagle zobaczyłam piękne zielono-szare tęczówki. Dostrzegłam w nich ciekawość oraz nieufność. Przerywając kontakt wzrokowy zobaczyłam właściciela oczu. Był to średniego wzrostu brunet. Stał na macie i tak jak inni, których dopiero teraz zauważyłam wpatrywał się we mnie przenikliwym wzrokiem.

- Yhm... Co Cię do mnie sprowadza?- usłyszałam chrząknięcie koło schodów. Zwróciłam mój wzrok na starszego mężczyznę. Wyglądał tak samo jak na zdjęciu.

-Nazywam się Rose i przyszłam do Pana, ponieważ również mam moce. - odpowiedziałam. Nie byłam do końca pewna co dokładnie mam powiedzieć, żeby nie zabrzmiało to głupio. Usłyszałam ciche prychnięcie,które wydobyło się z ust bruneta. Zignorowałam to.

-Niestety u mnie znajdują się tylko najlepsi. Pokaż co potrafisz- powiedział i przeniósł wzrok na matę.

- Numerze pięć usiądź na ławce, numerze dwa przygotuj się do pojedynku- powiedział i tak właśnie się stało. Podeszłam w stronę maty nadal cała mokra i popatrzyłam na chłopaka na ławce. Wyglądał na zdenerwowanego jego szczęki były mocno zaciśnięte.

- Nie wolno się rozpraszać, bo może stać Ci się krzywda- powiedział z wyższością w głosie mój przeciwnik kiedy już miał zadać mi cios. Ja jednak nie odwracając głowy od bruneta zablokowałam  jego rękę  i mocno uderzyłam go kolanem w brzuch. Popatrzyłam na niego, a on lekko odszedł do tyłu. Próbowałam podciąć mu nogi, lecz on zdarzył podskoczyć i uderzyć mnie w kolano. Cofnęłam  się do tyłu i odrzuciłam ciało, dzęki czemu uderzyłam go stopami w twarz. Wróciłam z powrotem na nogi i zaczęłam ponowny atak korzystając z tego, że nadal jest w szoku po uderzeniu i zadałam mu cios w udo oraz ponownie w brzuch. Delikatnie syknął z bólu i zobaczyłam w jego oczach gniew.

- Teraz już nie będę dla ciebie taki dobry- powiedział ze złością. - Czyli mogę przestać  Ci dawać fory?- zapytałam ze słodkim uśmiechem.

Chłopak zaczął rzucać we mnie nożami. Omijanie ich dobrze mi szło, ale niestety jeden z nich przeleciał blisko mojego ramienia powodując przecięcie. Dotknęłam sączącej się rany i w tym samym momencie dostałam uderzona w twarz. Poczułam jak leci mi krew z nosa. Tego już za wiele- pomyślałam. Jeżeli się nie postaram wyjdę na nieudacznika. Poczułam jak smutek i gniew gotują się we mnie. Kopnęłam przeciwnika mocno w klatkę piersiową i krtań. Gdy on łapał oddech ja szybko stworzyłam iluzje, a sama nałożyłam na siebie niewidzialność. Zrobiłam to tak zwinnie, że nikt tego nie zauważył.

- Bardzo cię przepraszam- powiedziała z uśmiechem moja kopia.

- Za co ? - zapytał zdezorientowany chłopak, który próbował uspokoić oddechy. W tym samym momencie stałam za nim i zdjęłam z siebie niewidzialność. Sięgnęłam do jego pasa i wyjęłam nóż, który wbiłam mu od tyłu w udo. Pstryknęłam  palcem i moja kopia zniknęła. On natomiast upadł na kolano, a ja uderzyłam go mocno w łopatki i głowę od tyłu, w ten sposób, że stracił przytomność i upadł na matę twarzą do ziemi. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Byłam z siebie dumna, ale nie mogłam tego pokazać, więc zanim się obróciłam nałożyłam obojętny wyraz twarzy.

- O rany ! - wrzasnął chłopak z loczkami - Dziękuję Ci będziemy mieli spokój- zachichotał.

- Cicho Klaus- uciszył go chłopka koło niego.

Przeniosłam wzrok po innych i skupiłam się na brunecie. Jego wyraz twarzy nie zdradzał zupełnie nic. Nie potrafiłam nic z niego wyczytać. Denerwowało mnie to. Inni byli w lekkim albo dużym szoku. Nawet starzec patrzył  na mnie z lekko uchylonymi ustami.

- Zanieście numer 2 do Grace, a Ciebie  dziewczyno zapraszam do mojego gabinetu. - powiedział mężczyzna i zaczął wchodzić po schodach.

Ja natomiast przykucnęłam przy chłopaku i wyjęłam nóż z jego uda. Włożyłam go do mojego pasa. Był to bardzo ładny model noży, więc pomyślałam, że ,,pożyczę ,, go na jakiś czas.

Wstałam i skierowałam się do schodów. Dopiero teraz przypomniałam sobie o moim dość dużym przecięciu na ramieniu. Postanowiłam skupić się na czymś innym i powróciłam myślami do bruneta, który nie okazywał żadnych emocji. Byłam podirytowana i zaciekawiona jednocześnie.

Rozmyślając szłam za mężczyzną do jego gabinetu, który znajdował się na drugim piętrze. Zatrzymał się przed wielkimi brązowymi drzwiami  ze  złotą klamką.

- Zapraszam - powiedział robiąc ruch ręką, który oznaczał, że mam wejść.

Usiadłam na krześle, które znajdowało się naprzeciwko dużego biurka. Rozglądałam się po pomieszczeniu, gdy nagle głos wyrwał mnie z rozmyśleń.

- Gdzie są twoi rodzice?- zapytał, a ja w duszy zamarłam nie wiedząc co mam odpowiedzieć...

★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Witam wszystkich serdecznie, jak wam się podoba kolejny rozdział ? Dawajcie znać w komentarzach i zostawiajcie gwiazdki. ♥️

M.W

★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Ocalona // Five HargreevesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz